Makabrycznie spadł transfer na komputerze. Nie jest to wina dostawcy, gdyż na pozostałych dwóch stacjach wszystko działa bez zarzutu. Wszystkie komputery podłączone są do tego samego wi-fi. Karta sieciowa jest ok.
Transfer jest na tyle niski, że nie można załadować żadnej strony, w przypadku google ledwo ładuje się grafika.
Wykonane skany: Avast, Spybot, Hijack, Malwarebytes Anti-Malware - nic nie wykazało.
Po uruchomieniu w trybie awaryjnym z obsługą sieci jest to samo.
Programów nie mogę zaktualizować, gdyż z powodu niskiego transferu rozłączają się serwery.
Wykonuję właśnie skanowanie za pomocą bootowalnego Kaspersky’ego Rescue Disc, niestety chwilę to potrwa.
W planach mam jeszcze próbę odpalenia jakiegoś Linuxa, i sprawdzenia czy internet będzie działał na nim, ale to po skanowaniu.
Jakieś pomysły?
– Dodane 05.01.2012 (Cz) 23:11 –
UPDATE:
Kaspersky nic nie znalazł, zrezygnowany odpaliłem jeszcze Ubuntu 11.4PL. 64-bit (Niebiańska Nimfa), skonfigurowałem sieć.
Google się załadowało, chociaż trwało to ponad minutę. Wpisałem onet, i czekałem ze 3 minuty w końcu zminimalizowałem. Z nudów zacząłem bawić się tym Linuxem, i znów jakoś otworzyłem przeglądarkę. Patrzę i oczom nie wierzę - onet się załadował…
Strony zaczęły normalnie się otwierać, na speedteście wyszedł transfer jaki powinien. Odpaliłem więc Windowsa i też wszystko już normalnie śmigało…
Macie jakieś pomysły dlaczego zaczął nagle działać? Sterowniki zostały bez zmian, bo linux i winda korzystają ze swoich. Chyba że w sprzęcie coś się zresetowało i ruszył? Tyle że router chodził cały czas i działał, bo łączyłem się z 2 innych kompów i komórki do niego. Jedyna możliwa zmiana mogła zajść gdzieś w czeluściach karty sieciowej… spotkaliście się kiedyś z czymś takim?