No jak jest niezależna? Każesz sprawdzić menedżerowi pakietów zypper / rpm czy w zdefiniowanych repozytoriach są pakiety w nowszych wersjach, a jeśli są to każesz mu wszystko zaktualizować.
Inaczej - samo z siebie się nie zaktualizuje. Trzeba uruchomić Yast albo zypper w konsoli. Tak sprawdzane są aktualizacje w repozytoriach.
W przypadku np. Firefoxa może być inaczej. Pobierasz gotową binarkę, rozpakowujesz w katalogu domowym i przeglądarka będzie się sama aktualizować, o ile nie ustawisz inaczej w about:config.
No tak to tylko chałupnictwo z binarką w katalogu domowym, o ile podczas kompilacji nie wyłączono automatycznej aktualizacji albo wpis crona z aktualizacją tylko jednego repozytorium, co może prędzej czy później zaowocować kuku
Linux to nie jest Windows, żeby się aktualizacje same z siebie robiły. Pod Linuxem jak się chce mieć aktualne paczki, to trzeba wydać odpowiednie polecenie dla menedżera pakietów. Albo w konsoli albo w GUI, ale tak czy siak samo się nie zrobi. Nooo i Linux jest tak skonstruowany, że zarówno aplikacje użytkowe (jak Chrome, Gimp, albo Libreoffice) jak i kluczowe komponenty systemu (jajko, Xorg, bash, środowisko graficzne) aktualizowane są przez jeden i ten sam mechanizm - menedżer paczek + repozytoria. Bardzo mi przykro, ale musisz przestawić się na zupełnie inną filozofię obsługi systemu i oprogramowania. W przeciwnym razie daleko nie zajdziesz.
Mam nadzieję, że cię choć trochę nakierowałem na właściwe tory.
Czemu piszesz, że musi zmienić przyzwyczajenia? Już pisałem, że można wszystko zautomatyzować, tylko trzeba zapału i czasu. Zypper i Systemd się kłaniają. Ewentualnie, to zamiast Systemd można użyć Crona. Problem tylko, że to bardzo trudno zrobić, aby działało i nie namieszało w systemie, gdy np. wymusimy aktualizację, a będą jakieś błędy. Mamy więc do wyboru - nie aktualizuj się w przypadku błędów (wtedy system musi powiadomić użytkowników, że błąd jest, np. przez polecenie wall), albo rób aktualizacje na chama, ale wtedy może nam z systemem coś złego się stać (automaty nie są doskonałe).
Oczywiście, że można, tylko po co sobie życie komplikować? Aktualizując soft/system świadomie, użytkownik ma też świadomość (o ile oczywiście czyta komunikaty), co się konkretnie aktualizuje i jakie mogą potencjalnie wystąpić problemy po danej aktualizacji. Ja takie podejście stosuję od ponad dekady i jeszcze żadna aktualizacja nic mi nie rozkwasiła. Nawet jeśli dany upgrade stwarza jakiś problem, to jestem w stanie go rozwiązać we własnym zakresie i zapobiec ewentualnej rozwałce. Właśnie tutaj jest przewaga Linuxa nad Windowsem - Po prostu użytkownik ma praktycznie pełną kontrolę nad softem. Dopisując skrypt do crontaba czy innego systemd, poniekąd się tej kontroli na własne życzenie pozbywasz. Posłużę się starą maksymą medyków: Lepiej zapobiegać niż leczyć.
@Juche Nie pomagasz. Mało tego, rozpowszechniasz nieprawdziwe informacje nt. tego jak wyglądają aktualizacje w linuksach.
Jeśli nie jesteś nawet świadomy istnienia czegoś takiego jak aktualizacje nienadzorowane, to lepiej będzie jak nie będziesz więcej zabierać głosu w tym temacie. Zgodnie z maksymą “po pierwsze nie szkodzić”.