Legalność publikowania przetłumaczonych tekstów na własnej stronie

Cześć.

 

Moje pytanie dotyczy kwestii legalności. Czy mogę publikować na własnej stronie artykuły, które przetłumaczyłem z zagranicznych serwisów dodaj do tego informacje o źródle?

Czy muszę informować o takim działaniu autora artykułu bądź serwisu?

Jak to wszystko wygląda w kwestii prawnej?

Wydaje mi się, że jeżeli zamieszczasz nazwę źródła to możesz opublikować tłumaczenie danego tekstu/artykułu. Chociaż nie jestem pewny jak to jest w przypadku tekstów, które są już opublikowane na polskim rynku przez jakiegoś wydawcę.

Jak to wyglada ??

Wygląda tak, iz nie możesz podjąć żadnych kroków w zamierzonym celu, bez formalnej zgody autora oryginału

Odpuść sobie…

 

Poinformować musi tylko wówczas jeśli będzie na tym artykule zarabiał. 

Co Ty za brednie wypisujesz, nie mające żadnego odniesienia do obowiązujących w tym zakresie norm prawnych…

 

Nie wiem co ty masz za takie parcie… 

 

Możesz sobie wziąć artykuł, wkleić na swoją stronę, ale musisz podać autora i nie możesz zarabiać na jej treści bez oficjalnej zgody autora. Wskaż mi artykuł prawa autorskiego, który przeczy temu co napisałem…

Umiesz czytać ze zrozumieniem tekstu…zakładając optymistycznie że tak, to autor tematu poddał pod znak zapytania pochodną praw autorskich, związaną z tzw. utworem zależnym…

Najlepiej napisać i spytać lub przeczytać na ich stronach zasady.

 

Tutaj masz garśc info.

 

http://forumprawne.org/prawo-autorskie/31544-prawo-cytatu.html

 

Tak, chodzi mi o tzw. utwór zależny.

Nie mam zamiaru zarabiać na tych artykułach ale mimo wszystko wg info jakie podał Monczkin w przypadku tłumaczenia należy mieć zgodę autora (nie piszę o tzw. inspiracji).

Aby jednoznacznie zakończyć wszelkie dalsze dywagacje prawne, oprzemy się o opinię uznanego autorytetu…

 

Widzę, że część wpisów poleciała, patrząc na powiadomienia via email.

 

Szanowni koledzy, bez wymieniania z nicków, których wpisy poleciały. Proponuję czytać linkowane rzeczy do końca, nie wybiórczo, i korzystać ze źródeł tam podanych. Doszlibyście do takich treści jak zapodał @Madafaker.

 

To są zbyt poważne rzeczy, żeby pisać wydaje mi się czy interpretować je według własnego widzimisię. Porady typu słynne “po 24 godzinach skasować…” to nie tutaj.

 

Przepraszam za OTa, ale zacznijcie brać odpowiedzialność za swoje słowa i nie wpuszczać innych na minę!

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Szczególnie  MadafakerMonczkin.

 

 

Biorąc pod uwagę, że maile są przedstawiane w sądzie jako dowody, a nawet ustna rozmowa jest rodzajem umowy, tak - email wystarczy. 

Zasadniczo forma nie ma znaczenia - może to być nawet SMS, rozmowa telefoniczna…

Forma ma tylko znaczenie w chwili dokonywania zmian w umowie. Zmiana nie może być dokonywana w sposób, nazwijmy to, “mniej formalny” niż umowa. Gdy umowa była na piśmie to i zmiany do niej mają być na piśmie. Gdy była ustna to zmiany mogą być wprowadzone ustnie, lub na piśmie.

 

Przy tego typu sprawach warto jednak mieć jakiś materialny, względnie wirtualny, ślad zgody.

Ustną zgodą to … można sobie podetrzeć.Każdy może sobie napisać, że dostał ustną zgodę od wydawcy/autora a na prawdę nie było żadnej zgody.

 

PS.Dziś dostałem zgodę na wykorzystanie filmu dokumentalnego na swoim kanale YT mam tego potwierdzenie na piśmie.Zapewnienie ustne YT olewa, bo nie masz żadnego dowodu.