Nauka jazdy, egzamin na prawko a jazda w życiu

Witam. Za miesiąc czeka mnie egzamin na prawo jazdy. Aktualnie jestem na półmetku kursów praktycznych. Chciałbym się was zapytać - głównie tych którzy przeszli pomyślnie egzaminy i jeszcze pamiętają jak to wygląda - w jakim stopniu nauka jazdy różni się od jazdy w praktyce. Druga sprawa, to sam egzamin. Czy rzeczywiście jest on taki straszny jak go niektórzy opisują? Chociaż zostało mi jeszcze trochę do wyjeżdzenia, uważam się za w miarę ogarniętego prawie-kierowcę (choć nauka ciągle trwa). Zastanawia mnie też postawa ludzi, którzy wsiadają na egzaminie do auta, po 30 godzinach praktycznie nic nie potrafią, a zdają za pierwszym razem.

tndek , Prawko zdawałem w 2005 roku 22 grudnia. Zdawałem w śnieżycę i zdałem za pierwszym razem bezbłędnie placyk + testy + jazda po mieście. Przed kursem na prawko nie pchałem się do auta. Nauczyłem się jeździć na kursie. Rok temu podczas tych śnieżyc i zasp jeździłem całą zimę na LETNICH oponach. W tym roku zafundowałem sobie zimówki. :stuck_out_tongue: Przez 5 lat przejechałem tylko ok 32 000 km [edit], ale szoferem jestem świetnym. Nie ma kozaka na mnie. :wink: Po prostu jazdę ma się we krwi. Jeżdżę dynamicznie, szybko, sprawnie wykonuję manewry. Nie ważne czy przejeździsz milion kilometrów i dalej jesteś tępy, czy te pierwsze 1000 km i jeździsz już świetnie. Po prosu ocenisz się z czasem wedle swoich umiejętności.

Ci, którzy uważają się za kozaków bo tatuś ich uczył jeździć przed kursem wcale nie są na wygranej pozycji. Często wyrabiają sobie nawyki, które nie są do końca prawidłowe, potem trudno im się ich oduczyć. Przez to często oblewają egzamin. Każdy jest inny, a tak naprawdę dopiero prawdziwej jazdy uczysz się po egzaminie jak kupisz samochód i zaczniesz jeździć sam.

Oj nie ma nie ma. Faktycznie kozak. Szacunek dla ludzi, którzy jeżdżą na letnich zimą. Widać niektórych egzamin i kusy niczego nie nauczyły. Przynajmniej już teraz kupiłeś (wiem, wiem nie miałeś pewnie kasy, ok niech Ci będzie jednak ktoś mógł mieć przez Ciebie problemy ale nie ma się czym chwalić, wręcz przeciwnie)

Zależy od instruktora. Ale tak czy inaczej po latach samodzielnej jazdy samochodem nabierzesz często złych nawyków. Prawda jest taka, że na kursie grzecznie się zazwyczaj czeka aż wszyscy przejadą, grzecznie się wszystkich puszcza, parkuje się wręcz idealnie (zwłaszcza na egzaminie) a w życiu codziennym to już tak nie wygląda kolorowo. Jeżeli będziesz stał 2h w korku to nikogo grzecznie nie będziesz puszczał i dosyć często trzeba się będzie wpychać bo inaczej człowiek nigdzie nie dojedzie (duże miasta) Nie mówię tu o robieniu wszystkiego “na chama” ale nie jest się aż tak grzecznym jak na kursie. Tak samo z parkowaniem. Na kursie parkujesz ładnie a w życiu codziennym jak widzisz wole miejsce to zatrzymujesz się tam jakkolwiek i cieszysz się, że to miejsce w ogóle jest wolne anie musisz go szukać kolejne 40 minut. Oczywiście też nie mówi żeby parkować na miejscach dla inwalidów (brakuje mi słów na takich ludzi) lub tak żeby zajmować dwa miejsca.

Ja zdawałem wiele lat temu. Zimą o chyba 7 rano (najwcześniejsza godzina) aby były większe korki i żeby mniej przejechać :stuck_out_tongue:

Egzaminator słuchał przez jakiś czas mp3, jadł kanapki, przyjemnie mi się z nim rozmawiało. Egzaminator też człowiek. Chociaż słyszałem osobiście o przypadkach, że egzaminatorzy chcieli “dodatkowej” kasy. Tak czy inaczej. Jak ktoś potrafi jeździć to zda. Miliony ludzi ma prawko w tym kraju więc nie jest to tylko dla elit i wybitnych ludzi.

Prawie każdy kto jest w trakcie kursu uważa się za całkiem lub nawet bardzo dobrego kierowcę. Jednak to najczęściej złudzenie.

Skoro zdają to jednak potrafią. Przecież nie wiesz czy dodatkowo przed egzaminem nie braki iluś tam dodatkowych godzin.

To jest czysta prowokacja.

Prawda jest taka, że pewności do kierownicy nabiera się wraz z każdym wyjeżdżonym kilometrem.

I tylko głupiec może stwierdzić, że jeździ świetnie zaraz jak zda egzamin, lub jak wyjeździł 32tys km.

Muszę z własnego doświadczenia powiedzieć (tu też trochę zagnę master_zonk’a), że w ciągu roku przejechałem ponad 20tys. km 3 różnymi samochodami. I nie uważam się za doświadczonego kierowcę, chociaż za kółkiem czuje się pewniej. Jazda każdym z samochodów nie jest taka sama. Tu też zawrę odpowiedź na zapytanie czy różni się jazda na co dzień od egzaminacyjnej.

Tak, na egzaminie myślisz co masz zrobić, w jeździe codziennej, zaczynasz jeździć z “automatu”. Nie zastanawiasz się kto ma pierwszeństwo, tylko to od razu widzisz, dużo szybciej podejmujesz decyzję, nabierasz pewności do własnych możliwości - chociaż zdarzy się, że popełnisz błędy - ale to normalne dla każdego kierowcy bez względu na doświadczenie.

Najważniejsze, to nie być spiętym, myśleć trzeźwo, staraj się jeżdżąc patrzeć nie tyle co przed maskę, ale i w dal pamiętając, że masz lusterka w które też należy zaglądać od czasu do czasu.

Moim zdaniem i z tego co wiem wielu ludzi, te odruchy dopiero nabywa się wraz z doświadczeniem. Doskonali się je.

jaka prowokacja. 2 jazdę miałem na placu manewrowym, więc widać szybko pojmuję. Przed kursem nigdy nie jeździłem. Zgodzę się, że więcej km to lepszy kierowca. Ale zależy też od człowieka.

Wujek zawodowy kierowca skasował 2 auta w ciągu roku.

powiem tak egzamin to jest przepustka do nauki prawdziwej jazdy,wszystkiego się uczysz latami,jazda latem wyglada inaczej niż jazda zima,tak samo jazda w trasie niż jazda w miescie do wszystkiego przywykniesz

A jaki skromy jesteś :wink:

Jazdy na letnich oponach w zimie wolę nie komentować, bo będzie ostrzeżenie.

Taki straszy nie jest, trzeba uważać na ulicy jedno kierunkowej żeby nie jechać 5 cm od innych samochodów przy wyjeździe z takiej ulicy trzymać się jak najbliżej lewej, nie jechać na zielonej strzałce bez zatrzymania się, podobno na tym sporo osób kończy egzamin, jedzie bez zatrzymania się przez sygnalizatorem jak kierowcy z prawem jazdy, na skrzyżowaniach bez świateł lekko przekręć głowę na prawą stronę żeby egzaminator wiedział że się rozglądasz, samo zerkanie może mu nie wystarczyć, przy zakrętach uważaj na linie ciągłe bo można najechać przy zbyt dużej prędkości.

Egzamin nie jest taki straszny, tylko stres ludzi ogłupia, np. u mnie na rondzie postawili ogrodzenie, bo egzaminator kazał na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym jechać prosto i gość przejechał środkiem ronda, a spotkałem się z sytuacją, że egzaminator kazał na rondzie skręcić w lewo i gość jechał pod prąd, zamiast zjechać na trzecim zjeździe. Spotkałem się też z sytuacją, gdzie ludzie jeździli po 5 lat bez prawa jazdy, a egzamin uwalali - jedni przez stres, inni przez złe nawyki, np. jazda na luzie (swoją drogą hamowanie silnikiem jest nie dość, że opłacalne - zerowe zużycie paliwa podczas hamowania, to zarazem bezpieczniejsze, co prawda sprzęgło szybciej się zużywa ale za to klocki hamulcowe się tak szybko nie zużywają, a i płyn hamulcowy się nie zagrzewa).

Wszystko zależy też od egzaminatora, ja trafiłem na, że tak powiem luzaka, a czasami trafia się na gościa, który wytyka Ci błędy i stres zaczyna Cię zjadać i popełniasz błędy. Poza tym możesz przejechać miasto, a egzaminator może wytknąć Ci kilka błędów i nie zaliczy egzaminu.

Z jednej strony masz rację ale nie do końca, są osoby (jeden mój znajomy zdawał egzamin 6 razy, na jednym z nich pomylił gaz z hamulcem), które nie nadają się do jazdy samochodem, a są osoby które jakby urodziły się z kierownicą w ręku ale staż za kierownicą też się liczy, bo zdobywa się nie dość, że praktykę i wprawę, to i doświadczenie w różnych sytuacjach drogowych. Na rozmowach kwalifikacyjnych często pytają o to jak długo ma się prawo jazdy i jak długo się jeździ samochodem. Wprawa dotyczy nie tylko umiejętności wykonania manewru ale i zużycia sprzęgła, umiejętność szybkiej zmiany biegów lub hamowania prawą nogą (ilu takie coś potrafi?). Ja mam prawo jazdy od 3 lat, przejechałem przez ten czas ponad 60 tys. km, w tym czterokrotnie jednorazowo ponad 900 km, doświadczyłem wiele sytuacji drogowych i człowiek uczy się jeździć tak naprawdę dopiero, gdy sam zacznie jeździć, na pewno nie na kursach, bo 30h to zdecydowanie za mało dla wielu osób.

Pozdrawiam!

Słyszałem o takiej sytuacji, że w różnych WORD-ach różnie interpretowane są ronda. Dla jednego rondo to jedno duże skrzyżowanie i należy przed nim włączyć kierunkowskaz odpowiedni do kierunku w którym się z ronda zjeżdża (jeśli mamy zamiar objechać rondo i skręcić w lewym kierunku, należy włączyć lewy kierunkowskaz), inna wersja to rondo jako jezdnia jednokierunkowa ze skrzyżowaniami przy każdym zjeździe (prawy kierunkowskaz należy włączać tylko przed skorzystaniem ze zjazdu, ewentualnie przed wjazdem na rondo).

@Kpc21

Też to zauważyłem, jednak większość kierowców daje przy okazji w ten sposób znać, że będzie objeżdżał rondo. Na początku zastanawiałem się po co ktoś włącza lewy kierunkowskaz na jednopasowym rondzie (swoją drogą ilu jeździ lewym pasem na rondzie do trzeciego zjazdu?), teraz wiem, że jest to dla mnie czasami przydatna informacje, że ktoś okrąża rondo.

Pozdrawiam!

Bo tak chyba dawniej było przyjęte i tak uczono. (czasy egzaminu moich rodziców)

Od tej pory jednak przepisy się trochę pozmieniały, zostały uściślone.

…i tak wjazdu na rondo (i jego objeżdżania) się nie sygnalizuje - bo nie zmienia się pasa ruchu.

Sygnalizuje się jedynie zjazd z ronda, albo zmianę pasa w przypadku większych rond.

Czasami mnie to denerwuje, bo zdarzają się kierowcy, co włączą lewy kierunkowskaz, a prawego, że zjeżdża już nie (prawdopodobnie przełącznik jest blokowany), wtedy człowiek czeka jak dureń, bo myśli, że ten ktoś będzie jechał dalej.

Pozdrawiam!

@kpc21

właśnie ja musiałem stosować się do tej metody jazdy po rondzie. Kuzyn z innego miasta pukał się w czoło gdy zauważł kierunek w lewo przed rondem. Uważam, że jest to dobry pomysł. Dajesz sygnał o swoim zaplanowanym manewrze. Wtedy widzisz, czy masz stać, czy powoli ruszać.

Dodane 20.12.2010 (Pn) 15:25

@roobal

zapewne szofer objeżdza rondo kręcąc kierownicą jak zaworem. Wtedy nie ma czasu na zmianę kierunku, a o wrzuceniu na drugi bieg tymbardziej hehe

Dokładnie, z takiego założenia wychodzę, z tym, że ja wiem, iż przełącznik kierunkowskazku moż być blokowany :slight_smile: Jeździłem na takich rondach, że skręcając w prawo, kierunkowskaz się wyłączał (nie, nie blokował się), a jeździłem na takich rondach, że skręcając w prawo był ostry skręt (ktoś kto nie znał tego ronda ledwo wszedł w zakręt), ilość przejechanych kilometrów jednak ma znaczenie, nie bez powodu o to pytają pracodawcy.

Pozdrawiam!

Źródło i cały artykuł:

www.gazetaprawna.pl

Madafaker , u to te BMWchy 100 konne na 18-nastkę będą się marnowały hehe :smiley:

roobal , ty no no nie wiem. W moim aucie (VW) mogę z lewego przełączyć na prawy. Fakt dość często wywala kierunek np. gdy skręcając w lewo lekko dygniemy w prawo.

Pracodawca to idiota :wink: Burak, który za PRL przywiózł kilka dolarów i otworzył firmę ( nie obrażając prawdziwych i uczciwych pracodawców :wink: ). Wymagają od młodego pracownika doświadczenia minimum 2 lata. Pytanie gdzie takie doświadczenie zdobyć…

Można przełożyć ale w niektórych samochodach zdarza się, że się blokuje przy maksymalnym obrocie kierownicy, wówczas żeby przełożyć trzeba użyć troszkę więcej siły ale mało kto to robi, bo przy zjeździe z ronda i tak nie ma na to czasu.

Niestety, taka jest prawda. Niektórym udaje się zdobyć doświadczenie łapiąc robotę, chodząc jeszcze do szkoły :slight_smile:

Pozdrawiam!