Nieszczęście polega na tym, ze jednego dnia padły mi:
-
wifi w laptopie
-
chyba płyta główna w kompie (jakieś problemy ze sterownikiem IDE, linux działa, ale windows się nie włączył dopóki nie zrobiłem formata - pozatym urządzenia USB same mi się rozłączają)
Czy to możliwe, że przyczyną było jakieś przepięcie w sieci elektrycznej? Obydwa urządzenia były podłączone do prądu, a tego dnia był zanik napięcia (zegarek w budziku mi się zresetował). Ale laptop jest podłączany przez zasilacz, a komputer przez listwę. Czy może jakiś wirus? Trochę nie chce mi się wierzyć w przypadek…
Może jakaś nowa generacja wirusów telepatycznych gnieżdżących się w BIOSie albo zasilaczu?