Pierwsze ładowanie nowej baterii Li-lon

Przeczytałem kilka poradników o bateriach Li-lon w aparatach i telefonach, było tam sporo przydatnych informacji, ale niektóre były sprzeczne, więc wolę się upewnić. Kupiłem nową baterię czy mam ją naładować po włożeniu do telefonu czy poczekać aż fabryczne naładowana bateria rozładuje się sama? Rozładować do oporu czy podładować jak będzie na 1/5 mocy? Proszę o sugestie jak zachować się z nową  baterią tego typu, bo nie chciałbym już na początku obniżyć jej pojemności.

W przeciwieństwie do akumulatorów niklowo-kadmowych, akumulatory litowo-jonowe nie posiadają efektu pamięci, więc tzw. formowanie (pełne rozładowanie i ładowanie do pełna) nie jest konieczne, a nawet nie powinno się tego robić, bo skraca to ich żywotność.

nie jest konieczne to fakt ale nie znaczy to żęby za każdym razem baterie ładować to połowy i poźniej przy 25% ładować ją od nowa:)

Nie dopuszczaj do rozładowania większego niż 70% ! ja ładuję zawsze przy 50% i baterie mają się bardzo dobrze

Baterie ładowalne mają to do siebie, że ograniczone są do iluśtam cykli ładowania, po przekroczeniu których i tak spada ich pojemność i jak już zostało wspomniane, lepiej jak nie dopuści się do sytuacji całkowitego rozładowania ogniw, co w najlepszym przypadku skóci ich działanie (na cykl), w najgorszym “ukatrupi” i nie będą one trzymać ładunku.

Li-ion’y jak i inne baterie są fabrycznie naładowane i jeśli nie są “garażowymi” podróbkami, to już na produkcji były “formowane” i w zasadzie nie ma sensu na zabawy tego typu od pierwszego użycia. Jeśli będziesz z baterii korzystał, ładuj ją kiedy urządzenie zakomunikuje taką potrzebę (w sprzętach z andkiem ostrzeżenia dawane są przy 15 i bodaj 5%) -choć możesz i wcześniej jeśli zajdzie taka potrzeba-, jeśli bateria będzie leżeć odłogiem przez dłuższy czas, naładuj ją przynajmniej do 80% i staraj się sprawdzać jej stan co miesiąc lub dwa i jeśli poziom spadnie gdzieś do 30, czy 20%, podładuj ją ponownie (by nie przegapić momentu, w którym stan baterii spadnie do zera). To tyle, nie ma co wydziwiać…

Dziękuję!