Okazuje się, że mięsko jednak jest zdrowe i jego jedzenie ma lekkie działanie przeciwrakowe.
link
Od zawsze uważałem, że ci Japończycy z Okinawy, wcinając świnki codziennie, wiedzą co robią, dlatego żyją po 100 lat.
Okazuje się, że mięsko jednak jest zdrowe i jego jedzenie ma lekkie działanie przeciwrakowe.
link
Od zawsze uważałem, że ci Japończycy z Okinawy, wcinając świnki codziennie, wiedzą co robią, dlatego żyją po 100 lat.
Tutaj badania finansował National Cattlemen’s Beef Association a nie Japończycy z Okinawy
Mięso jest ważnym ale nie kluczowym elementem tej diety. Spożywane jest tylko 1-2 razy w tygodniu, przynajmniej tak twierdzi poniższy artykuł
Ważne jest to że jedzenie jest jakościowe i nie ma przejadania się plus styl życia, sposób podejścia do życia. To wszystko tworzy unikatową jakość.
Tak, ale Japończycy z Okinawy mięsko jedzą codziennie, a dokładnie świnki i są zdrowi, chorują mało i dożywają późnej starości w doskonałym zdrowiu.
Tylko nie jedzą podwawelskiej i kaszanki z polędwicą, w której jest pół kilo soli i saletry.
Ciekawe, czy gotowane pomidory są lepsze (tak by nie przepłacać za likopen 390 zł w ćwierć litrowych buteleczkach).
Zależy czy lubisz chińskie pomysły, czyli np. ketchup.
specjały włoskiej kuchni np. sugo al pomodoro, hiszpańskiej Sofrito, czy nawet polską pomidorową.
Nie prawda. Większość Japończyków z tamtych regionów je wieprzowinę CODZIENNIE. Co więcej, doskonale sprzedaje się wieprzowina w puszkach, odziedziczona po USA. Wręcz uwielbiają ją na śniadanko. Wnętrzności tak samo są doskonałym rarytasem. Tradycyjnie od lat smaży się je na blasze, i sprzedaje potem jak u nas popcorn. W dzień jada się ogony, uszy, dosłownie wszystko i podaje zarówno z ryżem, jak i warzywami, ale również z owocami morza. Przyrządza buliony, galarety itp. i śmiem twierdzić, że akurat to wiem lepiej niż autor tego artykułu.
Trochę ciekawostek dotyczących kuchni. Może ktoś skorzysta.
Makaronik Soba, taki typowo Japoński, ostatnio można kupić w Biedronce, Lidlu itd. na Okinawie podaje się go z wieprzowinką, codziennie. Bulion z kawałkiem boczku, żeberkiem, nóżkami, kawałkami podrobów. Dania posypuje się warzywami, cebulką, natką itp. przyprawia się miso, imbirem (obgotowanie w winie, imbirze i przyprawach, to częsty sposób, na pozbycie się zapachu stosowany w tych regionach).
Na nasze warunki polskie można posiłkować się szybkowarem. Mięsko się obgotowuje, z imbirem, winem, octem, potem chłodzi, i obsmaża, a potem dusi ze 20-30 minut. i jest fantastyczne do takiej zupki,a le i innych potraw. link o zupce.
A tutaj moja fantazja azjatycka na temat żeberek, ale w polskich warunkach.
Ciekawe, faktycznie wygląda na to, że jedzą tam dużo wieprzowiny (z konkretnego gatunku świń), drobiu i wołowinę. Nigdy się w to nie zagłębiałem i byłem przekonany, że dieta na Okinawie to taka wariacja diety śródziemnomorskiej (która, jak się zaczyna to analizować, też jest fantazją medialną).
Tyle, że tam nie jada się za bardzo wędlin. To mięsko przyprawia się imbirem, kurkumą itp.
Do tego dużo warzyw, sporo owoców morza.
Wygląda na to, że to konserwacja mięsa za pomocą saletry i masy dodatków jest tym, co powoduje, że może być szkodliwe. Zresztą podobnie jest z warzywami. Puszkowane, marynowane już nie są zbyt zdrowe. Podejrzewam, że te gotowe, np. ugotowane buraki w paczce, też zbyt zdrowe nie będą.
Co ciekawe, Google zwyczajnie kłamie w żywe oczy podając dane o Okinawie dotyczące jedzenia. Każdy kto tam był chociaż raz, musi to wiedzieć. A osoby zainteresowane kuchnią tym bardziej.
To trochę tak, jakby pisać o Uniejowie, z pominięciem term, czy ogórków z ich wody.