Piotrwx i Monczkin - obaj znacie się na fotografii na tyle dobrze, że macie swoje zdanie. Wreszcie Piotrwx powiedział, do czego mu to ustrojstwo potrzebne - tak, potrzebujesz taniej cyfrówki z możliwościami (choć w części) lustra. I tu się kłania następny temat - przy fotografii analogowej gros spraw związanych z ekspozycją, głebią, kadrem itp. ustawia się przed zrobieniem zdjęcia, bo potem - po ptokach. To znaczy nie zawsze - foto cz/b, kiedy można samemu wywoływać w ciemni dawała możliwość podkadrowania, skorygowania błędów itd. Foto kolorowa już w znacznie mniejszym zakresie, stąd producenci negatywów dzielili filmy na popularne, bardziej tolerancyjne (do +/- 1,5 EV) i na tzw. profesjonale, nieco lepszej jakości, ale nie przebaczające błedów w ekspozycji. Schody zaczynały się (i zaczynają nadal) przy fotografii pozytywowej, czyli slajdach, gdzie jakakolwiek ingerencja po naświetleniu była praktycznie niemożliwa.
Tyle o analogu. A z cyfrą? To, co można osiągnąc za pomocą bardziej czy mniej skomplikowanych programów typu Photoshop praktycznie uwalnia od odpowiedzialności za obraz, poza doborem tematu, rozdzielczości i ostrości. W sytuacji Piotrawx zastanowiłbym się nad wejściem w dobry program do obróbki e-obrazów i kombinowałbym w tą stronę, kreując rzeczywistość artystyczną warstwami, nie ekspozycją
Ranking preferencji Monczkina wydaje mi się najbardziej zasadny:
- marka , za którą się płaci daje poniekąd gwarancję, że parametry podane w opisie są prawdziwe, nie są zaś chwytem reklamowym; Z doświadczenia - i z opinii zawodowych użytkowników wiem, że najlepszą mechanikę pudeł od lat ma Canon, najlepszą elektronikę - sony, a najlepsze szkła Nikon.
- jasność obiektywu - tak, ale też najważniejsza choroba tanich szkieł - rozmywanie obrazu na krawędziach, ostrość w spocie, aberacje chromatyczne przy trudnych warunkach ekspozycji - to najczęściej można wyłapać przy tanich(?) szkłach. Z zazdrością patrzyłem na kolegów, którym wielkie zachodnie redakcje kupowały szkło “na miarę” - nie zoomy, tylko stałoogniskowe, nie af, tylko manuale - a jak af, to w cenie wielokrotnie przekraczającej cenę “pudełka”. Czyli - poza jasnością liczą się budowa obiektywu, producent szkła i niestety - cena. W tym zakresie prym wiedzie Rodenstock, ale dla średnich formatów, Zeiss - w wersji dla Leici i Nikor - piekielnie drogie szkła, ale doskonałe;
- ilość programów i ustawień ręcznych - zależy do czego. Generalnie wydaje mi się sprzecznością proponowanie programów tematycznych w aparatach dedykowanych dla “półprofesjonalistów” - przeciez wiem, że jak chcę robić kine, to biorę krótsze czasy, jak chcę portret to otwieram blendę, jak robię plener czy architekturę to przysłaniam na maksa itp. Z programów przydają się praktycznie dwa - preselekcja czasu dla ujęć dynamicznych i preselekcja przysłony dla reszty. Cały pozostały “bajer”, histogramy, sratagramy - to wodotrysk, komplikujący życie - jak zacznę kombinować tak czy może siak, to mi obiekt spyli i koniec pieśni. Zresztą najlepsze są zawsze te zdjęcia, których nie zdążyliśmy zrobić… Od zabawy w obróbkę była ciemnia i jest komputer, a nie aparat;
- akcesoria zewnętrzne - tak. Na pewno lampa na ttl, dobrze dodatkowe gniazdo na doświetlacz, konwertery, nasadki - tak, jako substytuty “czystych” szkieł - i wreszcie filtry - konieczność - przynajmniej polar, połówka i ewentualnie dyfuzor. No i - możliwość wsadzenia czegoś między body a szkło - pieścienia, mieszka itd - bez których makro nie istnieje;
- zasilanie - aku jest tańsze, bateria - niezawodna. Dlatego - i to i to.
- matryca - 3 mln to jednak już trochę mało: myśle, że na serio rozmowa zaczyna się teraz od 5 mln, a luksus mam w przedziale 6-8. 10 dla małego obrazka to przesada, 8 tez, ale przy większej matrycy jednak są większe możliwości doobrabiania zdjęć programem. Tu dołożyłbym jeszcze format zapisu - jakiś bezstratny, typu RAW, nieoceniony przy dużych wymaganiach.
- co jeszcze - pamięć. Najlepsze wydają się obecnie 1 i 2 Gb High Speedy Kingstona, drogie jak licho (ok. 300 i 500 zl) ale naprawdę dobre.
No i jeszcze dwie “duperelki” - statyw - taki, na którym można położyć kilogram aparatu i dwa-3 kilo szkła a statyw ani drgnie - to raz, a dwa - stary trik - woreczek 20x20 cm z piaskiem, który można położyć na dowolnej powierzchni jako podstawę do aparatu - stabilną, mała i uniwersalną.
A zupełnie na koniec - wiadomo, kto to jest Arturo Mari, fotograf papieski. Wiadomo, że tłucze setki tysięcy zdjęć. No to zapraszam panowie na stronę http://www.vatican.va/news_services/or/photo/viag_pol/index.html, tam najedżcie myszką na jakikolwiek sampel i zobaczcie, czym i na jakich parametrach robi zdjęcia…