Masz tam opisane jak chronić sam komputer (wyłączenia autoodtwarzania, zmiana uprawień do odpowiednich gałęzi rejestru lub wyłączenie odczytu pliku autorun.inf) a także samego pendrive’a - tworzenie na nim katalogu o nazwie autorun.inf (pod Linuxem taki katalog można utworzyć bez problemu, pod Windowsem ->Flash Disinfector). Natomiast same pliki wykonywalne wirusów i tak i tak będą się kopiować na pena, ale już nie będą groźne i będzie je można zwyczajnie usunąć.
Dodatkowo nie uruchamiać z pena nieznanych programów. Alternatywnym wyjściem jest zakup pendrive’a z możliwością blokady zapisu.
Kurcze wiem jak sobie radzić z syfem Nie chodzi mi o to, jak się tego pozbyć, tylko jak sprawić, by to się nie dostawało na mój USBdrive.
A USB Disk Security nie ściągałem, tylko znalazłem info o tym na necie. W domu skutecznie chorni mnie Avast, Comodo i zdrowy rozsądek.
Gorzej jest na uczelni - tam nie ma żadnego antywira, firewalla. Zostaje tylko moje doświadczenie i zdrowy rozsąde, ale wiedząc, że tam jest taki syf to najlepiej, żeby tam nic nie podłącząć… ale tak się nie da ;/
Po 1 to odgrzewasz stare posty (prawie 2 lata), a po drugie nie o to chodzi. Jeszcze za czasów dyskietek był taki fajny “myk”, że jak się zmieniało położenie takiego małego kwadracika, to dyskietka działała w trybie “read only”. I to by było dla mnie najlepsze rozwiązanie, by móc ustawić mojego pendriva właśnie w stan tylko do odczytu.