Przypomnij sobie Kartezjusza, przez wątpliwości dochodzi się do wiedzy.
Jeżeli poddajesz swój światopogląd próbie, choćby w dyskusji, to tak czy owak wygrywasz. Bo albo upewniasz się w jego wartości, albo jesteś zmuszony go ulepszyć i wyeliminować błędy.
Mam podobne podejście ale sprawdzam światopogląd nie poprzez dyskusję na jego temat tylko przez weryfikowanie w życiu i obserwację czy mi służy. Czy czuję się z tym co mam lepszym, silniejszym, bardziej szczęśliwym. To moja weryfikacja. Dlatego nie dyskutuję lub dyskutuję mało ponieważ
Z zewnątrz mogę dostać tylko opinie innych o tym co się im sprawdza (a może nawet nie sprawdza ale są przekonani że tak, mimo to zmienią swoje podejście za jakiś czas)
Sam za jakiś czas mogę zweryfikować swoje podejście, wprowadzić korekty, pozmieniać rzeczy gdy stwierdzę że nie działają tak jak należy. Wtedy całe to bronienie swoich racji w dyskusji jeszcze jakiś czas temu okaże się niepotrzebne.
Jednym słowem jestem za weryfikowaniem poprzez działanie w życiu, przebywanie miedzy ludźmi, angażowaniem się w pracę zepsołową. Średnio jestem za dyskutowaniem na zasadzie bronienia swoich racji, ale owszem nie neguję. Pozdrawiam.
Ale taką weryfikację przejdzie także światopogląd osoby bezrefleksyjnej.
Można sobie zafundować wygodną protezę i z głowy.
Skąd się wzięło? Bóg stworzył.
Dlaczego jest tak a nie inaczej? Bo taka wola Boska.
Jaki sens ma to czy tamto? Bóg wie jaki i to wystarczy.
Na każde pytanie jest tu wygodna odpowiedź. Nie potrzeba sobie łamać głowy, ma się przekonanie że się jest lepszym, silniejszym, a czy szczęśliwszym to nie wiem.
Ja jednak tak nie potrafię. Ja staram się słuchać o czym opowiada kamień na drodze, lub szemrze strumień. Mnie ciekawi skąd w skale kilkumetrowa czerwona warstwa. Zdumiewa mnie chodzenie po dnie dawnego morza.
Owszem, zawsze się trochę dyskutuje, czy to z rodziną czy ze współpracownikami, ludzie mówią, wpływają na swoje działanie i moje również. Staram się jednak ostatecznie wybierać co czuję -tak mi wskazało doświadczenie. Jeżeli tego nie robię tylko kieruję się zdaniem innych, to zazwyczaj zataczam koło i wracam do punktu wyjścia. Wtedy zaczynam robić to co czuję (ale wcześniej np bałem się przyznać przed sobą) i idę do przodu (co nie wyklucza uwzględnienia rad innych ale jako pomoce a nie główny kierunek).
Jeżeli chodzi o sprawy duchowe to chyba mam inne zdanie niż ludzie religijni i inne niż ateiści ale to jest właśnie jeden z tych tematów, na które nie dyskutuję na forach, bo język mówiony jest zbyt ułomny. Jestem w 100% pewien że ja pomyślę jedno, napiszę drugie a liczne grono odbiorców tej informacji zrozumie każdy po swojemu.
To taka wieża Babel, bo każdy rozumie zgodnie ze swoimi doświadczeniami, które przeżył. Nie wierzę też, że przekonywanie kogoś do swojego zdania w tym temacie jest w stanie odnieść skutek. Każdy ma wewnętrzny kompas, który go z powrotem naprowadzi na jego drogę, nawet jak tą osobę z niej wybijemy naszymi prawdami.
I masz rację, ale celem dyskusji niekoniecznie musi być przekonanie kogoś innego.
Jak już kiedyś wspomniałem, ja wiele zawdzięczam Świadkom Jehowy, dzięki którym, na przykład, lepiej zrozumiałem ewolucję (tak mi się przynajmniej wydaje). Oczywiście ich intencje były zupełnie inne, jak wiadomo odrzucają oni ewolucję w sposób radykalny.
A jednak, kiedy przyślą dobrego dyskutanta to nie da się opędzić podręcznikowymi formułkami i trzeba choć trochę rozumieć ów proces aby odkryć gdzie tkwi błąd w ich argumentach.
Gdyby nie te dyskusje zapewne pozostałbym na etapie wyuczonych formułek, a moje postrzeganie otaczającego świata byłoby bardziej komfortowe ale i uboższe.
Dyskutant potrafi pomóc wyłuskać własną drogę, czasami na zasadzie przeciwieństwa. Ale właśnie … ostatecznie pragniemy doświadczać naszej własnej drogi. Dlatego nie mam nic przeciwko temu że każdy ma te doświadczenia zgodnie z tym co pragnie (oczywiście jak zdrowy rozsądek jest przekroczony to świat zewnętrzny reaguje, naruszenie nietykalności innej osoby itp ). Ta druga osoba czuje dokładnie to co ja, chęć sprawdzenia jak to jest w swoim własnym światopoglądzie.
Jak to zmienić? Nie da się ale możliwe że ta osoba zapragnie doświadczyć czegoś innego. To będzie jednak nadal jej wybór.
Tak, manipulacja, wycinek i już, ale to tak wygląda z drugiej strony
Śmieją się z czarownic, driad czy innych trygławów, a robią dokładnie to samo , tylko w innych budynkach.
Zasadniczo to Dadźbóg, Marzanna, Świętowit czy Łada byli na tych ziemiach pierwsi, dopiero sporo później się tutaj rozpanoszyła obca wiara jaką jest katolicyzm.
A dzisiaj jest takie zapotrzebowanie, więc firma kościół robi to co jest intratne. Nie widzę w tym nic złego. Ludzie wierzą, że sieć 5G steruje umysłem albo, że ziemia jest płaska. Można np. wyczytać “argumenty”, że jeśli ktoś wystartuje śmigłowcem i zawiśnie w powietrzu to przecież ziemia powinna się pod nim obrócić. Niema się więc czemu dziwić, że sprzedaje się religia i wróż Maciej.
Płaska Ziemia to się nadaje lekko do psychiatry. Wyznawcy.
Ale 5G, czy szczepionki na covida to ina bajka. Jestem osobiście zaszepiony chyba na wszystko, ale tego nie dam sobie, 5G też teren niezbadany, dążenie do lepiej, szybciej-- różnie się kończy.
Eksperymenty na dużej populacji są teraz ułatwione.- mają smartphona. ze wszystkim potrzebnym.
Jak ktoś zainteresowany to polecam poszukac . Eksprymenty USA na czrnych itd, nie chce mi się zagłębiać
Naprawdę? Bezpłciowi kolesie z białymi skrzydłami i mieczem, czarni na kopytach i z rogami hulający pod ziemią i palący w kotłach itp. są bardziej wiarygodni?
Wiara, to wiara, niema najmniejszego znaczenia w co ktoś sobie wierzy.
Skoro mu jest lepiej, to może wierzyć, że Elvis żyje. Dal mnie jedyny problem, to opłacanie wyznań z moich pieniędzy i zwolnienie z podatków. To jest już granda.