Wina leży po stronie użytkownika, który nie patrzy co klika, “łazi” po jakichś podejrzanych stronach i na dodatek używa konta administracyjnego do codziennej pracy z komputerem. I dlatego nie tyle może, co na pewno system jest (chociaż tu to pewnie raczej był) zainfekowany.
Przecież to było jasne już od samego początku. Wirusa (przynajmniej tego jednego) już nie ma. “Przypiął” się pod akcję otwierania folderów/dysków w Eksploratorze, ale został usunięty jego plik (diskrun.exe). natomiast wpisy w rejestrze, lub najprawdopodobniej w pliku autorun.inf (może być ukryty) został. Stąd system marudzi, że nie może znaleźć pliku koniecznego do wykonania akcji “wejścia na dysk”. Nie lubię tych wszystkich cudacznych, czarodziejskich programów sprawdzających komputer, głównie za śmiecenie po całym internecie bzdurnymi logami, ale skoro już zostałeś o to poproszony - zrób je. Ktoś tu na pewno napisze co dalej z tym zrobić.
Bo jakbyś nie był (a właściwie jakbyś był, ale nie pracował na koncie administracyjnym na co dzień) to byś nie nałapał świństw. i nie było by potrzeby reinstalacji systemu co trzy miesiące. Że o fakcie spadku polski z pozycji lidera rozsyłaczy spamu (botnety) nie wspomnę
P.S. Jakbyś miał ochotę bawić się w ręczne usuwanie paskudy, to proszę ->