Jeżeli chcesz zapisać się do dowolnej partii politycznej, a później po szczęśliwie wygranych wyborach zaprzestać kłótni w polityce za publiczne pieniądze, i pracować,
; w dodatku nie chcesz nikogo naśladować, to zanim Ci się to uda,
powiem tak: musisz nauczyć się jakiejś dziedziny specjalistycznie (najlepiej takiej, która Cię szczególnie intresuje), nauczyć się słuchać tego, co mówią ludzie, rozmawiać z mnóstwem ich o różnych poglądach i mieć własne wyrabiane zdanie.
W dodatku musisz naśladować innych, sam nie masz szans przewidzieć co będzie najlepsze/co nie będzie najgorsze.
I w tym nadal będziesz politykiem w teraźniejszym znaczeniu tego słowa.
A moim zdaniem, jeśli chcesz zostać politykiem, to powinieneś zacząć od właśnie rozmawiania z ludźmi na różne tematy, analizować i wybierać któreś drogi, zebrać grupę znajomych i powiedzieć, że możecie coś zmienić; odnaleźć zasady, które będą wychodziły od ludzi i dla nich (ogółu) zostały zrobione.
I sorry, ale w takim razie nie masz (u mnie) żadnych szans.
Czyli krótko mówiąc, politykiem trzeba się urodzić i mieć do tego talent, tak jak do tego by zostać pisarzem, poetą, rzeźbiarzem, muzykiem itd. Oczywiście porzępolić może każdy, także w polityce, ale to już inna para kaloszy.
Najciekawsze tylko kto miał by te prawa ustanawiać gdyby rozwiązano partie polityczne i czy większości by te prawa odpowiadały. Ludzie to nie konie które potulnie się zgadzają na wszystko co im się narzuci.
Eeeee, nie łapmy się za słówka. Oczywiście to był skrót. To oczywiste, że nie partie polityczne ustanawiają prawo, tyle, że w parlamentach zasiadają wybierani z tych partii przedstawiciele. Jak inaczej wybrać parlamentarzystów w wielomilionowych społeczeństwach? A, może jak w XV wieku?