Niedawno komputer (dziewięcioletni) mojej siostry zaczął strasznie wolno chodzić, co nie pozwalało nawet na przeglądanie internetu. Pomyślałem - dwa lata format nie robiony, więc może w tym tkwi problem (tym bardziej, że wcześniej komputer chodził bardzo dobrze).
Pojechałem do siostry, jednak nie zrobiłem formatu, tylko przeskanowałem w poszukiwaniu wirusów - nic nie znalazł. Później “posprzątałem” programem Advanced SystemCare. Zrobiłem reset… Dalej wolno chodzi. Powiedziałem siostrze, że najwyżej niedługo przyjadę i zrobię format. Poprosiła mnie jeszcze tylko o zgranie zdjęć na kompa. Ok, a więc podłączam aparat… Czekam, czekam. No cóż - nic się nie dzieje, więc reset. Znów czekam… Ekran cały czarny (powinny być białe napisy BIOSu). Próby ponawiałem kilka razy, lecz ciągle to samo. Za każdym razem czarny ekran, nie słychać nawet piknięcia (BEEEEEEPP! ;)). Przywracania systemu nie mogłem zrobić, bo przecież na ekranie nic nie ma (więc nie mam pewności, czy komp działa, czy to tylko błąd w wyświetlaniu).
Czy jakbym włożył płytkę z Windowsem i próbował zrobić format to by coś pomogło (skoro nie ma nawet BIOSa)?
Moja hipoteza jest taka, że wyczerpała się bateryjka na płycie głównej (a powinny być jakieś oznaki, czy od tak się wyczerpuje? Dodam, że bateria nie była zmieniana przez 9 lat :P), ale czy to pewne?