Bardzo ciekawy przykład tego jak działają bańki emocjonalno-poglądowe. Te oba ćwierki, zostały wysłane praktycznie w tej samej godzinie i opisują to samo prawdziwe zdarzenie:
Zabrakło bańki dla osób cisnących pieszo, niby gdzieś w województwie śląskim były dwie panie, co do pracy cisły po 10-20 km pieszo (bo wątpliwe jest, że miały dystans 20-40 km, podczas wywiadu widać zsumowaly z drogą powrotną do domu, by nie wychodziło, że o 3 rano już idą na pielgrzymkę pracowniczą, a do domu docierają na 22) i bańki osób skazanych na zbiorkom (autobusy/PKS-y, tramwaje, trolejbusy, rzadziej pociągi lub metro).
Moja metoda to mieć jakieś doświadczenia z punktu widzenia każdego uczestnika ruchu. Dla przykładu jeżeli chodzi o ruch drogowy, jeżdżę samochodem, jestem pieszym i staram się jeździć też rowerem, żeby mieć pojęcie. Wtedy
jadąc autem rozumiem z jaką problematyką mierzy się rowerzysta i pieszy
jadąc rowerem lub idąc na piechotę rozumiem co czuje kierowca
itp itd
Wtedy nerwówka na drodze zmienia się w zrozumienie i człowiek łagodnieje. Proste? Wiadomo ze nie;D
A podsumowując moje doświadczenie jako rowerzysty i jako kierowcy. Nie jeździjcie rowerem po drogach gdzie jest ruch samochodowy, to zły pomysł.
Szkoda dziewczyny. Szkoda bliskich, szkoda kierowcy, z którym się zderzyła.
Może jakby czasami weszła na sadistica, to inaczej by podchodziła do jazdy rowerem po ulicy.
Ja może z pół roku temu wracałem autem z pracy, jakieś 30 km przed domem, pojawiło się autko. Ciężarówka, wioząca coś, co wyglądało jak podpora pod jakiś most, czy kładkę. Betonowe, w kształcie 2xY. Blok betonu był przypięty pasami. Takie jak do przyczepek, czy bagaży, tylko wielokrotnie grubsze.
Mając w pamięci kilka sytuacji, które widziałem na sadisticu, gdy takie pasy pękają, trzymałem się dosyć daleko za autkiem. W pewnym momencie kierowca chyba dojrzał radar na końcu wioski, którą jechaliśmy i dał po hamulcach. Z ok. 80 do 50. To wystarczyło, że mu wywaliło oponę tylną, zarzuciło trochę naczepą, a pas dosłownie jak worek foliowy, pękł na krawędzi betonu i naprężony poleciał w tył, zataczając półkole. Fajny odgłos, taki bryymmp i furkot. Sprzączka przeleciała może z metr przed moją szybą. Pewnie jakby trafiła w słupek, to ścięła by oba słupki łącznie z moją głową.
Walnęła w nadkole ciężarówki, plastik wyleciał i wpadł mi pod auto. I w zasadzie nic się nie stało.
Ale jakbym tak sobie jechał jak zwykle za autem, to by się stało.
Do czego dążę? Do tego, że istotna jest wyobraźnia i wiedza, co może się stać. A bańka? Cóż, wszyscy żyjemy w bańkach. Moja bańka jsotaka, że rower jest szkodliwy na drodze, i jeśli jadę rowerem, to zachowuje się ekstremalnie ostrożnie. Bo bez znaczenia jest potem kto miał racje.