@bachus A Ty wiesz, że rodzaj ubrania, który ukrywa się za nazwą „kolarki” - to nie chodzi o ubranie na rower?
ps. w tym temacie dyskutujemy o tym zdarzeniu:
https://www.facebook.com/hnacia/posts/5357393430971088
@bachus A Ty wiesz, że rodzaj ubrania, który ukrywa się za nazwą „kolarki” - to nie chodzi o ubranie na rower?
ps. w tym temacie dyskutujemy o tym zdarzeniu:
https://www.facebook.com/hnacia/posts/5357393430971088
W kolarkach też mogę iść do biura, ale to nie jest strój formalny, przynajmniej jescze nie widziałem nikogo na ważnym spotkaniu tak ubranym. Czy uważasz, że jakby Pan Dziekan na obronie był w kolarkach, to jest to całkiem stosowne?
Strój formalny to jest smoking albo frak I nie zobaczysz nikogo w komisji tak ubranego
Strój formalny dotyczy sytuacji.
Nazwa „strój formalny” nie definiuje desygnatu tej nazwy. Dlatego każdy może mieć swój własny poziom formalizmu.
Z drugiej strony, jeśli z jakiś (ważnych) powodów, uczelnia uważa, że ubiór jest istotny, to nikt jej nie zabrania, aby sama ubrała studentów w ujednolicone ubrania, np:
Poważnie @januszek nie wiesz jak wg. obowiązujących norm społecznych ubrać się do danej sytuacji? Sorry, ale jak ktoś nie chce się stosować do podstawowych norm społecznych to po jaką cholerę rozpoczyna studia?
Nic takiego nie napisałem. Chochoł. Sytuacja, o której rozmawiamy, jest taka że autorka postu ubrała się, według siebie poprawnie i stosownie do sytuacji. Według dwóch innych osób, które w danej sytuacji były w pozycji władzy wobec autorki postu, nie była ubrana poprawnie i stosownie do sytuacji. To wywołało konflikt. Za konflikt przeprosił przełożony tych dwóch osób i najwyższy autorytet dla tej instytucji. Nie ma więcej tutaj konfliktu - został rozwiązany - racji nie miały te dwie osoby z komisji. Natomiast moje pytanie było takie, czy rozróżniasz, że nazwa „kolarki” nie oznacza ubrania do jazdy na rowerze?
Prowadzisz jakąś kampanie reklamową i spamujesz forum?
Według jakiej definicji?
Bo póki co zaprzeczasz sam sobie.
Tak, jestem przecież znaną influencerką modową
Mojej, tej, którą sam zacytowałeś: „Strój formalny to jest smoking albo frak”.
Sytuacja braku definicji to taka sytuacja, w której każdy sam stosuje swoją definicję. Dokładnie z taką sytuacją mamy tutaj do czynienia. @bachus i ja mamy trochę inne wyobrażenia tego czym konkretnie jest „strój formalny” oraz dodatkowo różnimy się w zakresie tego, czy nasze wyobrażenia możemy narzucać innym, szczególnie podległym w hierarchii władztwa.
Mi to się wydawało, ze strój mający co najmniej spodnie typu „do garnituru”, prasowaną koszulę z kołnierzem oraz błyszczące butki jest już strojem formalnym - ale ja się na takiej formalnej modzie nie znam przy zakupach bazuję na błyskotliwym doradztwie kogoś innego.
Tutaj inny przykład. Gostek świadomie złamał regulaminowe zasady dress-code (regulaminowe, czyli zdefiniowane) i co? Nie grozi mu dyskwalifikacja a jedynie kara pieniężna:
Januszek… i pstro… Idziesz pracować do banku i masz kontakt z klientem: masz wytyczne co do stroju formalnego i każda osoba w banku wie dokładnie co może być postrzegane źle przez bank. Idziesz pracować jako ratownik na plaży: wiesz jak się ubrać, żeby być gotowym do pracy.
Idziesz studiować z własnej nieprzymuszonej woli: stosujesz się do norm społecznych i dość oczywistych zasad.
Oczywiście, jeśli mam konkretne wytyczne albo lepiej - ubranie służbowe - to nie ma tematu.
Być pięknym, mądrym i bogatym
ps. pokaż mi palcem, gdzie tu jest napisane, że na egzamin dyplomowy nie mogę przyjść w eleganckich kolarkach do marynarki:
https://bip.wsb.pl/wroclaw/statut
https://bip.wsb.pl/wroclaw/regulaminy/studia
Zapominając na chwilę o tym, że Pani nie miała eleganckich kolarek ani butów… W regulaminie też pewnie ciężko by było się doszukać zapisów, że dobrze jest się umyć przed egzaminem, nie być pod wpływem alkoholu, czy nie bekać i nie pierdzieć co drugie słowo.
Udostępniła zdjęcie, na którym widać jak była ubrana. Jeśli Ona takie ubranie uznaje za eleganckie to, jak dla mnie, ok. Mogę mieć inne zdanie na temat elegancji, ale to jest JEJ decyzja, a nie moja.
Ta prymitywna sztuczka erystyczna nic nie wnosi do dyskusji. Co do bekania i pierdzenia, to nie można odmówić prawa do egzaminu studentowi choremu na zespół Gillesa de la Tourette’a
Oczywiście, że nie można odmówić, jak oczywiście wcześniej zgłosi uczelni że jest chora.
To właśnie społeczność akademicka jest środowiskiem socjalizacyjnym, w którym powinno kształtować się szacunek dla społecznie preferowanych przez daną społeczność sposobów postępowania w określonych sytuacjach. Jest na to czas, 10 semestrów (w tym przypadku) wykładów i 9 sesji egzaminacyjnych. Myślę, że przez ten cały czas uczelnia powinna się zorientować, że ma do czynienia z chorym na zespół Gillesa de la Tourette’a
Do ślubu, jak widać, też można iść w dresie…
Tylko czy nie ciśnie się na usta pytanie: „Tak pan się ubrał na swój ślub?!”
To Ich Ślub