Co to znaczy powiększenie 2x?

Z tym ostatnim to się zgadzam, ale lupę wymyślił na pewno człowiek.
I po co mnie sobie zawracać głowę kątami, dziurami czarnymi itd.

Czy ja to będę potrzebował to do jedzenia, ubrania do życia?
Czy piekarzowi albo fryzjerce potrzebne jest równanie któregoś stopnia.
Czy profesor to gość przed którym mam się czuć nie wiem jak to określić
(malutki) czy tam co.

Jestem już starym człowiekiem, będącym bardziej na etapie podsumowań niż planów na przyszłość. I z własnego doświadczenia wiem, że życie człowieka jest bogatsze kiedy posiada jakiś tam zasób wiedzy. Niekoniecznie łatwiejsze czy przyjemniejsze, ale właśnie bogatsze.

Dzisiaj, w takim dniu, odwiedzałem cmentarze. Nie mogłem odwiedzić grobów swoich bliskich jako że mieszkam obecnie daleko od domu. Ale odwiedziłem groby Polaków pochowanych na obczyźnie a także mogiły Fraunhofera, Ohma i Justusa von Liebiga.

Ludzie ci dawno już nie żyją ale ich dorobek przetrwał i dlatego w pewnym sensie nie do końca umarli. A to się liczy.

1 polubienie

W sensie filozoficznym, ja bym wolał materialnym.
Do tego potrzebna jeszcze kobieta, którą się kocha i jest się kochanym.
Ta cała filozofia to ubijanie piany z mózgu.

Słyszałem dzisiaj w radiu wypowiedź kogoś tam zaczepionego na cmentarzu w Warszawie…
No jak tu nie przyjść na cmentarz “dzisiaj jest święto wszystkich świętych”.
To dla niego jest ważniejsze, święto świętych a nie swoich bliskich?
Wiecie, że w kościele ewangelickim nie ma czegoś takiego, żeby ze zwykłego śmiertelnika
robić jakiegoś świętego. Chyba pomylił dni, to 2 listopada powinien czcić zmarłych, jeśli już musi.

Albo reporter podszedł do znanej aktorki, która potrząsała puszką, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Przechwalała się ta kobieta, że najczęściej ludzie wrzucają papierowe. Nazywali oboje to kwestą i jakie to ważne aby odbudować czy naprawić “pomniki”.

Człowiek, potrząsający puszką pod sklepem aby parę groszy zarobić na przeżycie kolejnego dnia
to nie kwesta tylko, żebranina i niech się cieszy, że nie dostanie jeszcze pałą a nie papierowe pieniądze. Papierowe to on chyba tylko za młodu widział.

Dla polaków chyba ważniejsze są pomniki a nie los bliźniego
lub na schronisko dla psów. Chyba najpierw człowiek a potem zwierze. Gdzie jest kościół?
Nie chciałbym się znaleźć na miejscu tego biedaka.

2x większe… zobaczysz w końcu COŚ w czasie załatwiania się.

Serio tyle odpowiedzi do tak prostego i głupiego pytania ?

Dobra materialne są ważne, ale w mniejszym zakresie niż się powszechnie uważa.
Jeżeli zaspokojone są podstawowe potrzeby to można sobie zbudować całkiem szczęśliwe życie w oparciu o inne wartości.

A nie wpadło Ci do głowy że większość z nich prowadzi taki tryb życia z wyboru?

Obecnie, zmuszony okolicznościami, mieszkam w kraju, w którym nie umiera się z głodu. Każdy zdolny do pracy może tę pracę mieć, a ludzie niepełnosprawni otrzymują realną pomoc od państwa i gmin.

I mimo to są tutaj żebracy. Nie uświadczysz ich w godzinach 4-6 kiedy masa ludzi pędzi do roboty. Ale kiedy po 9 godzinach pracy wracam, czasem powłócząc nogami ze zmęczenia, często ich widuję. A przecież nie muszą, gdyby się zgłosili do Arbeitsamtu dostaliby wsparcie i jakąś robocinę. Firmy zeitarbeiterskie także potrzebują ludzi. A w ostateczności dostaliby Hartza IV. Niepełnosprawnych także nie zostawia się tu bez pomocy.

Jednak siedzą sobie na chodnikach i czekają na datki.

Ja już się wyleczyłem ze złudzeń, wrzucę grosz ulicznemu grajkowi, czasem dam pijakowi, którego strasznie telepie, pozostałym jednak nie. Za ciężko pracuję. A moi ludzie jeszcze ciężej. Kristo ma 60 lat i cały dzień ładuje transportery na taśmę.

Jego mi żal, żebraków nie.

Przeczytaj mój wcześniejszy wpis z bardzo konkretną odpowiedzią. Niech żyje uważność!

tak tak

Masz rację dałeś odpowiedź

i sądzisz, że jest ona prawidłowa?

Na co stawiasz 1 czy 2.
Czy w szkole byś odpowiedział na to pytanie tak:

“Niech żyje uważność!” pocieszam się, że tu co drugi ma ten sam kłopot.
Nie jestem samotnikiem mam sojuszników :grinning:

Gościu pisze “Czy obraz będzie” (ma na myśli widziany w lupie) a nie oglądany np. na stole.
A co drugi wyskakuje, że obraz się nie zmieni
lub nie będzie, bo to tylko nasze wyobrażenie.

a to nie znaczy, że tylko pieniądze.

Nie znaczy

Wspominasz Harz IV tzn. Niemcy.

Zasięgnąłem informacji bezpośrednio u źródła (kosztowało mnie to trochę piw).

Skrajny przypadek to był: narkoman
Najpierw będziesz się leczył, a potem pogadamy o zasiłku. To usłyszał w instytucji… gdzie zgłosił się o pomoc.
No to w czym problem… pytam. On się boi, tyle się nasłuchał o tym leczeniu od kolegów, że sobie to odpuści
A narkotyki kosztują, niestety.

Następny:
Byłem karany i nikt mnie do pracy nie chce przyjąć.
W urzędzie gdzie chciałem uzyskać pomoc… to mnie upokarzali robiąc w balona, wysyłając po różne zaświadczenia.
Gdzie byli albo udawali zaskoczonych i informowali mnie, że takiego czegoś nie wydają
i nikt nie powinien ode mnie tego żądać. Miałem dość ich łaski.

Inny: Chory na jakąś tam nieuleczalną chorobę (po niemiecku nie zrozumiałem co to za choroba).
Zaniosłem do urzędu różne dokumenty i kazali czekać na odpowiedź.
Nikt się nie zainteresował tym czy będę miał co jeść, czy nie wyłączą mi prąd.
Po prawie 2 tygodniach (mają za dużo pracy z powodu tzw. poprawności politycznej)
zgłosiłem się do urzędu, a tam mi mówią, że jakiegoś dokumentu jeszcze nie dostarczyłem.
Pokazałem potwierdzenie ze stemplem rejestracji, że coś takie było wśród dokumentów.
Kobieta zrobiła głupią minę i kazała mnie to dostarczyć bo, tego u niej nie ma, a bez tego nic nie da się zrobić.
Znowu popędziłem do tego urzędu… a tam są określone dni załatwiania tych spraw.
Ponownie przyszedłem we wskazany dzień i otrzymałem dokument.
I znowu do Harz IV, ustawiłem (dokł. wyciągnął numer z automatu) się w kolejce
i czekałem ok. 2 godziny, aby oddać osobiście do rąk tej urzędniczki.
Można było oddać w rejestracji od razu, ale tym razem już nie chciałem ryzykować.
Powiedziałem, że tym razem nie chcę czekać na odpowiedź… tylko teraz chcę wiedzieć… kiedy mam się tu zgłosić, że nie mam co jeść…
Tym razem podała datę za prawie cztery tygodnie… pokazując na drzwi i oznajmiając, że coraz więcej mają arabskich uciekinierów.
Że ona ma tylko dwie ręce. Gdy spytałem a z czego mam żyć, “ja nie jestem do wystawiania czeków”
I tak oczekując na łaskę… musiałem iść na ulicę po pomoc. Nie jeden mówił, że mu było wstyd i czuł się upokorzony… robiąc to na ulicy.
Wskazał na jednego, mówiąc… że ten gość jest sprytniejszy.
Podszedłem do niego przedstawiłem się, wyjaśniłem o co mi chodzi i po co mnie to potrzebne… wręczając piwo lepszej marki.
Spytałem się, czy mogę nagrywać tę rozmowę, skinął głową… popijając piwo.
Usłyszałem następującą historię. On już dawno przestał się tego wstydzić i znalazł lepszy sposób na życie, szedł do sklepu, brał bułkę,
oraz małe opakowanie kiełbasy lub sera i jadł na miejscu. Niekiedy mu się udawało, ale najczęściej zjawiał się ochroniarz i zatrzymywał gościa… dzwoniąc po policję.
Ten ochroniarz i gościu byli już starymi znajomymi. Nie pierwszy raz spotykali się w tej sytuacji. Ochroniarz był dość wyrozumiały
i mówił mu, że nieraz go widział… jak podjada sobie, ale udawał, że tego nie widzi. Niestety personel sklepu, a nawet klienci go o tym informowali
i musiał zrobić… to co do jego obowiązków należy, jeśli nie chce stracić pracy.
Gościu z zadowoloną… miną czekając na policję spokojnie skończył konsumować to co miał w ręku.
Koszt przyjazdu wozu policyjnego z dwoma funkcjonariuszami był nie współmiernie większy… od tego, co zjadł ten biedak.
Taka jest logika. Policja go zgarniała nie po raz pierwszy z różnych sklepów (widać nie był wredny i nie obżerał tylko jeden sklep).
Już wiedzieli… co im odpowie, że jest głodny i nie kradnie (przecież nie wynosi tego na zewnątrz sklepu).
A policja… może go zamknąć, przynajmniej będzie miał co jeść i gdzie spać. Po takich argumentach opadały im ręce i po paru godzinach był wolny
i myślał gdzie by tu jakiś obiadek zaliczyć. Miał nawet garnitur, aby nie podpaść na początku w jakiejś restauracji.
No ale po czasie wszędzie go rozpoznawali… więc przenosił się do innego miasta.

Jednemu gościowi u którego zaczęło się palić i spłonął cały dom… powiedziano,
że musiał zaprószyć ogień papierosem i miasto nie chciało mu dać mieszkania.
Oganiali się od niego jak od muchy. Został bezdomnym.

Byli tacy którym udało się dostać pomoc od miasta. Ale po zapłaceniu za prąd to już nie wiele zostało
na chemię, środki czystości i życie. Ci ludzie są przeważnie samotni, a nie spotkałem jeszcze samotnej osoby która nie pali.
Jedna paczka papierosów na dzień to połowa zapomogi. Jak mówię, że mógłby kupić tytoń i sam skręcać papierosy,
to pokazał swoje ręce jak mu się trzęsą. A czy on nie jest człowiekiem, żeby nie mógł się napić piwa, czy to trunek mogą pić tylko inni?
O Eurojob nawet nie chciał słyszeć, tę fuchę podłapali ci z “poprawności politycznej”
nawet mieszkań już nie ma. A gdyby nawet to za 1 Euro na godzinę będę chodził zbierał papiery i psie odchody,
a nie jest to zajęcie na stałe, inni też czekają w kolejce.
Nie zapomnijmy, że ten człowiek był na coś tam chory i miał problem z przemieszczaniem się (sprawiało mu to ból).

Nie miałem więcej pytań.
Nie jest tak, że ciągle ci sami tam siedzą i proszą o pieniądze.
Co rusz komuś się przytrafia taka sytuacja.

Nawet słyszałem, że w Polsce gość który prowadził firmę wartości kilka lub więcej milionów.
Na skutek różnych okoliczności został na lodzie z masą długów, żoną i dzieckiem.
Nic tylko sobie w łeb strzelić albo… prosić ludzi o jałmużnę.

Spytałem tych “żebraków” dlaczego nie korzystają z Tafeltisch (taka stołówka dla bezdomnych).
A tu okazuje się, że trzeba mieć specjalny dokument, że… jest się na zasiłku z miasta.
Żeby mieć zasiłek to już pisałem i kółeczko się ponownie zaczyna.

Te przeklęte stereotypy, aby usprawiedliwić swoje postępowanie prze własnym mózgiem i dobrze spać bez koszmarów.
Ktoś żebrze… to z pewnością ochlapus, który za chwilę poleci pod budkę z piwem.
Leży gość na ulicy, to samo, z pewnością się nachlał… to mogę iść dalej z czystym sumieniem.

Trochę zboczę z tematu.
Nie dawno słyszałem w radio TokFM wypowiedź niewidomego którego potrącił samochód na przejściu.
Resztką świadomości przetoczył się pod krawężnik i przytulił do niego, aby śmigające samochody nie zrobiły z niego naleśnika.
Opowiadał, że chwilami docierały do niego różne komentarze tych co raczyli się zatrzymać.
Karetka zjawiła się dopiero po pół godziny.
Czyli nikt nie próbował nawet zadzwonić po pomoc, a prawie każdy ma dzisiaj telefon przy sobie…

Ja tak postrzegam tych ludzi. Mnie ich żal.
Oby nas to kiedyś nie spotkało.

Zastanów się nad przykładami, które podałeś.

Narkoman, który nie chce się leczyć. Gościu, który uważa że rentę socjalną powinni mu dać od ręki, albo taki, któremu 2 godziny czekania tak zapadły w pamięć. Ja sam czekałem dłużej w Burgerbüro aby się zameldować.

To jest kraj biurokratyczny i trzeba się z tym pogodzić… Procedury trwają a pomoc socjalna nie polega na tym, że w urzędzie stoi kufer ze złotem i urzędnicy rozrzucaja złoto pomiędzy oczekujących. Kiedy dostajesz wypowiedzenie z pracy, to Twoim obowiązkiem jest natychmiast zgłosić to do Arbeitsamtu, a nie czekać aż Kasa Chorych upomni się o składki.

Gość pisze że nie ma za co żyć, ale na papierosy go stać?

Inny jest zbyt hardy aby do Job Center się zgłosić? Bo mu każą psie kupy zbierać? A ja zaczynałem od sprzątania śmieci i korona mi z głowy jakoś nie spadła?

W Job Center mają prawo kierować do różnych prac a w zamian dają minimum socjalne, i dopłaty do czynszu i mediów. A jak się chce od nich coś więcej to trzeba składać wniosek. I czekać. Coś za coś.

Ktoś tam był karany i nikt go nie chciał zatrudnić? A właśnie że zatrudniają i karanych. Tyle że na gorszych stanowiskach. Chyba nie powinno to dziwić?

Jak zmieniłem pracę na bardziej odpowiedzialną, także musiałem dostarczyć policyjne zaświadczenie o rekordach w bazie. Zgłasza się to w biurze spraw obywatelskich, płaci jakieś 15 Euro i czeka ok. dwa tygodnie. W moim przypadku dodatkowo niemiecka policja odpytywała Polski rejestr skazanych.

Kiedyś w Berlinie czekałem na pociąg i zaszedłem do dworcowej kafejki. Przyczepił się do mnie jakiś żebrak a że był to wigilijny poranek, zaprosiłem go na kawę i ciastko. Okazał się Polakiem więc ucięliśmy sobie pogawędkę.

Bardzo żalił się na swój los, a ponieważ miałem za sobą jeszcze świeże doświadczenia ze stawania na nogi, zacząłem mu wskazywać możliwe rozwiązania. Wszystkie ewentualności wiążące się ze zwykłą pracą jednak odrzucał wynajdując najrozmaitsze przeszkody. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy jak idiotycznie brzmią te wykręty.

I jakoś wcale mnie nie dziwi że żaden ze wspomnianych przez Ciebie nieszczęśników nie powiedział że nie ma ochoty wstawać o 4 rano a potem stać 8 godzin przy taśmie.

1 polubienie

Teraz ty się zastanów nad tymi odpowiedziami .
Nie skacz ponownie do poprzedniej wypowiedzi, bo zrobisz bałagan… chyba, że celowo
i spróbuj do nich się ustosunkować.
Jeśli z którymś fragmentem mojej wypowiedzi się nie zgadzasz… zacytuj ją i dodaj swój komentarz.
Wówczas postaram się klarowniej to wyjaśnić.

Nie wybierałem tych ludzi
i nie wszyscy chcieli ze mną rozmawiać, może cenili bardziej swój honor, niż moje piwo,
aby pasowali tylko po mojej myśli, pokazałem mniej więcej przekrój tego środowiska.
Musiałbym tam cały browar sprowadzić, a i czas na to trzeba by było znaczny poświęcić.
I jak ktoś tu chyba też pisał to nigdzie i nigdy nie odnosi się do 100%.

"któremu 2 godziny czekania tak zapadły w pamięć",
mnie by też zapadły a może przysłowiowa krew by mnie zalewała
wiedząc, że dalej będę musiał wrócić na ulicę.
On tracił czas, aby oddać dokument, który wcześniej już oddał i udowodnił, że to zrobił.

Urzędnicy nic sobie z tego nie robiąc, że to nie jego wina wysyłają go ponownie
po to samo i dając następny jeszcze dłuższy termin, zamiast przyjąć go od razu
(to urzędnicy zawalili) w ten sposób go poniżając.
Czy nie zapamiętałbyś takiej sytuacji…

Nie wyrywaj z kontekstu te 2 godziny.
Spróbuję podliczyć ten czas.
Widzę, że bardzo chcesz udowodnić, że ci ludzie, to margines społeczny.

1.Po prawie 2 tygodniach się zgłosił, ale przedtem też musiał na pewno czekać w kolejce…
aby dostać ten termin.
2.Kilka dni, aby otrzymać ponownie dokument.
3.Następny termin za 4 tygodnie.
Sumując ponad 6 tygodni.
Potem chyba dostanie pomoc, ale w międzyczasie musi z czegoś żyć.

Ten odejdzie z ulicy, ale kilka dni wcześniej jest już następca do tzw. żebrania
z innymi problemami.
I tak jeden po drugim zmieniają się pod tym sklepem.
Ludzie widząc codziennie kogoś… pod tym sklepem myślą…
ciągle stoją i żebrzą a wzięli by się do pracy.

Oni na pewno nie będą ich, żałować.
A takiego co siedzi jeszcze z bezdomnym psem przez 6 tygodni to łatwiej zapamiętać,
i powiedzieć… znowu i ciągle ci sami. Masz 80 mln ludzi w Niemczech.
Czy wiesz ilu z tych ludzi jest w takiej sytuacji. Nie pisz o własnym wyborze.
Ja też byłem nie raz zmuszony podjąć skrajną decyzję…
czy stulić uszy pod siebie czy zachować godność i honor.
I też byś tak o mnie powiedział: przecież bez pracy jest z własnego wyboru.

"To jest kraj biurokratyczny i trzeba się z tym pogodzić"… powiedz to żołądkowi, może zrozumie.

"Gość pisze że nie ma za co żyć, ale na papierosy go stać?"
Oni nie pisali tylko mówili, a ja to nagrywałem, aby w domu przeanalizować.
Wróć do czytania na temat papierosów, to już wyjaśniłem, sądzę, że… logicznie.

"A ja zaczynałem od sprzątania śmieci i korona mi z głowy jakoś nie spadła?"
Za 1 euro za godzinę?

"dają minimum socjalne, i dopłaty do czynszu."
A ja pisałem o prądzie, o papierosach i od czasu do czasu jakieś piwo (na prąd nie dają.).
Przecież piwo to dla ludzi (chyba, że nie dla takich).
Będąc samotnym przez cały czas chyba nie idzie uciec przed papierosem i od czasu do czasu piwem.
Ja osobiście nie lubię piwa i nigdy nie przepadałem za alkoholem.
Żebyś wiedział, ile ja miałem z tego powodu problemów w Polsce.
Nawet byłem posądzany o donosicielstwo, tylko dlatego, że z nimi nie chlałem.
Nieraz jak to w Polsce bywało i jest tak dalej, żeby coś załatwić kupowałem dla tych ludzi alkohol
i musiałem dobrze kręcić, aby się wykręcić od wspólnego picia.

A właśnie że zatrudniają i karanych.”… widać miał pecha
albo ty powtarzasz za propagandą niemiecką takie rzeczy.

Ja nie byłem w takiej sytuacji i nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć,
ale zadałem sobie trud, aby opisać w miarę wiarygodną ocenę sytuacji.
Żeby się rzetelnie wypowiedzieć… nie opieram się na mediach czy stereotypach.

Skoro tam mieszkasz… powinieneś wiedzieć, że nawet niekaranemu ciężko znaleźć jakąś pracę.
Na temat pracy nie będę pisał, bo to temat rzeka.
Konkurencja tzw. “poprawność polityczna” (miliony osób) za psi grosz zostaje zatrudniona,
wypychając tubylców na bruk, a jak ktoś jeszcze do tego karany to na tym bruku często pozostanie.

To samo robią Polacy np. w W.Brytanii. Pracują za psi grosz, za który już Anglik nie będzie pracował.
A Polak z przekonaniem, mówi, przecież ja mu pracy nie odbieram.
Nie wiem, czy ma tak poukładane w głowie, czy jest aż tak cyniczny.
Gdyby ich tam nie było, to pracodawcy by musieli płacić większe stawki.

Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy jak idiotycznie brzmią te wykręty.
I to jest to: usprawiedliwienie dla swojego sumienia , dużo ludzi tego potrzebuję
jak ktoś już pisał, a może i ja sam.
Mają słabą psychikę i potrzebują sami przed sobą usprawiedliwić jakiś postępek,
a inni potrzebują spowiedzi.
Nie próbuję nikogo przekonać, każdy ma swoje sumienie
i musi to po swojemu przerobić.