Czy usunięcie watermarku z e-booka to przestępstwo?

Powiem w skrócie.

Kupiłem e-booka w księgarni. Oczywiście zabezpieczony jest on znakiem wodnym zawierającym, jak się później dowiedziałem jakieś tam moje dane i dane o zamówieniu. Chciałbym tego e-booka teraz pożyczyć koledze i tu nasuwa się dylemat. Co będzie jeśli kolega wrzuci go do internetu albo w jakiś inny sposób rozpowszechni? Domyślam się, że to ja będę odpowiadał za taką ewentualność. Czy jeśli usunę ten watermark, nie znam się na tym ale podejrzewam, że wystarczyło by przekopiować tekst do notatnika i zrobić z niego PDF-a lub dowolny inny format. Czy to będzie legalne?

Jak pożyczam komuś normalną książkę to nie podpisuję się tam na każdej stronie :slight_smile:

Ale normalna książka nie mieści się na chomiku. Jest jedna i koleś musi ci ją zwrócić. Z PDFem jest inaczej. Każda jego kopia jest tożsama z oryginałem. I tu jest pies pogrzebany. Osobiście nie trawię watermarkowania i znakowania produktów, które nabyłem. To tak jakby ktoś mi w twarz pluł i mówił: wiem, że chcesz ukraść!

Z drugiej strony jednak rozumiem wydawców. W dobie digitalnych zmian trudno im się przestawić na myślenie “share it and keep it”.

m.

Jeśli on rozpowszechni problem będziesz mieć Ty. Nie jesteś pewny kolegi to niech kupi na internecie ebooka:)

Usunięcie zabezpieczenia jest legalne, jeśli ma na celu uruchomienie książki na innym urządzeniu, które do nas należy. Jeśli to są znaki wodne itp… Będzie to nielegalne, jak użycie cracka.

Dziś na blogu http://www.dobreprogramy.pl/Monczkin/Moj-ebook-a-moje-prawa,47971.html:slight_smile:

ebooka nie dotyczą takie same zasady jak zwykłej papierowej książki. ebook jest przypisany ‘dożywotnio’ do konta/użytkownika. jeśli nie jesteś pewny znajomego to niestety ryzyko wzrasta. mimo, że plik udostępnił ktoś inny, to są w nim zapisane Twoje dane i to Ty jako jego właściciel ponosisz konsekwencje (zresztą są na to nawet odpowiednie pkt w regulaminach sklepów). możesz ew. próbować Swoi sił w sądzie jeśli coś się ‘rypnie’.

Dzięki za podpowiedzi. Wychodzi na to, że “Dobry zwyczaj nie pożyczaj”

Wiadomo, że z zapisami licencji się nie dyskutuje ale jednak, jest to moja książka skoro ją nabyłem, i takie “zabezpieczenie” nakłada na mnie jakąś dziwną odpowiedzialność, która w wielu przypadkach wymaga ode mnie dbania o interesy wydawcy czy sprzedającego.

Spójrz na to z innej strony… Kupujesz książkę, która jest podpisana na paru stronach Twoim imieniem i nazwiskiem, pożyczasz komuś kto ma możliwość za darmo skserowania całej książki i udostępnia ją dalej… Finalnie i tak Ty będziesz mieć problem, tak jak w przypadku ebooka.