MISSINGNO Wiecie skąd wziął się błąd w Pokemon Blue, który umożliwia spotkanie tajemniczego pokemona zwanego Missingno? Zastanawialiście się, dlaczego pojawiał się tylko w wersjach Blue i Red, ale nie było go w późniejszej wersji Green? Mam pewną teorię, która może to wyjaśnić. Wszystko zaczęło się jeszcze podczas tworzenia gry, w biurze programistów. Projektanci pracowali właśnie nad wersją Blue, kiedy usłyszeli dziwne hałasy. To coś mówiło, ale żaden z programistów nie był w stanie zrozumieć jego słów. Głos stawał się coraz głośniejszy, a jego źródło zaczęło zbliżać się do jednego z pracowników o nazwisku Takenori ta. Wystraszony Takenori zapytał “Czego chcesz!?”. W tym momencie ta rzecz nagle ukazała swoje oblicze. Okazało się, że przypomina chłopca, ucznia pobliskiej szkoły. Wyglądałby całkiem normalnie, gdyby nie to, że był cały poplamiony krwią, a jego oczy lśniły czerwienią. Co kilka sekund powtarzał jakieś dziwne słowa, które brzmiały jak “zabić radość”. Chwilę później zrobiło się jeszcze bardziej niepokojąco, kiedy zaczął wypowiadać zdanie “Missingno, nazywam się Missingno, człowiek bez numeru urodzenia” Takenori nerwowo zapytał “Jaki numer urodzenia?”, na co chłopiec odpowiedział “To numer dnia, w którym się urodziłeś. Tak jak ty urodziłeś się 31 marca 1965 roku, więc twój numer wynosi 33165. Ja nie mam numeru urodzenia, byłem tylko płodem, którego matka została zamordowana. Siłą wyciągnęli mnie z jej brzucha, po tym jak ją zabili.” - Dlaczego tu jesteś!? Cz-czego od nas chcesz!? - wykrzyczał przerażony Takenori. - Zaprogramuj mnie w grze jako Missingno, aby inni też mogli poczuć mój ból! - krzyknął intruz. - Co masz na myśli? - spytał programista. - Ich dane będą uszkadzane, kiedy mnie zobaczą. Wtedy zrozumieją, co mnie spotkało, dowiedzą się, że wszystko co dobre, może być łatwo zniszczone. - stanowczo rzekł Missingno. Takenori od razu zgodził się umieścić ducha w grze. Z jakichś powodów wiedział, co by się stało, gdyby odmówił. Reszta programistów odradzała mu tego, ale on i tak to zrobił. Pracował przez kilka dni, a gdy było po wszystkim, zagroził kolegom, aby NIGDY nikomu nie mówić o tym, co się wydarzyło. Twarz Takenoriego każdego dnia stawała się bledsza. W końcu zachorował, okazało się, że nie spał od czasu wizyty Missingno. Satoshi Tajiri (twórca gier Pokemon i sponsor wytwórnii Game Freak) jednego dnia polecił Takenoriemu, aby wziął dzień urlopu, jednak w odpowiedzi ten zaczął przeraźliwie krzyczeć “NIE, NIE MOGĘ! ZOSTAW MNIE W SPOKOJU! JESTEM ZAJĘTY!!!”. Satoshi uspokoił kolegę i zaprosił go na lunch. Takenori zgodził się na wyjście i udali się do pobliskiej kawiarnii. Programista chętnie rozmawiał z Satoshim, jednak ani słowem nie wspomniał o Missingno. Swój wygląd oraz zmęczenie Takenori wyjaśnił brakiem snu wywołanym rzekomą chorobą swoich dzieci, które złapały grypę jeżdząć samochodem z opuszczonymi oknami w deszczowy dzień. Satoshi od razu zapytał “Kto do cholery otwiera okna w deszcz? Chyba ci odbiło, Takenori!”. Programista nie rozumiał, dlaczego szef miał o to do niego takie pretensje. Kilka dni po premierze gry, Takenori obudził się w środku nocy. Gdy otworzył oczy, zobaczył pochylającego się nad nim Missingno, gdy ten rzekł “Źle to zrobiłeś! Kiedy pojawiam się w grze, powinien nastąpić błąd, który niszczy grę na zawsze!”. - Nie karz mnie! Ja nie wiedziałem!! Proszę, nie! - krzyczał mężczyzna. - Nie zrobię ci krzywdy, ale odnajdę wszystkich, którzy grali w tę grę i od teraz będę się ukazywał w każdej z nich! Wszystkie te dzieci będą mogły podziękować panu ta za zaprogramowanie tak wspaniałej klątwy. - odpowiedział Missingno. Takenori już tylko stał w swoim pokoju. Nagle przerwócił się, a jego oczy wypełniły się łzami. “DLACZEGO!? DLACZEGO???” rozpaczliwie krzyczał. Z ciemności zaczęła wyłaniać się rodzina programisty. Jego najbliżsi przez około minutę mówili i robili dziwne rzeczy, jakby nie byli sobą. Jego syn zapytał “Dlaczego to zrobiłeś, tatusiu?”, po czym jego twarz nagle zniknęła. Jego córeczka zdjęła koszulkę i wydrapała na swoim ciele napis “Tato, zmusiłeś mnie do tego!”. Jego żona wyglądała jakby została powieszona na znajdującym się na suficie wentylatorze, jej zwisające ciało obracało się niczym karuzela.Takenori krzyknął “STOP!! PROSZĘ PRZESTAŃ!” i wtedy się obudził. Od razu zdał sobie sprawę, że jego rodzinie nic nie jest. Uznał, że to jakaś choroba psychiczna. Postanowił odwiedzić szpital. W końcu przybył lekarz, aby go przebadać. Po wszystkim doktor wypisał mu receptę. Jakiś czas potem mężczyzna zorientował się, że na wydanej karcie widnieje napis “Witaj, żyjmy w radości… Zostałeś ostrzeżony, nie dotrzymałeś umowy, więc chcę cię zabić, ale nie mogę. Pozdrawiam, Płód.”. Takenori wiedział, że nie mógłby tego zrobić. Teraz wolałby umrzeć niż patrzeć, jak tysiące dzieci dosięga klątwa. Wiedział, że samobójstwo nic nie da, jest skazany na życie ze świadomością szkód, które spowodował. Gracze, którzy widzieli Missingno do teraz zastanawiają się, skąd się tam wziął. Dzieci tracą swoje save’y, kiedy próbują złapać ducha wewnątrz gry, a on sam teraz wie, gdzie ich szukać. Niektórzy twierdzą, że szkielet Kabutopsa przedstawia prawdziwą budowę Missingno. Niektórzy sądzą, że kryje się on w Aerodactylu. Obecny wygląd ducha został stworzony przez Takenoriego i nie przypomina kształtem człowieka, ponieważ programista stwierdził, że gdyby dzieciaki ujrzały jego prawdziwy wygląd, mogłyby być przerażone. Takenori miał zbyt dobre serce, aby to zrobić. Kilka innych pokemonów-błędów jak Bulbasaur, Charizard, Squirtle itp. na wysokich poziomach są uznawane za klony Missingno, które on sam stworzył, aby psuć dzieciom zabawę z grą. Sam Takenori nie ma z nimi ponoć nic wspólnego. Inni twierdzą z kolei, że reszta pokemonów-błędów są dziełem kolejnego programisty, którego nawiedzał Missingno. Kto wie, co tak naprawdę się wydarzyło. Może to nie Takenori stworzył Missingno, a ktoś inny? Kto wie… Lavender Town http://cdn.wikimg.net/strategywiki/imag … erTown.png Kiedy gra Pokemon została pierwszy raz wypuszczona do obiegu w Japoni, tysiące dzieciaków rzuciło się do sklepów aby nabyć swoją wymarzoną grę. Z tym wydarzeniem wiąże się jednak dziwne i niepokojące zjawisko. U dzieci w wieku od 7 do 12 lat, występowały częstsze krwawienia z nosa, drażliwość, bezsenność i oczywiście uzależnienie od wymienionej wyżej gry. Dzieciaki spędzały nad nią kilkanaście godzin dziennie, kiedy rodzice ograniczali im dostęp do niej reagowały histerycznym płaczem i wymiotami. Około 70% przypadków skończyło się samobójstwem. Co zaskakujące prawie w każdym przypadku, pomimo tego że wewnętrzy zegar który mierzy ilość czasu jaką użytkownik spędził na graniu osiągał już swój limit, to gra nie posuneła się nawet o krok z miasta Lavender Town. Bliższa analiza gry wykazała że w soundtracku Lavender Town znajduje się niewykrywalny dla ludzkiego ucha dźwięk. W ciągu kilku tygodni od wypuszczenia pierwszej wersji na rynek wszystkie egzemplarze po cichu znikneły ze sklepów, zastąpiono je nową wersją ze zremasterowaną wersją Lavender Town. Oczywiście wszystko zostało przeprowadzone po cichu i bez zbędnego rozgłosu jednak oczywiście jest kilka wersji które jakoś przedostały się do ogółu. Najpopularniejsza mówi o trzech brakujących tonach w nowszym wydaniu gry, tak jak o tym że brakuje w niej unikalnego binauralnego tonu. Niestety wersja ta jest niepotwierdzona z powodu wielkiej trudności z dostępem do pierwszej wersji gry. W jedynych istniejących do dzisiaj egzemplarzach, takie funkcje jak wewnętrzy zegar czy zapisywanie stanu gry przestały działać, również w wielu przypadkach gra może się zawiesić podczas pierwszej lepszej walki. Sprawa nabrała rozgłosu w 1997 roku, gdy na stronie http://cornus.lensig…/index538a.html, zaczeły pojawiać się szczegóły dotyczące tej sprawy. Teraz jak sami widzicie strona nie działa i nie wiadomo czy kiedykolwiek znowu zacznie funkcjonować. Dla zainteresowanych na portalu YouTube znajduje się oficjalna wersja Lavender Town song, która oczywiście pochodzi z drugiej wersji gry. Pokemon - druga generacja Mam historię, którą chciałbym opowiedzieć tu, na /x/. To długa historia, więc do frajerów piszących TL;DR (too long; didnt read przyp. tłumacza) to nie historia dla was, więc spierdalać. Widzicie, jestem prostym studentem mieszkającym w pokoju samotnie. Byłem bardzo podjarany wypuszczeniem gry HeartGold/SoulSilver w USA. Celowo odciąłem się od wszelakiego kontaktu z mediami a także z internetem co oznacza zero 4chana, zero /v/ (dział na 4chanie dot. gier wideo przyp. tłumacza), zero Bulbapedii (Wikipedia nt. Pokemonów przyp. tłumacza) itp. Jak zawsze byłem bardzo zajęty szkołą tak teraz stałem się kiepskim uczniem. Nie byłem w stanie kupić SoulSilvera w dacie premiery. Gdy moja szkoła skończyła się, zamówiłem SoulSilver na Amazonie (sorry, nie jestem pieprzonym piratem). Dowiedziałem się, że dostarczenie gry zajmie tydzień. Postanowiłem w tym czasie zająć się czymś, więc znowu zacząłem grać w wersję Crystal na moim GameBoy Color. Jednak, z czego zdałem sobie sprawę dawno temu, moja mama wyrzuciła jąponieważ powiedziałem jej, że mój save umarł i nie jestem z tego zadowolony. Wyrzuciła także moją wersję Silver, więc jedyne z czym zostałem to właśnie GameBoy Color. Pojechałem więc do sklepu komputerowego z używanymi grami i zakupiłem wersję Silver jedyna gra o pokemonach jaką mieli na GBC. 10 dolarów nawet niezła cena jak na ten sklep. Wróciłem do domu i zacząłem nostalgiczną podróż. Jednak zaczęły dziać się rzeczy dziwne, a także takie, dla jakich czytacie te historie. Załadowało się logo Gamefreak, ale zamroziło się. Myślałem, że to error cartridgea czy coś, więc zresetowałem konsolę. Ponownie zdarzyło się to samo. Wciskałem w kółko A i Start, wciskałem wszystkie przyciski i coś się w końcu stało. Logo zniknęło i ekran był czarny przez kilka sekund. Włączyło się menu. Grałem już, na poprzedniej zapisanej grze. Jednak wybrałem Continue, chciałem zobaczyć, jak szło gościowi, który grał przede mną. Najpierw obczaiłem jego informacje trenerskie. Nazywał się . Nie był zbyt oryginalny. Potem zobaczyłem jego profil: grał przez 999:99 godzin, miał wszystkie 16 odznak, 999999 Pokedollarów i wszystkie 251 Pokemonów w PokeDexie. Miał nawet Mew i Celebiego (rzadkie Pokemony w grze jeśli się mylę, proszę mnie poprawić przyp. tłumacza), więc myślę, że używał Game Genie (system, który umożliwia oszukiwanie w grach na konsolach Segi i Nintendo przyp. tłumacza), albo był naprawdę hardkorowym graczem. Zobaczyłem jego pokemony, żeby dowiedzieć się jaką ma hardą grupę. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że ma 5 Unownów (Pokemony które odpowiadają literom z angielskiego alfabetu przyp. tłumacza) i jednego, nazwanego HURRY (szybko przyp. tłumacza). Myślałem, że to jakiś głupi żart osoby która grała przede mną, jednak miałem ochotę zobaczyć profile tych pokemonów, co zresztą uczyniłem. Tak jak oczekiwałem, były to różne litery wśród Unown, wszystkie na piątym poziomie. Niedobrze się czułem w końcu to był teraz mój alfabet Unown. Jednak jeszcze gorzej poczułem się, gdy okazało się, że Unown są ułożone w wyraz LEAVE (uciekaj przyp. tłumacza). Szóstym pokemonem, nazwanym HURRY, był Cyndaquil. Wyglądał normalnie, jednak był na piątym poziomie z 1 punktem HP i tylko dwoma atakami: Leer i Flash. Nie wiem czemu akurat tak był nazwany, ale na chwilę obecną lekceważyłem to. Najstraszniejszą rzeczą było to, że mimo głosu podkręconego do maksimum, żaden z pokemonów nic nie mówił ani nie płakał (co czasami się zdarza). Tylko cisza. Gdy dowiedziałem się wystarczająco dużo o teamie, zamknąłem to. Zacząłem grać. Byłem ulokowany w miejscu, które wyglądało mi na Bellsprout Tower. Jednak, z jakiegoś powodu nie kręciły się tu żadne NPC (postacie kierowane przez komputer, które może spotkać gracz przyp. tłumacza). Jeszcze dziwniejszą rzeczą był ten filar na środku, nie ruszał się, był pochylony. Nie było muzyki, nie było też żadnej drabinki, wyjścia czy schodów. Albo po prostu tak myślałem. Kręciłem się kilka minut jednak nic nie mogłem znaleźć. Jednak To na pewno nie był pokój który widziałem przedtem w Bellsprout Tower. Zaglądałem do przedmiotów, szukałem Escape Rope, jednak plecak był kompletnie pusty. Nie było też żadnego dzikiego Pokemona. W końcu, poradziłem sobie i znalazłem drabinkę, która była za tym całym filarem. Ekran zrobił się czarny, a muzyka w końcu zaczęła grać. Doznałem jakiegoś niespodziewanego uczucia chłodu, gdy rozpoznałem melodię, którą można usłyszeć, gdy słuchasz radia w Alph Ruins pełnego Unownów. Próbowałem jakoś zorientować się gdzie jestem, lecz to nic nie dało. Postanowiłem użyć Flash. Jednak przed tym włączyłem mojego PokeGear, żeby zmienić tą nieprzyjemną muzykę na coś przyjemniejszego, jednak nie było ani radia, ani telefonu, ani też czasu. Była po prostu mapa, na której był Gold ( wcześniej, od teraz będę nazywał go Gold) chodzący po środku niczego. Przypomniało mi się, że Cyndaquil ma Flash, więc wyłączyłem PokeGear i użyłem Cyndaquila. Nie wyskoczył jednak żaden napis w stylu HURRY użył Flash. Pokój troszeczkę się rozjaśnił, czego potem żałowałem. Był w mrożącym krew w żyłach kolorze krwistoczerwonym z jakąś szarą drogą wiodącą na południe. Drabinki którą użyłem, by dostać się tu, nigdzie nie było. Nie miałem wyboru wybrałem się na południe. Po każdej serii 20 kroków które wykonałem, obraz robił się ciemniejszy, dopóki nie dotarłem do końca. Był tam znak, który oświadczał: ODWRÓĆ SIĘ TERAZ. Od razu wyskoczyła mi odpowiedź: TAK/NIE. Musiałem jakąś wybrać ale nigdzie nie było pytania. Zdecydowałem się na tak, mimo, że pytania nie znałem. Ekran zrobił się czarny, usłyszałem dźwięk wspinania się po drabince. Muzyka radia Unown przestała grać i została zastąpiona przez nie-tak-straszną muzykę Poke Fletu. Byłem w innym pokoju, użyłem ponownie Flesha. Nagle wyskoczyło mi: HURRY nie żyje, co naprawdę mnie zdziwiło nie było przecież żadnych sygnałów, że jest otruty, czy coś, a na pewno nie brał udziału w żadnej walce. Szybko zobaczyłem listę moich Pokemonów, ale jego już tam nie było. Co dziwne, nie było żadnego z moich Pokemonów wszystkie były zastąpione przez 10 Unownów. Zrobiłem to samo co wtedy i przeliterowałem Unowny oświadczały jasno i wyraźnie: HEDIED (on umarł przyp. tłumacza). Potem, po tej dziwnej zmianie pokój zdawał się świecić w miejscu jeszcze mniejszego pokoju wielkości czterech kwadracików. Ścianami były szare cegły, a jeśli było coś w środku ulotniło się. Poza pokojem był zbiór grobów podobnych do tych z Pokemon Red/Blue. Obszedłem cały pokój, wcisnąłem A jednak nic się nie stało. Doszedłem do wniosku, że ta gra jest zhackowana a jakiś chory pokurw sprzedał ją do Gamestopa (sklep z używanymi grami przyp. tłumacza). Jednak moja ciekawość była większa, niż rozsądek. Zobaczyłem profil jeszcze raz postaci Golda brakowało ramion. Wydawał się też jakiś mniej zadowolony, bardziej smutny, nie wiem, nie potrafię tego opisać. Z jakiegoś powodu miał też 24 odznaki, co było niemożliwe. Po kilku minutach nicnierobienia Gold nagle obrócił się i pojawiła się animacja Escape Rope. Leciał chwilę, następnie obracał się, powoli spadając, jakby się topił. Po tym ekranie muzyka przestała grać. Po lądowaniu, cały świat wokół Golda był pokolorowany inaczej. Wszystko co było czerwone teraz było białe. Nawet jego skóra. To wszystko wyglądało, jakby postacie z czarno-białego GameBoya przenieść do GameBoyColor. Gdy zobaczyłem jego profil po raz kolejny się zdziwiłem Gold nie miał rąk, a z jego oczu zdawała się cieknąć krew. Miał także 32 odznaki, co zaczynało powoli mi przeszkadzać. Zobaczyłem Pokemony 5 Unownów oraz Celebi na poziomie 100. Unowny były teraz na poziomie 15tym, a ich kształty mówiły DYING (umieranie przyp. tłumacza). Zobaczyłem profil Celebiego. Był to shiny Celebi (shiny to bardzo rzadkie pokemony, najczęściej w innym kolorze, podobnie jak poprzednio, proszę o poprawienie jeśli się mylę przyp. tłumacza) i był tylko w połowie. Jedna noga, ręka, oko. Miał tylko jeden atak: Perish Song. Byłem w tym samym miejscu co wtedy Bellsprout Tower był nawet ten dziwny filar. Wszystko było takie samo, tyle, że czerwone. Poszedłem na północ czułem, że trwa to wieczność. W końcu spotkałem jakieś NPC, było to kilka kobiet i mężczyzn. Byli rozstawieni po stronach i gapili się na tą kolumnę na środku. Byli bardzo biali i nic nie działo się, gdy podejmowałem jakąkolwiek próbę rozmowy. Szedłem na północ póki ten filar nie znikł i spotkałem Reda. Podszedłem do niego i bez wciskania A od razu zostałem przeniesiony do walki. Muzyka znowu zaczęła grać brzmiała jak ta z radia Unown, tylko odwrócona FALLOUT 2 W Fallout 2, gdy ukończysz grę masz możliwość jej kontynuowania. Pamiętasz tę zdezelowaną kryptę z początku? Tę z plamami odpadów toksycznych i windą, gdzie zabija się złote geckosy. Nazywa się “Toxic Caves” na mapie świata, ale tak naprawdę jest to mała krypta z trzema poziomami(włączając w to pierwszy poziom jaskiń, gdzie jest drabinka w dół prowadząca do właściwej krypty). Jeśli więc masz jedno z oryginalnych wydań gry i go nie patchowałeś, możesz wrócić do Toxic Caves po ukończeniu gry, a jeśli masz przedmiot “Heart pills”(pigułki na serce) z questu związanego z morderstwem Westina, możesz się sam nimi zabić w windzie. Po tym jak ujrzysz standardowy filmik o śmierci postaci, ekran pozostanie czarny i nie przejdzie do menu głównego. Po kilku minutach zaczniesz słyszeć coś w rodzaju białego szumu w jaskini. Powoli zaczniesz dostrzegać na ekranie swoją postać całą ufajdaną w gównie, które znasz z pierwszej części gry z pomieszczenia Master Mutanta. Twoja postać wstanie, gra zacznie odtwarzać swoją zwykłą ambientową muzyczkę, jednak nadal będzie w niej obecny ten biały szum. Rozejrzyj się po nowej lokacji, ale NIE PRÓBUJ nawet łamać jakiegokolwiek zamka. Te tereny są pełne programistycznych tricków twórców, które mają za zadanie chronić ich sekrety. W miarę jak będziesz się posuwał naprzód, usłyszysz jak biały szum robi się coraz głośniejszy, a ten ambientowy kawałek, do którego się przyzwyczaiłeś, zacznie się dziwnie zachowywać. Pewnie wynika to z trudności przy odtwarzaniu dwóch utworów w tym samym czasie, do czego silnik Fallouta nie był przyzwyczajony. Przechodząc przez kolejne zamknięte na klucz drzwi, zobaczysz wiele postaci, które już wcześniej pojawiały się w grze. Co dziwne, to będą jedynie te postacie, które zabiłeś, albo które powinny być martwe odkąd je widziałeś ostatni raz. Tak jak końcowe animacje, postacie będą się różnić w zależności od tego w jaki sposób prowadziłeś grę… Jeśli byłeś dobrym charakterem i próbowałeś rozwiązywać problemy bez użycia siły, to znajdziesz tylko kilku oprychów i inne nieszczęśliwe ofiary. Jeśli zrobiłeś sobie rzeźnię z każdego miasta, zobaczysz tu setki postaci. Niezależnie od tego, co robiłeś w trakcie gry, żadna z tych postaci z Tobą nie będzie rozmawiać, ani reagować na cokolwiek z Twojej strony. Nie mogą być okradzeni, zabici, przemieszczeni ani uzdrowieni. Jeśli użyjesz na nich skilli First Aid, Doctor, albo jakichkolwiek przedmiotów leczących, gra pokaże Ci komunikat: “Na to już zdecydowanie za późno, wybrańcze”. Okaże się, że ta lokacja to jakiś rodzaj piekła, zamieszkanego przez martwe postaci. Ostatnia postać, stojąca na wprost ostatnich drzwi, zawsze będzie modelem postaci gracza z pierwszego Fallouta. Jest to jedyny NPC, z którym możesz nawiązać jakikolwiek kontakt, co więcej jak do niego podejdziesz, białe szumy przejdą w crescendo i nagle ambientowa muzyczka się urwie. Jeśli po prostu przejdziesz obok niego i otworzysz ostatnie drzwi, gra odtworzy napisy końcowe, tylko tym razem z obrazkami ofiar z Hiroszimy i Nagasaki. To naprawdę przekracza granicę dobrego smaku i wielu zastanawiało się, dlaczego twórcy gry byli tak nieczuli. Jednak ci zapytani o to zaprzeczają, że takie zakończenie w ogóle istniało i że to wynik ataku hakerów. Zaraz po zakończeniu sceny przywita Cię zwyczajny ekran gry i zostaniesz wyrzucony do pulpitu. Jeśli porozmawiasz z tą postacią, wyjaśni Ci, że jest w istocie Vault Dwellerem z pierwszej części, Twoim przodkiem. Powie Ci, że jest niezadowolony z drogi jaką wybrałeś, odwróci się do Ciebie plecami, a Twoja postać zginie i zostanie kupą kości, po czym nastąpi animacja śmierci, jakiej nigdy wcześniej nie widziałeś w grze. Po wszystkim gra rozjaśni się i zawiesi komputer, zmuszając Cię do wykonania “twardego resetu”. Jest jeszcze trzecia możliwość. Są to te zamknięte drzwi, o których wspomniałem wcześniej. Są jedne drzwi, zawsze wybierane losowo, jednak jeśli będziesz miał trochę szczęścia możesz znaleźć ładunek wybuchowy by je zniszczyć. Wewnątrz znajdziesz małą skrytkę zawierającą pistolet 10mm, rozładowany i bez amunicji. Nie pasuje do niego żadna z dostępnych amunicji 10mm. Możesz załadować broń “jajkiem wielkanocnym” znalezionym w piwnicach w New Reno. Wystrzel ją w głowę ostatniej postaci. Wówczas gra zacznie odtwarzać scenę wideo przedstawiającą młodego mężczyznę grającego w niezidentyfikowaną Fallouto-podobną grę. Niektórzy mówią, że to wczesna wersja Fallouta lub Fallout Tactics, albo Van Buren, ale żaden ze screenów z tamtej gry nie wygląda, jakby był wzięty z któregokolwiek z tych tytułów. Samo wideo ma chyba w założeniu być straszne, jednak swojego zamierzonego efektu nie osiąga. Człowiek ten po prostu gra w nieznaną grę i nagle powoli obraz zaczyna być coraz rzadszy, ukazując Twój pulpit(niezła sztuczka, nie jestem pewny jak oni to zrobili). Inny dziwny trik jest taki, że wg wielu graczy, ostatnia postać oddaje tę, którą najczęściej wybierało się grając w Fallouta 1. Zarówno płeć jak i wygląd na końcu poprzedniej gry są pokazane. Z początku wygląda to jak savegame hack, trochę jak Psycho Mantis w Metal Gear Solid, ale ta sztuczka działa nawet, jeśli w pierwszą część Fallouta grało się na innym komputerze bez transferowania danych do nowego. Zaleca się nie włączać żadnego odbiornika telewizyjnego przez kilka godzin po doświadczeniu zdarzeń związanych z tym zakończeniem. Szybko zdasz sobie bowiem sprawę, że te białe szumy w grze są identyczne z tymi wydobywającymi się z telewizora. Kabel, satelita, nawet antena jeśli ciągle jej używasz, będą w jakiś sposób niepodatne na odbiór sygnału po czasie, w którym poznałeś to sekretne zakończenie. Jednak wszystkie połączenia internetowe będą nadal działać. Właśnie dlatego jestem w stanie to Wam teraz opisać. Śmieszna sprawa, że jak włączyłem telewizor z powrotem jakąś godzinę temu, a także moje głośniki…nadal słyszę jak dźwięk robi się coraz głośniejszy. Barbie.avi Witam To wszystko zaczęło się jakiś miesiąc temu, wreszcie muszę się z kimś tym podzielić. Zaczęło się na przyjęciu u mojego znajomego. Jest on artystą który wynajmuje mieszkanie na poddaszu, w przemysłowej części miasta. Jeżeli potrafisz sobie wyobrazić Detroid w latach 20’, to właśnie tak wygląda to miejsce. Kilka przestarzałych fabryk które tworzą razem potężne bloki. Większość z nich jest dawno opuszczona i zapomniana. Wracając do imprezy, troszkę przesadziłem z piciem więc postanowiłem trochę zluzować i przespać się na kanapie. Obudziłem się około 4 nad ranem, słońce jeszcze nie wstało ale było już na tyle widno że takie czynności jak poranna toaleta nie stwarzały już zbytnich problemów. Skierowałem się więc do łazienki, starałem się cichutko stąpać na palcach aby nie pobudzić pozostałych członków zabawy, którzy, sądząc po ilości porozrzucanych butelek już dawno odpłynęli. Gdy korzystałem z ubikacji przez okno mogłem podziwiać panoramę opuszczonego, porzuconego miasta. Przypomniałem sobie jak bardzo lubiłem takie miejsca gdy byłem mały, miejsca ciemne, pozbawione życia, tętniące tajemniczością ale z drugiej strony dziwnie spokojne. Zrobiłem co miałem do zrobienia w kiblu, wróciłem na kanapę i starałem się ponownie zasnąć. Po około 45 minutach wpatrywania się w sufit, liczenia baranów i Bóg wie czego uznałem że nie mam zamiaru spędzić tutaj ani chwili dłużej. Odstawiając swoją męską dumę na bok, postanowiłem obudzić swoją dziewczynę i poprosić ją czy mogła by odwieźć mnie do domu. Myślałem o tym, aby wrócić na piechotę, ale o tej godzinie było to zbyt niebezpieczne miejsce aby wybierać się gdziekolwiek. Jest fantastyczną dziewczyną więc chętnie się na to zgodziła i powiedziała że będzie tam za około pół godziny, jak tylko dotrze to zadzwoni do mnie żebym wyszedł na zewnątrz. Niestety moja komórka rozładowała się po około 10 minutach, więc postanowiłem że będą wyglądał za nią przez okno. Siedziałem tak chwilę przy tym oknie czując że moje powieki robią się coraz cięższe aż wreszcie zapadłem w niespokojny sen. Nagle jakiś hałas wyrwał mnie ze snu. Nie był strasznie głośny, ale to wystarczyło abym powrócił do rzeczywistości. Wyjrzałem przez okno poszukując źródła dźwięku ale nie zobaczyłem nikogo. Jednak po drugiej stronie ulicy, obok wielkich kontenerów leżał komputer i rozbity monitor którego wcześniej tutaj nie było (w czasie imprezy parę razy wychodziłem wynieść śmieci i żadnego komputera tam nie było). W tym samym momencie usłyszałem warkot silnika i zobaczyłem samochód mojej dziewczyny. Zszedłem na dół, przytuliłem ją i już miałem wsiadać do samochodu, kiedy przypomniało mi się że mój przyjaciel potrzebował kilku części od komputera, więc postanowiłem przejść się koło kontenera aby sprawdzić czy może dałbym rade uratować jakieś części z leżącego tam sprzętu. Monitor był bez wartości - całkowicie rozbity. Jednostka ku mojemu zdziwieniu wyglądała na praktycznie nową, więc włożyłem ją do bagażnika i odjechaliśmy. Całkowicie o niej zapomniałem , dopiero gdzieś tydzień od tamtego zdarzenia zadzwoniła moja dziewczyna że jednostka ciągle znajduje się w bagażniku i że mam pół godziny aby ją odebrać. Tej samej nocy przywiozłem ją do domu i postanowiłem najpierw podłączyć jednostkę do monitora i sprawdzić czy nadal działa - ku mojemu zdziwieniu działała znakomicie. Na dysku twardym był zainstalowany system Windows XP i był zupełnie wyczyszczony. Z chorą ciekawością postanowiłem przeszukać dokładnie cały system. Do wyszukiwarki wpisywałem słowa takie jak “porno”, “cycki” czy “cipka” w nadziei że znajdę jakieś zupełnie odjechane a może nawet nielegalne filmy czy zdjęcia pornograficzne których poprzedni właściciel starał się pozbyć. (Nie)Stety moje poszukiwania nie przyniosły żadnego efektu. Wyszukiwanie zdjęć - nic. Więc zabrałem się za wyszukiwanie filmów. Tutaj pojawił się jeden jedyny plik. Ukryty w folderze WINDOWS/system32 o rozszerzeniu avi. “Barbie.avi”. Co innego mogłem zrobić ? Uruchomiłem go… Teraz jest właśnie ten moment gdy wszystko robi się naprawdę dziwne. Film wydawał się nie być poddany jakimkolwiek obróbkom, trwał około godziny. Przedstawiał siedzącą na krześle kobietę na białym tle. Przewinąłem film do przodu i ciągle widać było na nim tą samą siedzącą kobietę. Wtedy postanowiłem pooglądać dokładnie cały film aby dowiedzieć się czegoś więcej, szczególnie interesowało mnie to o czym ona mówi… Niestety po około 15 sekundach nagranie jest fatalnej jakości a jej głos ginie w białym szumie. W ten sposób nie doszedłbym do niczego, więc postanowiłem wrzucić ten film do jakiegoś programu który zajmuje się obróbką audio i pobawić się w odizolowanie jej głosu od reszty szumów. Troszeczkę pomogło ale dalej nie byłem w stanie zrozumieć co chce powiedzieć. Byłem już wtedy bardzo zaintrygowany całą sprawą więc zacząłem zwracać uwagę na język jej ciała i mimikę twarzy. Uznałem że ktoś musi zadawać jej jakieś pytania, ponieważ od czasu do czasu przestaje ona mówić i uważnie słucha, a następnie znowu coś mówi. Od 15 minuty filmu, jej twarz wyraźnie poczerwieniała - jakby ktoś zadawał jej bardzo intymne pytania, lecz nadal odpowiada na każde z nich. Wkrótce po tym zaczyna płakać. Szlocha histerycznie już do końca filmu. Jednym z niewielu słów jakie byłem w stanie rozczytać z ruchu jej warg to “skóra”. Powtarza to słowo wiele razy podczas całego materiału a nawet w pewnym momencie ciągnie się za skórę na ręce. Wydaje się być z niej bardzo niezadowolona. Jest znacznie więcej rzeczy które muszę wam opowiedzieć, ale robi się późno i nie mogę już kontynuować. Resztę napiszę jutro. Boże chroń moją duszę. Po tym czasie Autor tematu (ponieważ pasta pochodzi z sekcji /x/) znika na dzień, po czym pojawia się i dokańcza swoją opowieść. OP TUTAJ (OP znaczy Original Poster co oznacza mniej więcej autora tematu) : Po około 40 minutach płacze już tak mocno że ledwo może patrzeć do kamery. W tym miejscu przestaje cokolwiek mówić i przez resztę materiału po prostu płacze, a jej głowa jest spuszczona w dół. Co jest bardzo dziwne nie porusza się ani nie wstaje… po chwili obraz robi się kompletnie czarny. Byłem cholernie oszołomiony kiedy film dobiegł końca. Oglądałem ten film jeszcze kilkanaście razy w ciągu tamtej nocy, starając się wychwycić najmniejszą nawet poszlakę która pozwoliłaby mi dowiedzieć się czegoś więcej. Czułem się bardzo niezadowolony z wyników, chciałem wiedzieć więcej. Wtedy też zauważyłem że wyciemnienie trwa około 10 minut a około drugiej minuty film rozpoczyna się od nowa. Jest teraz bardzo zniekształcony prawie nie nadający się do oglądania. Widziałem na nim parę nóg które spacerują wzdłuż torów kolejowych, nie widać nic więcej tylko małą stację kolejową w oddali. Domyślam się że kamera przypadkowo sama się włączyła lub jej właściciel zapomniał ją po prostu wyłączyć. Osoba na filmie spaceruje wzdłuż torów około 6 minut a następnie skręca do lasu i przechodzi przez coś co wygląda na zrobioną ze sklejki kładkę. W tym miejscu film już definitywnie się kończy. Moje serce zaczęło bić szybciej, niedaleko mojego domu znajduje się stara stacja kolejowa która wygląda bardzo podobnie do tej którą możemy zobaczyć na filmie. MUSIAŁEM to sprawdzić. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela Ezra - typowy “byczek” jak zwykło się takich ludzi określać. 6’4 wzrostu i 250 funtów mięśni. Przekonałem go aby wyruszył wraz ze mną na małą ekspedycję. Sam nie jestem jakimś wymoczkiem, ale czułem że zabranie dodatkowych extra mięśni na wyprawę do lasu w poszukiwaniu Bóg-wie-czego jest bardzo dobrym pomysłem. Cały ten plan nie pozwolił mi tamtej nocy zmrużyć oka. Następnego ranka w słoneczną Sobotę, wziąłem latarkę, aparat oraz moją 7-calową “sztywną” pałkę teleskopową o metalowym wykończeniu po czym wyszedłem na spotkanie z Ezarem. Kiedy dotarłem do jego domu właśnie przewracał się na drugi bok pogrążony w głębokim śnie. Kiedy go obudziłem, grzecznie kazał mi “spierdalać”. Byłem już spakowany i przygotowany psychicznie na moją przygodę więc postanowiłem nie odpuszczać. Z nim czy bez niego. Nieważne - wyruszam ! Niecałe pół godziny później zaparkowałem swój samochód na stacji kolejowej, wziąłem moje rzeczy i wskoczyłem na tory. Po pewnym czasie, zauważyłem kawałek złamanej kładki, zrobionej oczywiście ze sklejki. Moje kolana niemal ugięły się z wszechogarniającego podniecenia. Szedłem powoli szlakiem wyznaczonym przez kładkę, zwracając baczną uwagę na wszystko. Zatrzymywałem się od czasu do czasu aby uklęknąć i nasłuchiwać kogokolwiek lub czegokolwiek… lecz dookoła było tak cicho. Nigdy wcześniej w swoim życiu tak się nie denerwowałem. Tak naprawdę nie miałem nawet bladego pojęcia co mogę zastać na końcu drogi. Gęsty las powoli ustępował miejsca łące, wtedy też TO zobaczyłem - dom który wyglądał jakby został dosłownie pożarty przez las. Na pierwszy rzut oka mógłbyś powiedzieć, że nikt w nim nie mieszkał przez 20 może 30 lat. Miałem ze sobą aparat i pstryknąłem parę fotek. Kilka metrów od domu widziałem także wiatę zbudowaną z blachy, teraz już kompletnie zardzewiałej. Przez chwilę siedziałem ukryty wśród drzew wszystko bacznie obserwując. Nie chciałem wyjść na otwarte pole, miałem złe przeczucie że coś lub ktoś może mnie zobaczyć. Minęło kilka dobrych minut nim zebrałem w sobie wystarczająco dużo odwagi by ruszyć w stronę domu. Drzwi były częściowo otwarte, uchyliłem je trzymając w mojej ręce przygotowaną wcześniej latarkę, stwierdziłem z ulgą że wnętrze jest całkiem dobrze oświetlone. Odłożyłem więc latarkę i wyjąłem aparat aby zrobić kilka zdjęć. Nie było tam żadnych mebli, a po podłodze walały się kawałki drewna, masa gruzu i wszystko co możliwe. Ruszyłem w głąb domu, widziałem różne rzeczy do których nie przywiązywałem wtedy większej wagi, lecz teraz kiedy myślę o nich z perspektywy czas, wydają mi się one bardzo, a nawet bardzo bardzo dziwne. Pierwszą dziwną rzeczą był drzwi które prawdopodobnie prowadziły do piwnicy, wyglądały na zbyt nowe i nie pasowały zupełnie do tego całego dusznego i starego domu. Co więcej jako jedyne drzwi w całym domu były zamknięte. Gdy wdrapałem się na drugie piętro, widziałem kilka krzeseł i składany stół które też wydawały się zupełnie tutaj nie pasować (tak jak drzwi były zbyt nowoczesne). Lecz to co najbardziej mnie niepokoiło to łazienka. Kurz z lustra był wytarty, nad wanna była zawieszona czysta plastikowa zasłonka z której spływało kilka kropel wody ! W tym samym czasie usłyszałem głośny jęk. Starając się opanować ogarniające mnie przerażenie, wyskoczyłem przez okno jak oparzony i ile sił w nogach pognałem w kierunku torów. W połowie drogi zdałem sobie sprawę że jęk był bardzo podobny do dźwięku który wydają rury wodociągowe kiedy ktoś otwiera zawór lub kiedy po prostu płynie przez nie woda. Chwila ulgi zmieniła się w horror kiedy do głowy przyszło mi pytanie : “Dlaczego w zasranym opuszczonym domu który znajduje się w samym środku pierdolonego lasu, przez rury płynie woda i najprawdopodobniej ktoś właśnie z niej korzysta ?”. Od tamtego czasu nie było mnie tam i nie mam najmniejszego zamiaru wracać. Więcej wiadomości od OP nie stwierdzono. Na koniec kilka zdjęć które pojawiły się w temacie : http://img175.imageshack.us/img175/8092 … 301166.jpg (Opuszczony dom) http://img179.imageshack.us/img179/4426 … 864093.jpg (Scena która prawdopodobnie rozpoczyna film barbie.avi) Tak naprawdę sprawa zostaje nierozwiązana do teraz (nawet mam zamiar stworzyć osobny temat na potrzeby tej sprawy). Oczywiście powstało masę spekulacji np. że jest to sprawa “nielegalnych zabiegów kosmetycznych” coś jak Polska “Doktor Barbie”, oraz inne kwestie np. “pewnego rodzaju eksperymenty psychiczne”. Co najważniejsze mam nadzieję że się będzie podobać . Na Youtube znalazłem nawet fragment (czy jest to oryginał czy nie nie mam pojęcia) : Netografia: Paranormalne.pl