Witam i z góry dzięki za wszelkie zainteresowanie tematem. Otóż w problem wpakowałem się sam, ściągnąłem jakieś świństwo i jak nigdy, bez skanowania odpaliłem “cudo” w wierze iż naprawdę jest to nic więcej poza keygenem (wiem, wiem…) do vmware workstation. Plik uruchomiłem, po czym zniknął z dysku i od tego czasu zaczęły się problemy: namnażanie procesów widocznych w menedżerze zadań, samootwierające się okna Internet Explorera, deaktywowanie aktywnych okien (jak np. podczas pracy w Firefoksie i przykładowo pisaniu tego posta co jakiś czas muszę “odklikać”, bo okno programu Firefoksa staje się nieaktywne).
Przyznam szczerze, że o system nigdy specjalnie nie dbałem, bo nigdy nie miałem najmniejszych problemów, bez antywirusów pracowałem bezproblemowo kilka lat wcześniej.
W tej chwili używam od dłuższego czasu avg i adaware, mam do nich spore zaufanie, niezmącone moją głupotą, przez którą teraźniejsze problemy
(po zatwierdzeniu reboota system przez długi czas mielił i nie chciał się wyłączyć - okno “windows is shutting down” circa 15min, więc zabiłem go ‘po chamsku’ :>).
Nie testowałem specjalnie długo i nie chcę zapeszać, ale okiem laika wydaje się, że jest szansa, że już po kłopotach, tym bardziej będę wdzięczny za potwierdzenie.