Witam,
Zaczyna mnie ten tytułowy gruchot dobijać. Wczoraj kolega usunął Linuksa, a że nie wiedział o tym jak działa bootloader, wiadomo stanął przed problemem o nazwie “no such partition”. A że miał obok jeszcze Windowsa 7 już trochę zaśmieconego, poprosił mnie żebym mu na czysto siódemkę postawił.
Jaki ja byłem głupi, że się zgodziłem.
Nie mogę tego uruchomić z jakiejkolwiek płyty. Procesor wspiera jedynie systemy 32-bitowe, więc od razu wziąłem się za instalację tejże wersji. Wchodzę w boot menu / F12, wybieram napęd, pół minuty poskrzypi (że niby czyta płytę) i znowu mam “no such partition”. Miałem 4 płyty z Linuksami i jedną z FreeBSD. ŻADNA nie bootuje, zachowuje się tak samo jak dysk instalacyjny od Windowsa. Albo kursor mryga w nieskończoność, a jak wyjmę płytę to pojawia się “read error at sector…”.
Postanowiłem przeprowadzić instalację z USB. Wszystkie 3 wejścia i wszystkie 5 posiadanych pendriveów (od 4GB do nawet 128GB) - to samo: po prostu tak jakby nie widział ich. Tak samo gdy na pendrive były jakieś wersje Linuksa.
Co ciekawe, kolejność bootowania w BIOSie wskazuje na to, że jednak powinno coś ruszyć (wszystkie opcje takie jak USB Key, USB CD, Other USB, potem CD/DVD, na końcu dysk).
Śmieszne jest też to, że zainstalowana wersja BIOSu to 1.02, podczas gdy oficjalna najnowsza to 1.23 (jest też 1.25 ale z tego co wiem, to po jej sflashowaniu mamy cegłę, a nie laptopa). Też nie mam jak tego sflashować bo ani nie mogę znaleźć tej wersji BIOSu na stronie producenta, a i pewnie pendrive żadnego nie wykryje komputer znowu.
W związku z tym pytanie do Was. Jak mam ten komputer oszukać żebym mógł zainstalować Windowsa, no? Żadnych wirusów na komputerze nie było (pełna, legalna oczywiście wersja F-Secure IS zainstalowana), napęd DVD też podczas ostatniej sesji był wykrywany, bo akurat kolega robił backupy linuksowych partycji na płytę. I ja już serio po dzisiejszych akrobacjach nie wiem co dalej począć.
Pozdrawiam