Owszem, zawsze się trochę dyskutuje, czy to z rodziną czy ze współpracownikami, ludzie mówią, wpływają na swoje działanie i moje również. Staram się jednak ostatecznie wybierać co czuję -tak mi wskazało doświadczenie. Jeżeli tego nie robię tylko kieruję się zdaniem innych, to zazwyczaj zataczam koło i wracam do punktu wyjścia. Wtedy zaczynam robić to co czuję (ale wcześniej np bałem się przyznać przed sobą) i idę do przodu (co nie wyklucza uwzględnienia rad innych ale jako pomoce a nie główny kierunek).
Jeżeli chodzi o sprawy duchowe to chyba mam inne zdanie niż ludzie religijni i inne niż ateiści ale to jest właśnie jeden z tych tematów, na które nie dyskutuję na forach, bo język mówiony jest zbyt ułomny. Jestem w 100% pewien że ja pomyślę jedno, napiszę drugie a liczne grono odbiorców tej informacji zrozumie każdy po swojemu.
To taka wieża Babel, bo każdy rozumie zgodnie ze swoimi doświadczeniami, które przeżył. Nie wierzę też, że przekonywanie kogoś do swojego zdania w tym temacie jest w stanie odnieść skutek. Każdy ma wewnętrzny kompas, który go z powrotem naprowadzi na jego drogę, nawet jak tą osobę z niej wybijemy naszymi prawdami.