wpłaciłeś gdzieś w końcu hajs czy nadal karzesz robić to innym?
Coś pięknego. Na taki tekst czekałem całą wieczność i w końcu go widzę :3
Ale spokojnie, nic się nie zmieni. Choćby nawet dziennie wydawać miliardy na rozwój, to i tak będzie to rynek serwerów, komputerów w stylu top500, itp. - na desktopie nadal nie będzie połączenia sił i sprawienia żeby dystrybucje typu RHEL/CentOS czy Ubuntu LTS w pełni zaspokajały potrzeby Zwykłego Użytkownika. Oj nie, nie - na desktopie tacy ludzie będą wyszydzani i wyśmiewani, bo zechciał wyłamać się przed szereg, porzucić zabawkę dla hackerów i zrobić z niej dobry produkt, w który warto zainwestować.
Panie … zapomnij. Najpierw niektórzy, z oledowanymi łbami, przyspawani do foteli gejmingowych, z gejmingowOM myszkOm_xD w reNce musieliby zrozumieć dlaczego dzięki open source, licencji GPL, Stallmanowi, Torvaldsowi i wielu wielu innym dostęp do infrastruktury sieciowej, oprogramowania serwerowego, systemów operacyjnych nie jest ograniczony do drogich komercyjnych rozwiązań (wielokrotnie droższych bez żadnej konkurencji), a Internet nie jest dzięki temu elitarną przestrzenią dla bogatych …
Panowie, najpierw to niektórzy muszą zrozumieć, że gdyby nie standaryzacja, której społeczność Linuxowa się tak panicznie boi, to nie byłoby jak pogadać na tym forum.
Panowie, najpierw to niektórzy muszą zrozumieć, że gdyby nie standaryzacja , której społeczność Linuxowa się tak panicznie boi, to nie byłoby jak pogadać na tym forum.
Ależ nic dziwnego, że się boją. Podam tutaj moją interpretację tego zjawiska.
Weźmy pod uwagę taki RHEL/CentOS - oficjalnie wspieranym i propagowanym środowiskiem jest GNOME. W domyślnych repozytoriach jest jednak możliwość zainstalowania KDE, a jak ktoś chce, to może sobie dodać repozytoria EPEL, czy inne (np. TDE) i zainstalować inne GUI.
I dobrze. Jest jedno wiodące coś, ale jak ktoś nie chce, to nie jest zmuszany. RHEL czy CentOS oficjalnie ma JEDNO GUI, a nie jak niektóre dystrybucje - wiele “flavor’ów”. Tak samo jak pod Windowsem - oficjalnym GUI jest explorer+DWM, ale można sobie wgrać np. Rainmetera.
Znowu weźmy te dystrybucje - od edycji 7 jest systemd, który ma na celu między innymi ujednolicenie oprogramowania odpowiedzialnego za pewne abstrakcje sprzętowe i wiele innych rzeczy. Może dla uproszczenia podam coś bardziej trywialnego: obsługa usług z linii komend.
Gdy chcę żeby jakaś się automatycznie uruchamiała przy starcie systemu, wpisuję:
systemctl enable <usługa>
Ponad do pliki usług mają ładny, przejrzysty, czytelny format. Nie ma już obowiązku by pliki usług były ogromnymi skryptami, nie ma już obowiązku studiowania dokumentacji, bo jedna dystrybucja używa polecenia “chkconfig”, inna każe się odwoływać bezpośrednio do skryptu ścieżką np. /etc/init.d/ - nie, w końcu niezależnie od dystrybucji można mieć pewność że ta sama komenda zrobi to samo i że będzie np. zgodność skryptowa.
Większość dystrybucji zaadoptowała systemd i bardzo k**** dobrze! Mam bardzo liberalne podejście, ale wiem, że w pewnych momentach autorytaryzm ma swoje przewagi - np. jeśli żołnierz chce się dobrze ukryć w danym terenie, to musi mieć odpowiedni kamuflaż, a nie ubierać się na pstrokate kolory byle tylko pokazać, że jest inny.
Najmniej spodobało się to ludziom, którzy na siłę chcą być inni i chcą żeby systemy oparte o Linuksa były niszowe - wtedy oni mogą się poczuć jak jakaś tajemnicza sekta, która posiadła pewną wiedzę niedostępną dla zwykłych śmiertelników. Oni chcą żeby każda dystrybucja była niekompatybilna z inną, bo przecież co to za radość gdy wszystko działa OOTB? Wtedy mieliby wystarczająco dużo czasu żeby zdać sobie sprawę, że to system operacyjny jest ich zabawką (np. do tuningów/rice’owania pulpitów i chwalenia się nimi w swoich kółkach masturbacyjnych, do instalacji przez kompilację WSZYSTKIEGO ze źródeł, itp.), a innych zajęć podczas wegetowania w piwnicy rodziców nie ma i nie będzie. Dlatego używają dystrybucji, które same się psują i które do podstawowej obsługi wymagają studiowania ogromnych ilości dokumentacji - żeby było czym zabić czas i żeby nie myśleć, że przegrało się życie.
W ogóle z systemd to jeszcze lepsza historia - niektórym nie podoba się monolityczny design, który dużo robi i taką krytykę to ja rozumiem. Gorzej tylko, że bardziej radykalne osobniki wmawiają sobie:
“To na 100% jest backdoor od NSA. Nie mogli tknąć kernela, więc wymyślili coś innego, co dotknie Linuksa tak, że będziemy szpiegowani podczas umilania sobie czasu oglądaniem gołych kilkuletnich dziewczynek z anime. Kod jest otwarty i możemy to sprawdzić, ale nie chcemy, bo fajnie jest uznać, że coś tam szpiegującego jest niż rozwalać sobie światopogląd. Skoro wyznawcy płaskiej Ziemii nie chcą się wybrać w podróż na Antarktydę żeby poznać prawdę, to my też nie będziemy, a co! Zmusisz nas, ty niewolniku megakorporacji, które kontrolują twoje życie i nic nie możesz z tym zrobić?!”.
I tak oto po raz kolejny nastąpiło rozwalenie w drobny był próby stuprocentowej standaryzacji. Na szczęście dotknęło to tylko niszowe dystrybucje, a nie mainstream. Ale niesmak i tak pozostał.
Na szczęście nie wszyscy tacy są. Ja się nie chcę chwalić, ale jestem na tyle wyluzowany, że teraz piszę spod Chrome na Windows 8.1, za co fanatycy by pewnie mi już chcieli głowę obciąć, a na drugim komputerze mam wgranego Libreboota z Trisquelem 8 - i mogę pogodzić te dwa odrębne światy, bo nie zamykam się w klatce jednej ideologii!
Deepin i ElementaryOS
a czym się ten cały deepin i elementaryOS wyróżniają na tle innych? ja nie widzę szczerze żadnych wodotrysków.
Design systemu to oczywiście sprawa subiektywna i nie warto tracić bitów na dyskusję na ten temat. Ale są to systemy całkiem nieźle dopracowane pod maską. Jak przesiadasz się z czegokolwiek z Gnome3 na Deepin lub eOS właśnie, to porazi Cię prędkość i płynność działania, słowem, lepsza jakość. Deepin dodatkowo ma elegancki, nowoczesny installer, jak przystało na system w XXI wieku. eOS z kolei twardo trzyma się swoich wytycznych co do wyglądu i wszystkie natywne apki mają spójny wygląd, co jest wizualnie przyjemne i nie robi z systemu frankensteina.
Też bym powiedział, że zależy, bo GNOME w moim odczuciu było bardzo fajne, a wymienione już nie bardzo. Co na pewno jakoś wyróżnia te dystrybucje, to skupienie się na doświadczeniu użytkownika. Czy im wychodzi, czy nie, to już inna sprawa.
Zwróć uwagę, co robią te mega korporacje. Na przykładzie GNOME3 i Unity, jak również Mir i Waylanda. Na przykładzie Upstart i Systemd. Do niedawna Canonical i RedHat nie mogli się porozumieć. Każda korporacja tworzyła własne, niekompatybilne rozwiązanie bez sensownego powodu. Dopiero, gdy Canonical zaczął się palić grunt pod nogami (odkryli, że walka o hegemonię za dużo ich kosztuje), wyluzowali. Społeczność akurat bardzo lubi standardy, ot choćby z Freedesktop. Poza tym, to często nie ograniczają się do obsługi jednego rozwiązanie. GNOME, jak i Plasma5 obsługują zarówno X.org, jak i Waylanda. ConsoleKit, jak i systemd.
Można założyć fundację i stronę internetową, która połączy brainstorm z crowd foundingiem. Część zysków można zachować dla fundacji.
czy to nie jest tak że wszystkie te linuxy stają się po woli windowsami ? co raz więcej hasju, corpo.
Coraz mniej niezależności, coraz mnie open source.
Czy było/będzie to nieuniknione?
Nie, nie stają się.
tak, stają się
nie, nie stają się.
Wydaje Ci się. W Windows próżno szukać np. repozytoriów z oprogramowaniem (pomijam Sklep) czy różnych środowisk graficznych do wyboru.
Canonical w końcu postanowiło współpracować z RedHat-em. Zrezygnowali z Unity na rzecz GNOME3, z Mir na rzecz innych technologii, i z upstart na rzecz systemd.
Złe pieniądze i złe korpo. Linugz powinien o chlebie(z kosza) i wodzie (z rzeki) się rozwijać.
Jeżeli Windows = pieniądze na rozwój i dopilnowanie jakości, to Windows wydaje się najsensowniejszy.
Nie, Linux nie staje się powoli Windowsem.
Nie, nie stają się, to MS próbuje z W10 zrobić system rolling, tylko jakoś im to nie wychodzi.
Nie, Linux nie staje się powoli Windowsem.
Ale zaczyna go przypominać.
Ale zaczyna go przypominać
Uzasadnij.