Sprawa wygląda tak. Kilka tygodni temu dowiedziałem się, że w mojej Gminie powstaje nowe Stowarzyszenie. Gmina zawsze w takich sytuacjach szuka firmy, która zajmie sie prowadzeniem takiej strony internetowej. Zawsze dostaje to pewna zaprzyjaźniona urzędem firma. Jako, że wcześniej miałem dostęp do danych finansowych, to wiem, że Gmina potrafi płacić 500-600 zł miesiecznie za utrzymanie strony internetowej. Mimo, że są to strony na których nic sie nie dzieje: jeden, dwa nowe teksty meisiecznie, które trezba tylko wrzucic, bo urzędnicy sami je piszą.
A więc wykupiłem domenę i postawiłem prostą stronę internetową pod adresem, jaki na pewno użyliby do tej strony. Na stronie jest kilka podstawowych infomacji o nowym Stowarzszeniu, aby pojawić się w wyszukiwarjkach oraz oferta sprzedazy witryny wraz z domeną. Dzisiaj dostałem maila od jednego z urzędników, aby zamknąć tą stronę, bo bez upowaznienia uzywam nazwy i infomacji. Jesli tego nie zrobię, to skierują sprawę do sądu.
Czy faktycznie tak jest, że mogą drogą sądową doprowadzić do zablokowania mojej strony? Czy w takiej sytuacji wystarczy edycja nazw na stronie internetowej. Nazwa Stowarzyszenia jest długa i dośc myląca, spokojnie mogę ją zmienić, a ludzie i tak będą wiedzieć o co chodzi. A adres domeny jest nieco inny niż nazwa Stowaryszenia.
zrobiłeś sobie samowolkę i się dziwisz, urząd ci nie zlecił zrobienia strony najpierw trzeba było zrobić projekt bez wrzucania tego w sieć i postarać się o zgodę
Dwukrotnie starałem się wczesniej o prowadzenie jednej ze stron dla urzędu. W jednym przypadku, okazało się, że wykonawca został już wybrany, mimo że nie wiedziałem nigdzie żadnego ogłoszenia. Bronili się wydrukowaną kartką, jaka wisiała w urzędzie zapowiadając konkurs. W drugim przypadku projekt mojej strony się nie spodobał, za to projekt osoby która zawsze wygrywa idealnie trafił w ich gusta. Teraz podszedłem do tego z innej strony, ale jak widze nie da się wygrać. Skończy się na tym, że zaproponuję im sprzedaż samej domeny, a strony internetwej sie pozbędę.
Wspominali o jakimś konkursie, z tego co mi wiadomo, powinni ogłosić przetarg. Jeśli udowodnisz, że przetargu nie było, możesz sprawę możesz nagłośnić w lokalnych mediach.
Z drugiej strony 500 zł / msc za stronę to nie jest aż tak znowu dużo… Ot, parę godzin pracy w trybie interwencji supportu. Zależy też jak są warunki sformułowane, może trzeba poprawiać błędy w ciągu np. 12 h od zgłoszenia? Może trzeba zapewnić jakiś uptime? Może umowa nie precyzuje ilości artykułów, a to, że się płaci za 10 i publikuje 2 to już wina urzędników? A co do zmian nazw i kombinowania - zależy co Ty chcesz osiągnąć.
No i jako ciekawostka (może urząd i stowarzyszenie to nie duża korporacja, ale…)
Wiem o tym. Zadziałałem wyprzedzająco. Nie do końca to przemyślałem. Mogłem tylko kupić domenę i wystawić ją później na sprzedaż.
Konkursy były ogłuszane na tablicy w urzędzie. Mało kto je widział, szczególnie że to była kartka A4 zapisana drobnym druczkiem. Ale wymagania spełniają.
Po zrobieniu strony, co zajmie trochę czasu dalej nie ma co robić. Będą się pojawiać ogłoszenia, relacje z imprez, czy plakaty. Wszystko przygotowane przez ludzi pracujących w tym Stowarzyszeniu. Kwestia wrzucenia tego na stronę to 5 minut. Godzina roboty miesięcznie, jeśli nic się nie zepsuje, albo nie chcą jakiś większych zmian.
Zajmowałem się kiedyś stroną jednej uczelni. Roboty było na 2, max. 3 godziny miesięcznie. Brałem za to ok. 500 PLN na rękę. Nie były to pieniądze tylko za pracę, ale także za to, że byłem do dyspozycji 7 dni w tygodniu, a informacje musiały pojawiać się na bieżąco, więc 500 PLN za takie coś to nie jest dużo.