Pewnie jak dla kogo, no ale dla mnie ciekawy. Może nie z punktu dowiedzenia się czegoś nowego, bo znam te programy, ale zawsze miło jest powspominać dobre rzeczy.
A tak przy okazji - o SONDZIE pisałem kilka lat temu na blogu DP, w dwóch częściach. Wiem, że powinienem trochę je przeedytować, zwłaszcza część drugą, bo linki, które tam zamieściłem są już nieaktualne, ale z tego co wiem, to wtedy utknie on w jakieś moderacji czy gdzieś tam, więc poczekam.
Całkiem niedawno napisałem też (posiłkując się dość mocno tymi moimi dwoma wcześniejszymi wpisami blogowymi ) artykuł o SONDZIE do serwisu kosmonauta.net:
Natomiast co do reszty opisanych w artykule programów, to powiem tak: u mnie zawsze na pierwszym miejscu była SONDA. Pozostałe programy też oglądałem, choć nie wszystkie i nie z takim zainteresowaniem. W sumie lubiłem też Kwant, może i Laboratorium, czasem oglądałem Zrób to SAM.
Eurekę pamiętam jak przez mgłę, Na Przybyszów z Matplanety byłem za stary, a Lidara w ogóle nie kojarzę. Za to pamiętam też niewymieniony w artykule program Spektrum.
Pamiętacie te programy?
PS. Chyba wiadomo dlaczego nie skomentowałem tego na głównej i dlaczego tam tego wszystkiego nie napisałem.
Gdy jeszcze internetu nie było, to były książki i zainteresowania.
Wychowałem się na literaturze przyrodniczej, popularnonaukowej i na fantastyczno naukowej.
Teraz mamy czasy komputerów. To tylko kolejny stopień do poznawania. Takie czasy.
Zacznę od literatury, bo to źródło dzisiejszej prezentacji IT.
Prawie wszystko przewidział Lem - od komputerów osobistych, do zdobyczy dzisiejszej technologii.
Ile z tego czytaliście?
Powrót z Gwiazd to dzieło, w którym Lem skupia się bardziej na sprawach psychologicznych i społecznych, nie wnikając za bardzo w technikalia. Dlatego powieść ta się nie starzeje. Podobnie jest z Solaris czy Opowieściach o pilocie Pirxie.
Te powieści, w których sprawy techniczne Autor roztrząsa bardziej szczegółowo, zdradzają jednak, jak bardzo tkwił w swojej epoce. Lampy elektronowe czy nawet tranzystory już dzisiaj brzmią anachronicznie, a cóż dopiero w dalekiej przyszłości.
Opis MARAXA, a zwłaszcza sposobu jego obsługi (w Astronautach) zapewne jest kompletnie niezrozumiały dla dzisiejszych pokoleń.
W Edenie obrazy obcej cywilizacji załoga uwiecznia na … taśmie filmowej, którą potem trzeba wywoływać.
Ogólnie rzecz ujmując, im mniej szczegółowo Lem wnika w budowę i działanie urządzeń przyszłości, tym lepiej.
Lubię Lema, ale czytuję tylko te bardziej „techniczne”. Summa technologiae, Dialogi, Tajemnica chińskiego pokoju, Moloch. Solaris znam tylko z filmu. Z tej tematyki rozrywkowo bliżej mi do Wiśniewskiego-Snerga.
Co do programów, Sondę pamiętam jak przez mgłę, Kwant dużo lepiej. Do podstawówki wtedy chodziłem jeszcze.
Solaris jest trudny w odbiorze, ponieważ eksploruje zarówno problem naszej podświadomości jak i niemożliwych do przekroczenia międzyplanetarnych barier poznawczych. Akcji w klasycznym rozumieniu jest tam mało.
Dzieło to docenia się dopiero po wielokrotnej lekturze, kiedy ciąg zdarzeń nie odwraca już uwagi od różnorakich dywagacji.
Film natomiast to nieporozumienie. Skupia się on bowiem na akcji, która w tym utworze jest jedynie tłem.
Zdecydowanie niedocenianym dziełem jest natomiast Cyberiada. Poniekąd wynika to z tego, że wymaga jednak od czytelnika nieco przygotowania. Cóż zrozumie z opowieści o smokach prawdopodobieństwa ktoś, kto nie liznął mechaniki kwantowej, albo nie słyszał o liczbach zespolonych?
W bardzo ciekawym 389 odcinku SONDY pt. „Silentium Universi” (nadanym 19 czerwca 1986 roku) jest nawiązanie do LEMA i do jego „Summa technologiae”, którą Andrzej Kurek na koniec cytuje:
„Wydaje mi się, że trudno być w drugiej połowie XX wieku pełnym człowiekiem, jeśli się nie pomyśli chociaż czasem o owej, dotąd nieznanej wspólnocie rozumnych, do której ponoć należymy.”