Prowadzący wymagał zapamiętywania, ja akurat się tego nauczyłem. Z drugiej strony niektóre profesje wymagają zapamiętywania (choćby prawo, medycyna) więc “wykucie na blachę” niekoniecznie jest złe.
Zdecydowanie warto, o ile oczywiście wybierzesz odpowiedni dla siebie kierunek studiów.
I teraz najważniejsze:
Nie chodzi o papierek, chociaż może się przydać.
Nie chodzi o pracę chociaż tu także mogą się przydać. Jednak pracę się zmienia i nie zawsze pracuje się w zawodzie wyuczonym.
Chodzi o Ciebie, o Twoje horyzonty, o Twoje patrzenie na świat. Jeżeli utrafisz z kierunkiem to zdobędziesz bogactwo niezależnie od tego czy będziesz pracował w zawodzie czy nie.
Są różne kryteria opłacalności, czasem wartości niematerialne, duchowe są cenniejsze od tych materialnych.
Trudno stwierdzić - z jednej strony wydaje się to być całkiem opłacalną opcją. Z drugiej strony studia, to w sumie 5 lat wyjętych z życia.
Studia - tak, ale przede wszystkim takie, które będą dostatecznie wartościowe.
Studia - to także okres wielu przywilejów studenckich.
Proponuję tutaj sprawdzić - zobacz link: https://www.konto-studenckie.pl/
Stosując ten argument, praca to w zasadzie 45 lat wyjętych z życia. Z dojazdem i powrotem kradnie ci dziennie przez pięć dni w tygodniu około dziewięciu do dziesięciu godzin z doby. Jak dodasz to tego sen. to wyjdzie około 17 godzin. Ile raptem dla ciebie zostaje? Zakichane pięć godzin własnego życia dziennie. Warto dla tych durnych pięciu godzin tracić czas na życie?
Studia warto jest mieć. Nawet informatyczne. O wiele łatwiej znaleźć pracę bez doświadczenia ale posiadając jakis tam dyplom kwalifikacji. Bo pracodawca będzie wiedział, ze coś tam liznąłeś. Ale musisz wiedzieć, ze praktycznie w każdym zawodzie więcej informacji będziesz musiał zdobyć samodzielnie tak więc czeka Cię więcej pracy.
Jeśli chodzi o przywileje studenckie to nie ma ich wielu. Nawet konto studenckie mozna sobie otworzyć nie będąc studentem (nie mozna mieć tylko ukończonych 26 lat). https://www.tanie-konto.pl/ranking-kont-osobistych/
Zniżka 50% na przejazdy to mało? To są oszczędności rzędu 100 zł miesięcznie, niektórzy tylko z tego powodu zapisywali się na jakieś niepopularne kierunki, odbierali legitymację i nigdy więcej się już nie pojawiali.
Ja nie poszedłem na studia.
Po pierwsze w moim zawodzie o wiele bardziej liczy się portfolio i praktyczne umiejętości, a szkoły kształcące ludzi w tym kierunku można policzyć na palcach jednej ręki. Po drugie studia są cholernie długie, i to czas gdzie nie zarabiasz dobrej kasy, musisz poświęcać czas na naukę i po tylu latach spędzonych w gimnazjum/liceum po prostu mi się nie chciało, wolałem iść do policealnej na dwa lata. Po trzecie, mam wrażenie że dla wielu osób studia to przymus. Musisz iść do szkoły, potem na studia, potem się ożenić, pracować codziennie 8h, mieć dzieci i umrzeć. Dla mnie całkowicie bez sensu, jeśli tak miałoby wyglądać moje życie to wolałbym się chyba nie urodzić. Dlatego wolałem nie iść niż iść na byle jaki kierunek żeby tylko mieć skończone studia.
Ja bym nie poszedł. Najbardziej przez zbyt duży wkład trudności, które często nie przynoszą oczekiwanych korzyści i do tego kilka lat dodatkowej nauki z dużymi wydatkami. Co do rówieśnictwa, nie widzę sensu aby się o nie starać podczas nauki. Ucząc się indywidualnie z powodu padaczki, tylko przez gimnazjum chodziłem do szkoły na zajęcia sam na sam z nauczycielem i więzi ze swoją klasą nie utrzymałem. Teraz będąc blizej końca liceum, nauczanie mam ponownie w domu, bo takie przepisy obecnie są. Sądzę że rodzina z bliskimi mi wystarczy, tym bardziej że siedzę w domu dłuższy czas. Nie sądzę żebym zdał maturę, nie mogąc przestać się buntować przeciwko literaturze, od której odchodzę bez rozważania średniowiecznych lat, jakby były zupełnie przestarzałe dla mnie i całej młodzieży. W każdym razie za rok gruchnę jak grochem o ścianę tym wszystkim co zapamiętałem z tych książek i nie spojrzę na nie więcej. Przepraszam za to wsystko ale jestem wkurzony tym wszystkim
Są inwestycje krótkoterminowe i są inwestycje długoterminowe. Edukacja jest tym drugim.
Piszę to jako człowiek 60 letni, powoli zmierzający do kresu swojej ziemskiej drogi.
Mając kilkanaście lat również buntowałem się przeciw obowiązującym lekturom, wytykałem ich anachronizm i nudę, irytowała mnie konieczność uczenia się przedmiotów kompletnie niezgodnych z moimi zainteresowaniami. Po co wbijać do głowy informacje o wydarzeniach, mających miejsce gdzieś daleko kilkaset lat temu? Zarzutów miałem wiele.
Jednak z czasem okazało się że ta zbędna, balastowa wiedza wiele lat później stała się użyteczna w sytuacjach o jakich nigdy kiedyś bym nie pomyślał.
I nie chodzi o sprawy zawodowe, chociaż i tu oddziałuje ona, choć nie wprost.
Ja, któremu z nadludzkim wysiłkiem przychodziło kiedyś napisanie wypracowania (zdarzyło mi się takie, które miało czternaście zdań a zawierało wszystko co w temacie było istotne), dzisiaj publikuję całkiem długie teksty na niniejszym forum. Językiem polskim posługuję się, - jak mniemam - nie najgorzej, co zawdzięczam znienawidzonym niegdyś lekturom.
Lektury owe doceniłem zresztą w odpowiednio późnym wieku. Jak obecnie rozumiem, aby je właściwie strawić potrzebne jest jakieś doświadczenie życiowe, jakiś dorobek własnych przemyśleń, czasem dociekań, których po prostu braknie kiedy ma się kilkanaście lat.
Z wiekiem zmienia się także hierarchia wartości, coś co uważało się za pierdoły, zaczyna się traktować poważniej.
Dzisiaj, jako starszy już pan, podczas wędrówek, które zawsze były moją pasją, oglądam pozostałości celtyckich obozów, ruiny po Rzymianach a także skały powstałe ze szkieletów stworzeń zamieszkujących Ziemię setki milionów lat przede mną. To przeszłość, coś co minęło, ale jest mi bliskie jako że ja sam niedługo tą przeszłością będę.
Gotyk, barok i jego przesadna odmiana czyli rokoko, styl romański, te wyrazy przestały być dla mnie pustymi nazwami. Teraz widzę ślady po potopie szwedzkim a także po wojnie trzydziestoletniej.
U Świętej Anny w Augsburgu przechadzam się tymi samymi krużgankami co Marcin Luter. I wiem co to była Reformacja, chociaż tak bardzo nie lubiłem w szkole historii.
Kiedy w miasteczku na pograniczu niemiecko-austriackim natknąłem się na bramie zamkowej na wielki herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów rozpoznałem go chociaż z wielkim zdumieniem. Okazało się że żyła tam córka naszego króla, Kazimierza Jagiellończyka, wydana za bawarskiego władcę. W obcym, uważanym niegdyś przeze mnie za nienawistny kraju, znajduję polskie ślady i mam poczucie wspólnoty narodowej z tymi ludźmi.
Tak, nie lubiłem w szkole historii. Sam nie wiem kiedy coś się we mnie zmieniło i dzisiaj jest ona zawsze gdzieś w pobliżu.
A to tylko jeden przedmiot, podobnie mogę napisać o biologii, o wychowaniu muzycznym, o geografii.
Widzisz, na początku nie wiadomo jaką ścieżką rozwoju podąży nasza osobowość. To, co szkoła nam - często na siłę - przekazała, może zakiełkować w późniejszym życiu niczym utajone ziarno. W rezultacie dodać życiu barw tak jak kwiaty ubarwiają łąkę.
Na zakończenie dodam uwagę, moim zdaniem istotną. Nie warto patrzeć na edukację tylko pod kątem przyszłej pracy. Jesteś Człowiekiem a nie pracownikiem-robotem. Pracę się zmienia, ze sobą pozostaje się do końca. Wiedza to inwestycja długoterminowa, nawet jeżeli w krótkim okresie nie przynosi profitów to w długim jednak zawsze zyskujesz.
Dlatego nie rezygnuj ze studiów, o ile masz możliwość studiowania. Być może w ich trakcie zarazisz się pasją, która rozświetli Twe życie pomimo choroby. Czytałeś osobiste wyznania Hawkinga? Warto.
Wszystko wiem, bo już nie jeden raz mi tłumaczono podobnie jak pan. Ja zamierzam modelować swoje życie bliżej dzisiejszych czasów jak większość młodych ludzi, nie wspominając tu o religii, a według mojej wizji, dalsza nauka to co innego i życie co innego. Najbardziej podchodzę do informatyki i dużo mnie nauczyły poradniki oraz własne próby. Żeby się nauczyć czegoś więcej np. programowania można pójść na kursy, nawet online bez wychodzenia z domu. Niepełnosprawny kolega mojej mamy, zupełnie niezdatny do nauki z długopisem i papierem po złamaniu kręgosłupa przez nieudany skok na główkę w 15 roku życia, uczył się przez internet i jak wiem, ma swoją stronę i czasem robi coś na zlecenie. Nie wiem ile zarabia ze swoją żoną, ale ma dość sporego kompa niczym gamingowego z przezroczystą obudową i niebieskim podświetleniem migoczącym do rytmu za 10 tysięcy. To co czytam w sieci o pracy w domu przez dłuższy czas, czy wiem od znajomych, zachęca mnie aby w to wejść w przyszłości, tym badziej że myślę o łatwiźnie i oszczędnościach, wynikających np. z braku posiadania samochodu, a wysiłek fizyczny tylko z przyjemności uprawiania sportu. Podróże nie są mi potrzebne do życia, tym bardziej że kosztują, tylko własna przestrzeń. Poza tym, przy dzisiejszym upodleniu świata, uważam że lepiej go nie zwiedzać i nie ryzykować życia nawet na długą jazdę, chyba że w celu przeprowadzki, a telewizję z chęcią bym wyrzucił przez okno, ale ojciec nie ma co robić w wolnym czasie
Studia tylko techniczne plus jak jesteś dobry z matematyki to sobie poradzisz. mgr. inż przed nazwiskiem na start zarobisz więcej niż nauczyciel przed emeryturą. programista to zależy jak jesteś dobry aby nie zostać klepaczem kodu za 4 tys. netto. Administrator sieci, baz danych tu jak jesteś dobry to zarobisz dobrze. Nie patrz na ludzi co mówią, że ktoś tam z rodziny zarabia 10-20 tys w branży, tyle zarabiają naprawdę dobrzy. Ja zajmuję się obsługą firm i instytucji, trzeba mieć dużą wiedzę z IT w każdym temacie. Na zarobki nie narzekam ale to moje hobby i pracuję od 23 lat w branży. Moja pierwsza praca to inżynier serwisu Dell
Zanim poszedłem na studia byłem przekonany, że będę w życiu robił stronki www w PHP. Studia zmusiły mnie do poznania SQL, C, C++, C#, Javy, projektowania systemów, tworzenia testów, dokumentacji. Jeszcze na studiach znalazłem pracę w… programowaniu w C#. SQL, Java i zadania projektowe pozwoliły mi przejść na stanowisko team leadera i także osoby nadzorującej architekturę całego systemu. Nie sądziłem, że ta wiedza mi się przyda - a jednak się przydała. Potem zmiana pracy i już nowa technologia - i znowu wiedza ze studiów się przydała. Dzięki Javie łatwo nauczyłem się pisania aplikacji na Androida którymi do dzisiaj zajmuję się po godzinach. A w PHP robię od czasu do czasu jakieś małe projekty głównie dla znajomych. Jakbym nie poszedł na studia, dalej klepałbym stronki w PHP. Nie sądzę, żebym zarabiał tyle ile oferują mi dzisiaj pracodawcy.
Studia zmusiły mnie do poznania tych rzeczy. Bez tego nie byłbym tu gdzie jestem. Nie żałuję, że poszedłem - ale każdy ma wolny wybór.
Ten wpis został oflagowany przez społeczność i został tymczasowo ukryty.
Ten wpis został oflagowany przez społeczność i został tymczasowo ukryty.
Ja próbowałem kilka razy przejść przez studia techniczne i mi się to nie udaje. Ostatnio w wieku 40 lat byłem na zaocznych uś informatyka. Już kij z tym ze inni studenci mieli o 20 lat mniej. Ale materiał przedstawiony na uczelni wydał mi się na tyle trudny i nie do ogarnięcia dla człowieka pijącego i żyjącego normalnym życiem 40 latka, nie studenckim , który kojarzy się z integracja w grupie, ze zrezygnowałem,.
PS. Po 50 chce spróbować jeszcze raz
Odgrzewam kotleta, no trudno
Co mi dały moje studia? 1) umiejętność zadbania o swoje sprawy. 2) Drugim i chyba największym plusem byli ludzie. Uważałem się za osobę bystrą w komputerach, wygrane konkursy informatyczne w liceum , praca jednocześnie ze studiami itp. To nie do końca było prawdziwe. Okazało się, że liceum w małym mieście nie było żadnym wyznacznikiem umiejętności.
Na studiach poznałem i potem miałem przyjemność pracować z ludźmi, którzy wielokrotnie przewyższali mnie talentem w programowaniu, umiejętnością projektowania, znajomością świata *nix i świadomością tego jak działa Internet. Dzięki tym kontaktom nie utknąłem na poziomie informatyka od Windows (który to system swoją drogą bardzo lubię).
Trzecia 3) i ostatnia rzecz. Papierek. W pracy praktycznie nie używam wiedzy zdobytej na studiach (no może z wyjątkiem baz danych). Papierek jest takim kluczem, dzięki któremu moje CV w ogóle było prane pod uwagę. Pracodawca mi powiedział, że jak ma pan papierek z tej uczelni to ja wiem że pan powinien posługiwać się pewnym językiem, mieć pewne nawyki, sposób rozumowania. Po prostu łatwiej się dogadamy.
Ne potrafię na dziś dzień doradzić, czy warto, choć fakt że wszyscy zdolni informatycy jakich poznałem albo mieli studia albo je robili. To zależy od osoby. Dziś ta historia mogłaby zupełnie inaczej wyglądać. Czasy się zmieniają. Internet, kursy online, praca zdalna, koronowirus itp. Inny świat.
Moja rada. Jak masz talent w kierunku np informatyki to go rozwijaj. Koniecznie pracuj z ludźmi lepszymi od ciebie. Podejmuj wyzwania, uczestnicz w projektach. Mobilizacja, żeby ruszyć się z miejsca jest niezbędna. Jeżeli nie podejmiesz wyzwań praktycznych a jedynie skupisz na kursach, to będziesz się uczył, uczył, uczył…
No i oczywiście to moja opinia, każdy powinien mieć swoją. Życie cudzym życiem gwarantuje katastrofę
Opłaca, zawsze pójście na studia wzbogaca Cię o kontakty, kształtuje Twoją osobowość, a także powiększa Twoje horyzonty intelektualne. Ja co prawda nie skończyłem i nie obroniłem tytułu magistra, ale mam licencjat i pewne doświadczenia życiowe