Historia (prawie) najnowsza [wydzielone z innego wątku]

Zgodnie z twoim wyobrażeniem cena chleba nie zależy od kosztów produkcji zboża. Dawniej zależała, ale dzisiaj nie, bo.

Czyli według ciebie jeśli wszystkim rolnikom zakosimy część kasy, to to nie będzie miało wpływu na ich zarobki czy na cenę chleba.

ps. Już nawet pomijam, że nadal nie zrozumiałeś, że rolnik został użyty wyłącznie dla pokzania mechanizmu działania, skala jest gigantyczna i dotyczy w zasadzie całego rynku.

Przeczytaj powyższe tyle razy, ile potrzebujesz. Hint: tam nie ma nic o kosztach produkcji zboża. Mowa jest o sianiu.

Tak wygląda sianie. Wymaga sprzętu, nasion o odpowiednich parametrach, paliwa oraz pracy.
Jeśli według ciebie to nie są koszty i myślisz, że to za darmo się odbywa, to chyba naprawdę niewiele wiesz.

W Twoim modelu działa alternatywna mechanika monetarna. W ramach tej mechaniki, rolnik który sieje - tworzy pieniądze, a pijak - który pije, niszczy pieniądze.

W moim modelu mechanika monetarna działa tak, że pieniądze emitują państwa. Te same państwa tworzą rynki, które są zasilane pieniędzmi. Na tak stworzonym przez państwo rynku rolnym działa to tak, że rolnik, który sieje, może sprzedać za pieniądze wyprodukowane przez siebie ziarno. Ziarno może trafić za pieniądze do fabryki spirytusu, która wyprodukuje wódkę, którą może kupić za pieniądze pijak. Jeżeli pijak kupił wódkę za pieniądze, które dostał w ramach transferu od państwa (który Ty nazywasz socjałem/rozdawnictwem), to znaczy, że to te pieniądze trafiły do rolnika. Działa to więc dokładnie odwrotnie niż w Twoim modelu.

Serio sądzisz, że państwo sobie tak tworzy ile chce kasy i po temacie? Wiesz co to jest inflacja?
Jak myślisz, dlaczego państwo nakłada podatki, w jakim celu pobiera pieniądze, skoro sobie może wydrukować?

Rynki tworzą ludzi którzy chcą nabyć dobra lub sprzedać. Pieniądze nie są nawet otrzebne, wtedy wymiana nazywa się barter, ale ułatwiają wymianę.

Ale jeśli państwo mu zabierze część pieniędzy w podatkach to wyprodukuje mniej ziarna bo będzie miał mniej na paliwo, mniej na spłatę ciągnika itd. w konsekwencji ziarna będzie na rynku np. mniej, bo część zasobów odda się pijakowi.

Ale zakład kupi ziarna tyle ile potrzebuje, jeśli nie istnieje zapotrzebowanie na spirytus to nie będzie produkował więcej niż się sprzeda na rynku.

Zatem właśnie zabierając kasę rolnikowi i dając pijakowi doprowadziłeś do sytuacji w której rolnik stracił, jest droższe zboże na chleb, a jednocześnie fabryka spirytusu ma zbyt i kupuje więcej ziarna, co znowu podnosi jego cenę.

Transfer, czyli zabrać jednemu, potracić koszta tej operacji i dać innemu.

Działa dokładnie tak jak w moim modelu. Bo takie są właśnie realia. Opisaeś dokładnie to o czym cały czas ci tłumacze.

Ja nie zabrałem pieniędzy rolnikowi. Państwo stworzyło rynek i zasiliło go pieniędzmi. Potem - dając pieniądze pijakowi, stworzyło na tym rynku popyt na spirytus, dzięki czemu rolnik mógł swoją pracę (po stronie podażowej) zamienić na pieniądze.

Ograniczeniem nie są pieniądze, ale ilość fizycznych zasobów, które można za nie kupić. W moim modelu (państwo daje pijakowi, aby ten mógł zapłacić za pracę rolnika) państwo musi regulować rynek tak, aby pijak nie dostał za dużo, bo się ten zapije na śmierć (czyli zniszczymy popyt) i musi opodatkować rolnika, aby ten nie przestał pracować (czyli zniszczymy podaż). Generalnie po to są egzekwowane przemocą podatki, aby ludzie nie przestali pracować. Przemoc i podatki są tak istotne, że państwa mają na nie wyłączność i tylko one mogą ich legalnie używać.

Nadal nic się nie zmienia poza nazwami. Kradzież pieniędzy rolnikowi i oddanie za darmo pijakowi.
Stworzenie sztucznego zapotrzebowania na spirytus. Wzrost ceny chleba. Brak pracy pijaka, utrwalenie go w przekonaniu, że nie trzeba pracować.

Jakbyś nie kombinował, nadal jest dokładnie tak jak napisałem na początku. Semantyka, nic więcej.

Wypierasz fakt, że rolnik nie emituje pieniędzy. Rolnik jest użytkownikiem pieniędzy. Jako użytkownik pieniędzy rolnik może zamienić owoce swojej pracy na pieniądze tylko wtedy, kiedy znajdzie się klient mający pieniądze, który tymi pieniędzmi zapłaci rolnikowi za owoce jego pracy. Jeżeli klient się nie znajdzie, to owoce pracy rolnika zgniją. Drugą rzecz, którą wypierasz jest to, że tym klientem jest w tej analogii ten pijak. To pijak płaci rolnikowi za jego pracę.

Ok, rozumiem, że Ty patrzysz na sprawę z punktu widzenia emocji tego rolnika, który nie mając świadomości jak działa mechanika monetarna, po prostu czuje się okradany. A czuje się okradany bo cały czas mówią mu media, że ma się czuć okradany. Media mówią tak dlatego, że działają lobbyści sektora finansowego. Dlaczego sektor finansowy jest zainteresowany tym aby rolnik czuł się okradany? Bo sektor finansowy jest pośrednikiem w kreacji pieniądza. To banki komercyjne kreują nowe pieniądze za każdym razem kiedy udzielają kredytów (potem NBP im wyrównuje bilans). Dlatego są zainteresowane aby rolnik brał u nich kredyt, aby młyn brał u nich kredyt, aby producent spirytusu brał u nich kredyt i aby pijak kupił wódkę za chwilówkę… Jeśli państwo pomija sektor finansowy, transferując pieniądze bez pośredników od razu do pijaka, a przez niego do rolnika, to sektor finansowy nie jest zadowolony bo jest pominięty i dlatego lobbyści biegają po mediach ze spinem: okradają rolnika.

Najprawdopodobniej, na naszym poziomie rozwoju już nie trzeba. Zobacz, to bardzo ciekawa obserwacja:





A bierzecie pod uwagę, że:

Pijak czy patologia dostaje od państwa coś w ramach rozdawnictwa - fakt (mniejsza o nazwę formy bo wiele tego może być).

Rolnik też od tego samego państwa dostaje różne formy rozdawnictwa - symboliczne opłaty KRUS, dofinansowania za to, że uprawia, dopłaty do skupu, dopłaty w postaci zwrotu VAT. Nawet jak mu pogoda popsuje plony to też dostaje kasę w ramach dopłaty.

Pijak kupując alkohol pośrednio dokłada się do rolnika, rolnik dostając różne formy dopłat przykłada się do tańszej produkcji alkoholu.

Ale alkohol nie tanieje bo zysk z tego czepie państwo.

W pijaka zainwestowano grosze aby kręcił rynek zbytu, a w rolnika aby było komu produkować.
Państwo ma czyste ręce bo zbiera czystą kasę z akcyzy.

A zastanówcie się co by było gdyby pijak nagle przestał pić i zaczął zbierać w skarpetę ?
I nie chodzi mi w tym pytaniu o to, że alkohol by się nie sprzedawał, ale o to, że rozdane pieniądze nie wracałby do rozdającego :wink:

Mam dla tych co wymieniaja ciosy bokserskie między pijakiem a chłopem co zboze sieje, pewną propozycje.
Zamiast tracić czas na jałowe dyskusje podam pewna listę lektur z którymi warto sie zaznajomić by przestać zyć w swiecie internetowych bajek.
Przyjemnego czytania.

Nial Ferguson - Wielka Degeneracja
Dani Rodik - Paradoks Globalizacji
Geofrey Parker - Globalny Kryzys
Daron Acemoglu James A. Robinson - Dlaczego Narody Przegrywają
Kate Raworth - Ekonomia Obwarzanka
David S. Landes - Bogactwo i Nędza Narodów
Jacek Bartosiak - Koniec Końca Historii
Halford John Mackinder - Demokratyczne Ideały a Rzeczywistość
Thomas Piketty - Kapitał a Ideologia
Shoshana Zuboff - Wiek Kapitalizmu Inwigilacji
Daniel Yergin - Nowa Mapa
Steve Forbes, Elizabeth Ames - Pieniądz
RafałA. Ziemkiewicz - Strollowana Rewolucja
Ha-Joon Chang -Żli Samarytanie
Ha-Joon Chang - Ekonomia,Instrukcja obsługi
Niall Ferguson - Potęga Pieniądza
Naomi Klein - No Logo
Douglas Murray - Przedziwna Śmierć Europy

P.S. Uprzedzam, sporo z tych ksiazek to „grube cegły”

I właśnie po to, min są podatki oraz państwowy monopol na przemoc :wink:

ps. Bardzo polecam lekturę dwóch tekstów.

Pierwszy wyjaśnia (na przykładzie USA), dlaczego państwa pożyczają pieniądze, skoro mogą je wykreować:

Drugi to zebrane w 13 punktach zasady makroekonomiczne:

Skąd, może wymienić się w barterze i tak się dzieje gdy inflacja jest taka, że pieniądze przestają mieć wartość. Pieniądze to tylko UMOWA, kwitek bez wartości, który służy do buforowania pracy i towaru w celu łatwej wymiany.

Nie, pijak nie jest klientem, bo nie wykreował pracy. Nie ma zasobów do nabycia zboża. Jego zasoby to to co zabrano rolnikowi, więc dokładnie o tyle wzrosła cena zboża, albo o tyle mniej zarabia rolnik ile dostał kasy pijak. Nic na rynku w ten sposób się nie pojawiło. Praca rolnika zaowocowała dodaniem zboża, czyli pojawia się dochód państwa, dobro do rozdysponowania. Gdyby pijak wykonał pracę, to dodałby w pulę dobra coś, co można sprzedać, coś co ma wartość.

Nie, to rolnik płaci sam sobie i jeszcze po drodze płaci urzędnikom, ma tylko stratę.

Człowieku rusz głową. Według twojej wariackiej koncepcji sami od siebie powinniśmy kupić i jeszcze mieć zysk. To już nie absurd, to już jest faza odlotu lewicy taka, że to nawet nie jest zabawne. To zaczyna być przykre i smutne, że wo ogóle można tak myśleć na serio.

Banki tworzą podczas udzielania kredytu inflacje, zmniejszają wartość pieniądza wszystkich obywateli. Nie tworzą jednak towaru ani pracy. Jednak robią to chwilowo, a do tego mają pewne ograniczenia. Chociaż jak się to sypnie, to potem jest niezła katastrofa.

Ok. Możesz mi wskazać na której stacji paliw, mogę worek ziarna wymienić na kanister benzyny? Bo wiesz, kolejna rzecz, którą wypierasz, jest taka, że barter to mit, który wymyślił Adam Smith :wink:

ps. Lektura: Mit deficytu. Nowoczesna teoria monetarna i gospodarka zaspokajania potrzeb - Wydawnictwo Heterodox

Wy myślicie, że ludzie którzy są odpowiedzialni za gospodarkę to tak to wszystko rozumowo wprowadzają, wyjaśniają między sobą i analizują?

Bardzo wątpię, mi to wygląda na jeden sponton luźno osadzony w jakichś zasadach. W sumie głównie w takich że nie robimy tego za co prawo przewiduje kary.

Do momentu gdy bilety narodowego banku odzwierciedlają w miarę swoją wartością dobra jakie są na rynku, nikt nie wymienia zboża na benzynę bezpośrednio, bo to jest bardzo kłopotliwe. Trzeba ustalić wartość, koszt magazynowania, łatwości wymiany itd. jednak w sytuacji gdy w kraju szaleje olbrzymia inflacja, rząd dodrukował sobie pieniędzy aby rozdawać pijakom, to wtedy tak, ludzie przestają przyjmować pieniądze i zaczynają się wymieniać w barterze. Tak np. było w 1923 roku w Niemczech, za chleb trzeba było dać taczkę marek. Ludzie pensje wydawali natychmiast, na cokolwiek, bo marka traciła na wartości z godziny na godzinę.

Serio? To muszę powiedzieć moim kontrahentom z którymi mam umowy barterowe, że to są mity.

Zależy. Czasami coś tam jest analizowane. Mamy to szczęście, że dzięki fantastycznej technologii pokarm i produkty pierwszej potrzeby są bardzo tanie i łato dostępne. Jednak gdyby z dzisiejszą gospodarką przenieść się tak z 800 lat do tyłu, to w rok by wszyscy zmarli z głodu. Wyobraź sobie, że pracujesz cały tydzień na kurczaka i kromkę chleba dziennie, a podatek jest dzisiejszy, czyli z kurczaka zostaje ci pół skrzydełka a z kromki kilka okruchów. A kasa z tego jest wydawana na np. pijaka, żeby się mógł nawalić.

Tak oczywiście są wypracowane zasady i jest technologia dzięki której żyje się wygodniej. Można powiedzieć że dzięki tym zasadom i współczesnym możliwościom (przemysł, higiena, profilaktyka zdrowotna, komunikacja itp) nie spadamy poniżej jakiejś normy. Z drugiej strony wciąż nie jest to ściśle określony system. W dzisiejszych czasach kraje, które można nazwać rozwiniętymi, o różnych ustrojach politycznych osiągają podobną jakość życia.

No ale wiadomo temat dyskusyjny na niejedną książkę i nie jedną a pewnie z kilka tysięcy już napisano.

I nawet wtedy nie działał barter. Polecam książkę, której fragment znajdziesz tutaj:

Działał. Wydawano kasę na cokolwiek, albo wymieniano na inną walutę jak najszybciej. Potem już wymieniano się produktami, albo płacono inną walutą. Nawet dzisiaj są miejsca gdzie handel wymienny sobie istnieje.
Jest oczywiste, że jeśli można użyć złota, innej waluty czy czegoś co ma wartość i nie ulega takiej inflacji to jest to wygodniejsze od biegania z kozą pod pachą na wymianę za sandały.

Pamiętasz?

Swoją drogą, nawet ta uproszczona opowieść-analogia, opowiadająca o tym, że rolnik idzie do nafciarza z workiem ziarna, za który nafciarz daje kanister paliwa jest fałszywa. Jest fałszywa dlatego, że rolnik potrzebuje paliwa zanim będzie miał ziarno. Dla rolnika, paliwo jest zasobem potrzebnym do tego aby mógł wyprodukować ziarno. Potrzebuje tego paliwa zanim będzie miał ziarno. Dlatego rolnik nie udzie do nafciarza z workiem ziarna. Idzie z wiarygodnością dłużną. W zamian za paliwo, daje nafciarzowi wystawiony przez siebie IOU (od ang jestem tobie dłużny). Barter rozumiany jako wymiana towaru za towar to bajkowy mit. Faktycznie wymieniany jest towar za dług. A to nas już prosto prowadzi do pieniędzy, które są takimi IOU wystawionymi przez banki centralne.

Co ty znowu wymyślasz. Rolnik może mieć zasoby na paliwo, w końcu nie urodził się wczoraj. Rolnik może mieć wyprodukowane własne paliwo, np.w Polsce mu wolno robić olej napędowy. Może też zasilić ciągnik drewnem, tak jak to robili w Niemczech i robią w Afryce. Wreszcie, może pożyczyć od szwagra kasę na paliwo, sprzedać majtki żony itd.

Rolnik już jest na tym rynku jakiś czas i prowadzi produkcje, więc nie urodził się wczoraj. Jedyna różnica polega na tym, że mu nagle podatek dowalają dodatkowy, na wsparcie pijaka.

Tak samo płaci np. opiekunka dziecka bez nóg, emerytka i wszyscy inni. Takie podatki rozkładają się na całe społeczeństwo. Jest ich cała masa, w konsekwencji produkcja w Polsce sztachety do płotu jest droższa niż kupienie jej w Chinach i sprowadzenie do Polski.