Podczas burzy komputer był podłączony do prądu, a na następny dzień gdy chcę go włączyć; po naciśnięciu guzika nic się nie dzieje. Pomyślałem, że to padł zasilacz. Wymieniłem ten “spalony” 400-watowy na dobry 350-watowy i nic to nie dało. Stwierdziłem więc, że ten drugi był zbyt słaby, ale tak z ciakawości testem spinacza sprawdziłem 400-watowy i… zadziałał (tak myślę bo wiatrak się kręcił). Co się właściwie stało? Czy to zasilacz się w jakiś sposób zaciął czy może spaliła się płyta główna lub coś innego? Mam jeszcze raz go sprawdzić czy jak?
Kartą diagnostyczną mógłbyś sprawdzić napięcia na płycie głównej, albo może i kod błędu by coś wykazał. Opcja ta wchodzi oczywiście pod uwagę tylko jeśli do płyty dochodzi jakieś napięcie i BIOS się uaktywnia.
Już to robiłem i nazywam właśnie to testem spinacza, ponieważ właśnie nim te kable złączyłem. Muszę mieć 100% pewności, że to ta płyta, bo w takim razie nie wiem co wymieniać. Gdy to na serio ona zdechła, to czy były by gdzieś na niej jakieś wizualne zmiany? Jeśli tak, to mniej więcej gdzie? A wracając do tego zasilacza to gdy pomyślnie przeszedł ten test to znaczy, że jest na pewno sprawny?
Nie, BIOS nie wydaje żadnego dźwięku.
No i może tak dla ułatwienia podam nazwy podzespołów, które mogą powodować problem:
Najprościej to płytę podpiąć do sprawnego zasilacza o przynajmniej tej samej mocy(50W mniej to specjalnie duża różnica nie jest), jeśli wraz się nie załącza to najwyraźniej płyta do wymiany, wcale nie trzeba widocznych uszkodzeń.
Właściwie w takiej “burzowej” sytuacji może być w najgorszym wypadku wszystko uszkodzone.
Nie miałem nigdy spalonego zasilacza ale to, że odpalił nie musi znaczyć(na pewno nie w 100%), że daje odpowiednie napięcie.
Eh, nie próbowałem i nie sądzę, żeby to coś dało. Ta płyta chyba po prostu padła. Znalazłem już podejrzany element, ma 1 na 2 mm… Nie ma mowy o jakiejkolwiek jego naprawie lub wymianie.
PS: Sprawdzałem płytę z samym procesorem dyskiem i kartą diagnostyczną, nic to nie dało. Wciąż kompletne 0.