Gibby, gore i flaki w grach FPP - gdzie są i co poszło nie tak?

W którymś z postów została przywołana jedna z nowszych gier muliplayerowych. Różowa, dziecinna szata graficzna a la Toy Story, wszystko błyszczące i świecące od równie “różowiutkich” efektów, a o śladach krwi podczas ubijania oponenta można tylko pomarzyć. To skłoniło mnie do głębszych filozoficznych przemyśleń - co poszło nie tak? Jeszcze “niedawno” (UT, Q3 i inni ich spadkobiercy) w grach FPP krew lała się strumieniami, odpadały głowy podczas headshotów, a flaki latały po ścianach podczas fragowania wrogów czy to strzelbą czy rakietnicą. Teraz? Wszystko delikatniutkie i błyszczące chyba, żeby nikogo nie straszyć (?). Skąd ta zmiana? Gdzie są gibby, gore i flaki? Jedyne powiązanie, jakie przychodzi mi do głowy to, że to wszystko zaczęło się mniej więcej wtedy, gdy zaczęła się moda na spodnie-rurki.

Zrobiłem rewizję nowych gier i faktycznie niestety tak to wygląda - od battle royale po overwatch - wszędzie ładują grafikę “Toy Story”, że aż się odechciewa w to grać. Sami przyznajcie, że rozkwaszenie przeciwnika, jak na poniższym obrazku to czysta przyjemność…

Odpowiedź jest banalnie prosta. Cukierkowa grafika nie budzi w rodzicach niepokoju, a zaszyte mikropłatności skutecznie wyciągają z młodocianych zaskórniaki czy kartę rodzica. Nie pisz, że nie ma flaków. Doom czy Quake Championship mają wciąż taką stylistykę bezsensownej przemocy i nadmiaru flaków. Na pewno znajdziesz jeszcze kilka tytułów robionych “w starym stylu”. W tym roku tez coś takiego wyszło, ale za nic nie mogę sobie tytułu przypomnieć - wiem na pewno, że wychodzi kontynuacja Postala.

Ale fakt, społeczeństwu zmiękła strasznie rurka, bo jak wyszedł Hatred to oburzeniu nie było końca, no bo jak to tak zabijać pikselowych ludzi.

I tu pojawia się kolejne przemyślenie. Gdy ktoś widzi do czego prowadzi strzelenie komuś z rakietnicy to widzi, że jest to złe - bo jest krew i wnętrzności. A gdy tak dzieciak dostanie np. cukierkowy Overwatch (to dlatego olałem tę grę szerokim łukiem) śmierć i zabijanie stają się czymś fajnym i przyjemnym. Nie ma podczas zabijania krwi, flaków tylko po prostu jednego gracza mniej. “Nic złego się nie dzieje.” Krew i brutalność niosły jednak ze sobą lepszą naukę niż “bezpłciowa” śmierć w cukierkowych grach.

Nie jestem psychologiem i nie powiem Ci jak to się kształtuje w psychice. Od siebie dodam, że krew i przemoc w grach trochę mnie znieczuliły jeżeli chodzi o podobne widoki - no, może też dział HARD na Sadisticu - i nie panikuję jak widzę wypadek czy krew. Niektórym na widok wymiocin uginają się kolana.

Popularne pistolety na kulki też nie rozrywały ciał, ale jakoś nie mamy zalewu morderców ganiających z bronią na ostrą amunicję.

To samo z innymi grami. Popatrz na chociażby sagę Heroes od poważnej, bajkowej, a jednak dość surowej grafiki to różowych wodotrysków, jak w obecnych częściach. Wszystko się świeci, mieni kolorkami i “przykrywa” cale sedno gry. Męczy też wzrok.