Czy uzywanie wirtualnego komputera chroni przed wirusami?

Witam,

Chcialbym zapytac expertow:

Czy zainstalowanie wirtualnego komputera z linuxem, na ktorym uzywalbym TYLKO przegladarki internetowej, TYLKO w celu transakcji internetowych daje mi gwarancje bezpieczenstwa?

Aby chronic sie przed keyloggerami do wpisywania hasel mozna by uzywac wirtualnej klawiatury.

Gdyby to bylo mozliwe nie trzeba by sie bylo martwic o wirusy na komputerze glownym, gdyz w najgorszym razie szpiegowalyby normalna aktywnosc w internecie, a hasla bylyby bezpieczne.

Czy istnieje jakis sposobna ochrone danych z wirtualnej maszyny w taki sposob, aby majac pewnosc, ze jest ona nie zawirusowana nie bylo znaczenia czy komputer glowny jest zakazony jakims wirusem? W koncu nigdy nie mozemy miec 100% pewnosci, ze nie mamy najnowszego rootkita.

Ciekawia mnie Wasze opinie :slight_smile:

(edytuje uwzgledniajac dotychczasowe wypowiedzi, za ktore dziekuje :slight_smile:

keylogger i tak zczyta dane z klawiatury jeśli zainfekowany będzie system nadrzędny, poza tym po co? aktualnie banki mają tyle zabezpieczeń(sms, token), że to wydaje się być zbędnym kłopotem. . . ale to tylko moje zdanie ^^

Na komputerze może być zainstalowany jakiś program przechwytujący to, co wpisuje się na klawiaturze. Wirtualny linuks może być bezpieczny, ale komputer do którego podłączona jest klawiatura już nie.

Zawsze jakimś wyjściem może być wpisywanie haseł za pomocą wirtualnej klawiatury wyświetlanej na pulpicie wirtualnego komputera. Teoretycznie można sobie wyobrazić możliwość rekonstrukcji wpisanego tekstu dzięki zapisom ruchów myszki, ale to nie takie proste.

Natomiast hasło zapisane w pamięci przeglądarki wirtualnego komputera jest tam bezpieczne, o ile ktoś nie skopiuje całego pliku wirtualnego komputera (przez internet raczej nierealne, bo to kilkaset MB).

Program do przechwytywania zawartości pulpitu mógłby przechwycić zawartość okienka z wirtualnym komputerem, ale hasła z reguły są ukryte pod gwiazdkami.

zgadzam się z Hiko,

keylogger i tak sczyta (co za słowo :o ) z klawy lub ekranu,

a banku przez neta też nigdy nie zabezpieczysz na 100%- najskuteczniejsze są - wbrew pozorom - kody jednorazowe (trzymane w ukryciu w domu, ale zawsze ktoś moze się włamać :stuck_out_tongue: ) i sms (ale zawsze ktoś może ukraść komórę w tym celu :stuck_out_tongue: ) i tak dalej.

Najlepiej nie mieć nic :mrgreen: :mrgreen:

Tak teoretycznie, to jest o czym myśleć. Wirus czy robal to w końcu tylko program, który do działania musi się znaleźć w odpowiednim

środowisku.

Załóżmy hipotetycznie, że masz komputer ze sformatowanym dyskiem, bez żadnego systemu operacyjnego.

System operacyjny (dowolny) uruchamiasz z “liveCD”, sprawdzonego pod względem pasożytów.

Łączysz się od razu bezpiecznie z bankiem.

To na pierwszy rzut oka eliminuje zagrożenia o których piszesz.

Oczywiście pozostaje problem przechwytywania transmisji (nawet szyfrowanych).

Jeśli komputer będzie jednak wyposażony we własny system, to sprawa się komplikuje, tak jak inni piszą wyżej.

Gdy by więc odłączać dysk systemowy (i pozostałe pewnie też) - np wyciągając kieszeń

i mieć pewność że pamięć nie przechowuje żadnych informacji ( a według ostatnich informacji przechowuje nawet kilkanaście

minut po odłączeniu zasilania) - każda dostępna pamięć - drukarki itp…

…że w tejże pamięci nie ostał się żaden szkodliwy program, że nic niebezpiecznego nie gnieździ się w BIOSie (bo też może),

to i tak prędzej czy później ktoś coś na to wymyśli …

Może już za chwilę, w kolejnych postach.

Zapoznaj się proszę z tą stroną i zmień tytuł na konkretny.

Inaczej temat poleci do śmietnika.

Tyle odsloni nic? Zadnej odpowiedzi??? :(((

Prosty, globalny sposob na ochrone przed wirusami i nic? Nikt nie podejmie dyskusji???

O czym dyskutować 100% ochrona to bajka i tyle. Masz pełno opisów na forum programów do ochrony, testów itp. rzeczy. Trzeba chcieć poszukać.