Niestety, polski sposób nauczania zabija wyobraźnie, a każe wkuwać same regułki bez konieczności ich jakiegokolwiek rozumienia. Ot, odklepiesz dobrze, znaczy że umiesz, masz 4-5.
Problem jest też w tym, że wielu ludzi uczy się tylko na sprawdziany, kartkówki itp. Innymi słowy mówiąc na krótko. A potem jak przychodzi do egzaminu to nagle trzeba cały materiał powtarzać. Tylko, czy lepiej mieć zmarnowane całe życie, czy tylko tych kilka dni?
Znam bardzo mało osób które uczą się regularnie, a wiele które się uczą nieregularnie. Jeżeli skupić się na ludziach którzy “lepiej się uczą” (bo są tacy co uczą się regularnie i nie dają sobie doskonale rady), to w zdecydowanej większości są Ci co uczą się nieregularnie. Stwierdziłbym nawet że Ci co uczą się regularnie, muszą się tak uczyć, bo nie są tak dobrzy jak Ci którym wystarczy nauka spontaniczna, by dawać sobie spokojnie radę.
Więc jak to mawia mój kumpel “pierdzielisz farmazony”