Dysk 2,5" jest widoczny tylko na jednym komputerze

Tytuł mógłby zdradzić wszystko, ale po kolei.

Swojego pięknego czasu, wyciągnąłem z laptopa dysk 2,5" (jakieś 250GB) SATA który wsadziłem w kieszeń USB.

Dysk ten po podłączeniu do mojego służbowego lapka z Windowsem 8.1 (ehh…) jest normalnie widoczny zarówno w Menadżerze Urządzeń jak i w Moim komputerze. Powiedzmy pod literką “G:”. Ten sam dysk podłączony w domu do komputera stacjonarnego nie istnieje.

 

Zaznaczam jednak, że:

a) - dysk podłączem wciąż w tej samej kieszeni USB

b) - kieszeń zmieniałem już 3 razy, specjalnie zamówiłem z Chin i z USB2.0 na dwa porty USB, USB2.0 z jednym przewodem MiniUSB oraz ostatnio wsadziłem w kieszeń z interfejsem USB 3.0. Każda kieszeń działa bezproblemowo na laptopie

c) - wiem, że zdarza się, że dana litera jest już zajęta i Windows potrafi zgłupieć. Zaglądam do Zarządzania dyskami aby przypisać literę, ale niestety nie znajduje tam żadnego dysku bez przypisanej litery

d) - myślałem że może to porty USB, jednakże moja stacjonarka jest nowa, sprzęt raczej z klasy dobrej wyższej (zasilacz CoolerMaster B-series), płyta główna Military itp. Z żadnym innym dyskiem nie ma problemów, zasilacz nie jest też obciążony, sprawdzałem na wszystkich portach USB, także odłączając niepotrzebne urządzenia USB (gdyby okazało się że za mało “A” leci na porcie).

e) - dysk wyciągałem już z obudowy i wsadzałem w swój HDD Caddy który na codzień ma wpięty dysk 3,5" SATA. Oczywiście Caddy ma swój własny zasilacz 12V / 2.5A i bezproblemowo obsługuje ponad 20-cia różnych dysków (oczywiście nie na raz) które mam w domu (od IDE do SATA)

f) - tak… feralny dysk w obudowie USB podłączałem również do swoich dwóch innych komputerów i jeszcze mam jednego laptopka. Na żadnym nie wykazuje żadnych objawów oprócz tego, że czuć że dysk pracuje (delikatne wibracje) i lampka na obudowie USB zapala się pełbym światłem (w przypadku słabych portów USB 1.0 i 1.1 w jakiś zabytkowych sprzetach to zazwyczaj już po lampce widać że jest za mało prądu). W menadżerze urządzeń dysk po prostu nie istnieje, w zarządzaniu dyskami również niewidoczny

g) - na upartego chyba w tym tygodniu włączę jakiegoś live-cd ubuntu żeby sprawdzić na innym systemie

h) - oczywiście jak tylko podłączę ten sam dysk w obudowie do służbowego lapka, to dysk zgłasza się bezproblemowo i jest w pełni sprawny i dostępny (nawet puściłem mu ostatnio pełnego scandiska)

i) - na dysku nie ma żadnego specjalnego oprogramowania do ukrywania partycji czy szyfrowania plików, system plików NTFS.

 

 

Przyznam szczerze że nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Tyle lat siedzę w komputerach i jest to pierwszy kawałek sprzętu, którego nie potrafię rozgryźć. Tak jak wspominałem, pierwsze skojarzenia to że porty USB nie dają wystarczająco prądu, ale sprawdzałem ten sam dysk na wielu komputerach i jest on jak dotychczas widoczny tylko na moim słuzbowym laptopie. Myślałem że to walnięta kieszeń czy też przewód, ale 3 różne obudowy wykluczyły problem. Jak wspomniałem, dysk wyciągnąłem z obudowy i wsadziłem bezpośrednio w caddy (stację dokującą) i również dysk nie jest widoczny.

 

Ktoś ma jakąś podpowiedź cóż to może być?

Jest pewna teoria, ale zależy ona od tego, czy dysk został wyciągnięty z laptopa:

a) HP

b) z odpalonym i skonfigurowanym modułem TPM

?

  1. Po co to całe kombinowanie?

Dlaczego nie podłączysz tego dysku normalnie do portu sata i zasilanie bezpośrednio z zasilacza PC?

 

  1. Jak już podłączysz dysk normalnie to uruchom sobie mini windows xp z pakietu hirens boot cd i za pomocą programu victoria sprawdź czy dysk w ogóle się zgłasza, jeżeli tak to dostaniesz przynajmniej jego nazwę oraz dane SMART, jeżeli nie to zobaczysz komunikat invalid drive, ATA passport failed itp.

 

  1. W użyciu może być jakiś własnościowy mechanizm zabezpieczający zaimplementowany przez producenta laptopa.

 

 

 

Chyba był z HP’ka. Ciężko mi sobie teraz przypomnieć. Nie wiem co to moduł TPM

 

Gdyż używam tego dysku jako dysku przenośnego. 

 

Nigdy z czymś takim się nie spotkałem. Tym bardziej po użyciu tylko samego dysku który był formatowany przed użyciem.

 

Co ciekawe, wczoraj udało mi się znaleźć jeden komputer, który załapał bezproblemowo podłączony dysk w kieszeni USB.

Po prostu podłączyłem, system oczywiście poinformował o wykryciu nowego urządzenia i w Komputerze pojawił się mój dysk, nawet pod tą samą literą (G:) która była przyporządkowana na moim. 

Odpiąłem dysk, podłączyłem pod inny komputer - zero oznak że coś zostało podłączone.

 

Jedyne co mi przychodzi na myśl, to że dysk (jego elektronika) jest po prostu dziwnie walnięta.