Wygląda na to, że morele z wykorzystaniem zewnętrznego podmiotu na siłę “uszczęśliwia” użytkowników. Ciekaw jestem czy do tego celu wykorzystują też dane osób prywatnych, abo może to kampania Linkedin z wykorzystaniem bazy adresowej morele?
Tak czy siak, sprawa jest śmierdząca.
ps.
Wrzucam to do propozycji newsów, bo może się DP zainteresuje przytarciem nosa konkurencyjnemu (do x-kom) serwisowi, a tak naprawdę to nie mam pojęcia, w którym dziale założyć temat: "na luzie?
Ja nie dostałem. A to nie jest zwykłe zaproszenie z LinkedIn? Może pomylił Cię z kimś innym. Ja też czasami dostaję zaproszenia od osób, których nie widziałem na oczy i nie znam.
@zbigg47 Taka, że nie utrzymywałem z człowiekiem żadnych kontaktów, nie znam go, a jedyna droga, jaką mógł zdobyć adres mailowy (firmowy, na własnej domenie) to baza danych morele, więc nie jest to zaproszenie prywatne.
@Dimatheus Zakładam, że ilość znajomych jest niewielka, bo to może jest nowy ich pomysł.
@Madafaker Co ty znowu wypisujesz? Jaki pudelkowy tytuł? To jest tytuł posta, a nie artykułu prasowego Chcę się dowiedzieć czy taka praktyka morele jest powszechna, czy to początek ich kampani reklamowej, a może inny powód. Nie podoba mi się udostępnianie zewnętrznym podmiotom danych adresowych, bo przez takie coś jest tylko coraz więcej spamu.
Ale dlaczego adres mailowy. Znalazł Cię jako użytkownika na LinkedIn, zaprosił i tyle. Nie musiał wcale znać Twojego adresu e-mail. Wiadomość ma maila dostałeś, bo to powiadomienie z portalu.
@m4s - Nie, nie. To działa tak, że można podłączyć skrzynkę - na przykład gmail-ową - do konta LinkedIn i wtedy portal wyświetla, posiłkując się głównym adresem e-mail, listę użytkowników, którzy mają na portalu założone konto oraz takich, którzy nie mają. Wtedy sugeruje wysyłkę mail-a z zaproszeniem do kontaktu i założenia konta w LinkedIn.