Pierwsze owoce pracy z Mandrivą 2007

Witam!

Piszę to, żeby poinformować forumową społeczność o moich pierwszych przygodach z Linuxem w wykonaniu Mandrivy. Chcę w ten sposób pokazać początkującym (takim jak ja), że opłaca się być wytrwałym :slight_smile:

Moim największym problemem było zmuszenie Thunderbirda 1.5 i Firefoxa 2.0 do pracy na Linuxie. Robiłem wszystko tak, jak było w tych wszystkich poradnikach napisane: wypakowałem archiwum, wszedłem do katalogu, kliknąłem dwa razy na programie i… nic. Dopiero użycie konsoli pozwoliło uzyskać więcej informacji: próba odpalenia programów Mozilli spod terminalu kończyła się komunikatem, że brak pliku libstdc++5.

Poszperałem i okazało się, że jest to jakaś biblioteka. No… to teraz pojawił się problem: skąd ją wziąć? Poszukałem i z jednego z poradników wynikało, że powinienem najpierw odwiedzić stronę Easy Urpmi i wzbogacić sobie zasoby. Postąpiłem zgodnie z instrukcjami z tego artykułu na Linux Newbie. Wkleiłem kod do terminala, uruchomiłem i OK, pliki zasysały się po kolei, potem był dłuższy czas nieaktywności. Wcisnąłem Enter (widocznie skrypt zapomniał, że zostało mu jeszcze jedno urpmi do wykonania :wink: ) i wszystko poszło doskonale.

Sprawdziłem w panelu pakietów i owszem, na liście bibliotek widniał ów Złoty Graal: libstdc++5 :slight_smile: . No to wchodzę w tryb dodawania, loguję się jako root i zaczynam instalację a tu… ZONK. System zażądał płyty Powerpack64 bit… eee… No to problem, jako że jestem użytkownikiem wersji Free. Zauważyłem, że kiedy chodził ten skrypt z Easy Urpmi, to po każdym poleceniu urpmi konsola wywalała błąd, że nie ma owej płyty Powerpack’a.

Postanowiłem podejść problem od innej strony i ręcznie pobrałem RPM’a z ową bibliotekę z http://rpm.pbone.net/ . Kiedy dwukrotnie nań kliknąłem ponownie ZONK: brak płyty z Powerpackiem. W międzyczasie wszedłem do panelu zarządzania pakietami i tam odkryłem, że ów skrypt dopisał do listy źródła pobrań. Fajnie :smiley:

Stałem zatem przed problemem: miałem bibliotekę jako RPM na dysku, miałem ją dopisaną na liście dostępnych, ale nie mogłem jej zainstalować, bo system żądał płyty CD, którą nie dysponowałem.

Po raz kolejny wybrałem się do Wszechwiedzącej Wirtualnej Wyroczni i zapytałem jej najwyższego kapłana imieniem Google. Dzięki jego przewodnictwu natrafiłem na stronę forumową, http://www.mandrivalinux.eu/showthread.php?t=92792 gdzie był sobie skrypt, który po pobraniu miał zainstalować mi Firefoxa 2.0 wraz z tą biblioteką i jeszcze javą :wink:

Pobrałem, zmieniłem mu prawa na ‘Wykonywalny’ i odpaliłem. Robiłem wszystko krok po kroku i zainstalował mi się Firefox 2.0. Klikam na skrót na pulpicie… ZONK! Błąd… nie znalazł czegoś tam w jakiejś lokalizacji. Udałem się do niej i zastałem pusty katalog…

Praktycznie wyniszczony, zmęczony i pokonany postanowiłem jak straceniec jeszcze raz (sam nie wiem po co) odpalić Thunderbirda i… stał się CUD! Zadziałał! Spróbowałem z Firefoxem 2.0 i też poszedł! Okazuje się, że ten skrypt, może i nie wgrał Fx2, ale dał mi tę przeklętą bibliotekę :smiley:

Czas na krótkie podsumowanie:

  • Jeżeli masz Firefoxa 2.0 lub Thunderbirda i po odpakowaniu archiwum i kliknięciu na skrypcie programu nic się nie dzieje, to znaczy, że najprawdopodobniej brakuje Ci biblioteki libstdc++5.

A teraz moje pytania:

#1 - Co źle robiłem? Wydawało mi się, że RPMy mają uniezależnić użytkownika od płyt CD/DVD a tymczasem system wyraźnie żądał zasobów z płyty Powerpacka.

#2 - Dlaczego tamten skrypt nie zadziałał? Miałem wtedy otwartą przeglądarkę… może to mu zaszkodziło :wink:

#3 - W panelu zarządzania oprogramowaniem owa biblioteka widnieje jako niezainstalowana… tzn. obok niej jest niebieski ‘ptaszek’, podczas gdy przy innych bibliotekach ptaszki (ticki) są zielone…

#4 - A teraz ostatnia wątpliwość: tamten skrypt wgrał mi (chyba, ciężko powiedzieć) ‘Javę, wtyczkę Flash oraz MPlayer-plugin’. Czy te komponenty (nazwijmy to tak) są obwarowane zakazem stosowania do celów komercyjnych?

Mam nadzieję, że pomogłem właśnie komuś, kto jest w tym samym położeniu, w którym niedawno byłem :smiley: A teraz lecę eksperymentować nad przenoszeniem poczty z Thunderbirda na Win do Thunderbirda na Linuxa :smiley: Z przyjemnością i o tym napiszę :smiley:

Pozdrawiam!

po prostu firefox ma wiecej zaleznosci niz tylko libstdc++5 i potrzebne byly dodatkowe pakiety ktore sa na plycie

jesli nie masz cd to musisz usunac cd z zrodel urpmi i wtedy pakiety beda sciagane z internetu

nie

Witam!

Serdecznie dziękuję za odpowiedzi :slight_smile: Są one na bieżąco wchłaniane (czyt. uczę się). Ale teraz mam dwa problemy, oba wynikają z jednej przyczyny.

Przygotowuję drugi z komputerów w domu. Jest sobie na nim WinXP i właśnie instaluję swoją Mandrivę 2007. Tutaj pojawia się problem: kazałem instalatorowi zmniejszyć jedną z partycji, bo nie mam żadnej niesformatowanej przestrzeni. Operacja ta trwa już od… e… trzech godzin? Może więcej. Dziwi mnie to, bo tam nie ma prawie nic… Dla bezpieczeństwa wszystkie dane przeniosłem na inną partycję. Zostały tylko takie bzdury jak katalog Program Files (pusty z resztą) i jakiś katalog Windowsa, którego nazwa była ciągiem bardzo wielu cyfr (‘Niech lepiej zostanie’ - pomyślałem). Pojawiło się okienko z napisem ‘proszę czekać’ i tyle. Kursor reaguje na ruchy myszką bez opóźnień (pomijam te wynikające z kitowatości myszy i podłoża).

A zatem: mogę już panikować, czy po prostu to tyle trwa. Przypominam: partycja jest prawie pusta. Choć z drugiej strony… partycja ma 44GB a (w wyniku pośpiechu) przesadziłem i kazałem ją pomniejszyć do jakichś 4GB… to ma jakieś znaczenie? Pytam, bo nigdy nie zmieniałem rozmiaru partycji w trakcie instalacji. Kiedy instalowałem Linuxa u siebie, to najpierw wykroiłem trochę miejsca w Windows a potem zagospodarowałem Instalatorem Mandrivy.

Drugi problem to już kwestia programowa. Staram się przenieść swoje wiadomości z Thunderbirda Windowsowego na Thunderbirda Linuxowego. Dwie uwagi. Po pierwsze: nie zsynchronizować, lecz przenieść. Po drugie: tak szukałem u Wyroczni. Problem w tym, że artykuły opisują, albo kwestię wiązania dwóch kurierów do jednego zestawu plików, albo przenoszenie danych w ramach systemu Windows… Poradniki, które opisują to, co chcę nie działają :confused: Czytałem kilka i żaden nie zadziałał. Jeden wymagał tylko podmiany plików, nie zadziałało. Inny, dokładał jeszcze konieczność edytowania profiles.ini, też nic. Próbowałem na upartego przekopiować katalog z kontem i w profiles.ini zmienić nazwę obsługiwanego katalogu na ten, który wkleiłem, ale to dawało tylko część sukcesu. Program działał, ale nie mogłem wywalać wiadomości (że niby kosz jest pełny lub go nie ma, bzdura).

Teoretycznie, mogę po prostu założyć konto od nowa i tyle, bo skrzynkę mam mało używaną, ale nie w tym rzecz. Ćwiczę wszystko u siebie, żeby z palcem w nosie wykonać podobną migrację w tym drugim kompie, o którym wspominałem. A tam, to nie będzie jakieś tam puste konto, tylko jakieś 1-2GB poczty (jak nie więcej). Krótko mówiąc… nic co chciałbym wysyłać przez Sieć metodą ‘na około’.

Nie ma jakiejś aplikacji, która robi to automatycznie? Bo MozBackup jest tylko dla Windows :frowning:

Pozdrawiam1

Post OT walker123 -> KOSZ

jezeli chodzi o partycje to nigdy nie korzystalem z opcji zmniejszania partycji bo zawsze robilem to recznie ale wydaje mi sie ze 3 godziny to nieco przydlugo

Cztery godziny i nic…

Hmmm… może reset? Co może się stać złego, skoro na modyfikowanej partycji nie ma nic poza tym, co opisałem? Generalnie nie jestem zwolennikiem zostawiania kompa włączonego na noc…

Pozdrawiam!

ja bym resetowal ale czy system plikow sie przez to nie sypnie to Ci nie powiem

Przepraszam z góry za gadulcową formę, jaką przybrał mój temat, ale zależy mi na w miarę szybkiej odpowiedzi.

System plików? Jeżeli może się posypać na tej konkretnej partycji, to żaden kłopot. Nie ma na niej nic ważnego, więc przerobiłbym ją na przestrzeń niesformatowaną. Co innego, jak reset może uszkodzić pozostałe partycje…

Pozdrawiam!

coz wydaje mi sie ze jezeli system plikow sie walnie to tylko na tej partycji ale jasnowidzem nie jestem a komputery nie sa wcale tak przewidywalne jak mogloby sie wydawac

Cóż… zrobię tak: zostawię go na noc, niech ‘przetwarza’. Jak nie skończy, to koło południa dam mu reset.

Dobranoc :wink:

Pozdrawiam!

***

Witam!

Powracam z placu boju… zwycięsko :slight_smile:

Pora na małą opowieść, z której da się już wyciągnąć pewne wnioski.

Wbrew mojemu ultimatum, postanowiłem wyłączyć komputer wcześniej, bo jeszcze koło 2 w nocy tego samego dnia. Podładowawszy swoje bioakumulatory, po krótkim wstrzymaniu ponownie rozruszałem swoją korę logiczną wyższego poziomu (czyt. poszedłem spać i się obudziłem). Mogłem wówczas dokończyć pracę z drugim komputerem. Uruchomiłem XP i przeniosłem te mało znaczące resztki na inną partycję. Zabrałem się za instalację Mandrivy 2007, w trakcie której w ogóle skasowałem tamtą problematyczna partycję :twisted:

Pominę teraz nudne szczegóły i przejdę do istotnych rzeczy. Firefox 2.0 i Thunderbird wgrały się o tak . Owa biblioteka, z którą miałem taki problem teraz się zainstalowała z płyty (wgrałem ją przed pobraniem tych aplikacji). Komputer poprosił o DVD, dałem mu je i zadziałało. Nie rozumiem, dlaczego na moim PC Mandriva żądała płyty, której nie mam (choć DVD są przez eksplorator identyfikowane jako Powerpack :?).

Teraz nadszedł najcięższy moment… wgrywanie poczty. Przez kilka dni kombinowałem u siebie na różne sposoby, ale jakoś nie wychodziło. Doszedłem do wniosku, że moja historia używania Thunderbirda jest tak zamotana, że uniemożliwia prosty import do Linuxa (więcej o tym zaraz).

Ostatecznie, zadziałała ta metoda (#2): http://groups.google.pl/group/netscape. … 94b5685f74 poddana przeze mnie drobnym modyfikacjom.

Oto drobny poradnik:

UWAGA #1 : Zanim coś zrobisz, wykonaj kopię zapasową! Najlepiej całego folderu z profilami.

UWAGA #2 : Moja metoda zadziałała u mnie na systemie Mandriva 2007 na profilu z dwoma kontami pocztowymi. Nie mogę zagwarantować skuteczności na każdej platformie i z każdą wersją TB.

UWAGA #3 : Ten poradnik nie dotyczy synchronizacji! Opisuję tutaj jak na stałe przenieść pocztę z TB na Windowsie do TB na Linuxie

UWAGA #4 : Nie odpowiadam za szkody :wink:

Czego nam potrzeba:

  • Profilu TB dla Windows (a raczej jego zawartości)

  • Pliku prefs.js w katalogu profilu

  • Trochę dodatkowych danych (więcej niżej)

Kroki:

Export

#1 - Odnalazłem katalog, w którym TB trzyma profile użytkowników. Domyślnie jest to: C:\Documennts and settings\Twoja_Nazwa_Konta\Dane Aplikacji\Thunderbird

Uwaga - Katalog Documennts and settings zazwyczaj jest ukryty, należy zmienić opcje folderów tak, by pokazywano ukryte pliki i foldery

#2 - Skopiowałem cały katalog Thunderbird i przeniosłem w miejsce, skąd jest widoczny dla Linuxa (dysk C mam w NTFS, więc Mandriva nie widziała partycji)

#3 - Wyłączyłem XP i zalogowałem się na Linuxa

Import

#1 - Uruchomiłem Thunderbirda na Linuxie, co utworzyło pusty profil (wcześniej wywaliłem profil dla zrobienia czystki, i tak nie było tam jeszcze niczego ważnego)

#2 - Zamknąłem TB

#3 - Skopiowałem zawartość katalogu , który zabrałem od Windowsa do wnętrza katalogu Thunderbirda na Linuxie. W ten sposób nadpisałem zawartość profilu na Linuxie, nie zmieniając jego nazwy (co ma znaczenie, chyba :wink:)

#4 - Otworzyłem plik prefs.js. Podmieniłem ścieżki Windowsowe na ich Linuxowe odpowiedniki. Tutaj za wiele nie mogę poradzić, musicie na trzeźwo popatrzeć gdzie siedzi u Was katalog z Thunderbirdem (mam na myśli katalog programu, a nie katalog z profilami, bo to dwa, zupełnie inne foldery) i dokonać podmiany (kopiuj + wklej bardzo się tutaj przydaje :wink:). Pamiętajcie by z adresów ścieżek wywalić Windowsowe śmieci, które pod Linuxem nie zadziałają. Na przykład: kiedy podmieniacie ścieżkę od C:\ do Thunderbird na od / do Thunderbird, to nie zapomnicie, że katalog Thunderbird jest jeszcze powiązany z katalogiem Mail. Pomiędzy nimi będą \ , które trzeba zastąpić / (bo Win i Lin inaczej zapisują adresy).

#5 - Uruchomiłem TB i… zadziałało!

Uwagi:

  • Wspomniałem o . W ten sposób określiłem to, jak TB nazywa profile. Widzicie, TB nie nazwie profilu Mietek Ixiński, nawet jeśli takie dane wpiszecie. To znaczy… nazwie, ale i tak dowali ciąg znaków :wink:. Jeżeli nie nadacie profilowi żadnej nazwy, to będzie się nazywać .default

  • Autor poradnika, na którym bazowałem polecał edytować nazwę katalogu profilu, co wg. mnie jest błędem. Dlaczego? Ponieważ w funkcjonowaniu profilu bierze udział jeszcze jeden plik: profiles.ini. W nim zapisany jest kod odpowiadający nazwie profilu. Jeżeli zmienimy nazwę profilu na tą z Windowsa, to profiles.ini straci katalog z oczu i klapa :wink:

  • Plik prefs.js to dość… nikczemna bestyjka :twisted: Zauważyłem, że w tym pliku zapisuje się mnóstwo rzeczy… nie tylko dane gdzie, co leży, ale i informacje o tym czy coś było kiedyś drukowane… Edytując ten plik, trafiłem na dwie ścieżki odwołujące się do plików na innej partycji (D). Postanowiłem nie kombinować i nie tworzyć Linuxowych odpowiedników. Mimo to, program działa. Podejrzewam, że te pliki to, albo załączniki od kogoś, zapisane w tych lokacjach, albo pliki od użytkownika, wysłane komuś. Odkryłem to przy cudzej poczcie, więc nie wiem jaka jest prawda. Nie wykluczone, że kiedy zechcę użyć tych plików, wywołam błąd krytyczny lub coś innego (bo wtedy odpalę kod odwołujący się do czegoś, czego Linux nie widzi).

  • Patrząc po swoim profilu, zauważyłem, że złożoność pliku prefs.js może być ogromna… ponad moją wiedzę i co gorsza, ponad zwykłe ‘zamień adresy ścieżek’. Nie wiem czy to słuszne, ale chyba wraz z użytkowaniem kolejnych kont, TB wrósł w swój system (tutaj Windows), bo stworzył za dużo odwołań do jego zawartości. Moja próba udała się na cudzej poczcie, znacznie mniej złożonej i mniej eksploatowanej.

Dojście do tego zajęło mi jakieś… cztery dni… Nie ukrywam: może da się to zrobić prościej, może da się to zrobić szybciej, może da się to zrobić siłą woli, ale ważne, że to działa :slight_smile: Przynajmniej u mnie (nie na moim PC, ale powiedzmy, że ‘u mnie’).

I co teraz? Teraz… poczekam na MozBackup dla Linuxa… mam nadzieję, że się doczekam.

Jeżeli popełniłem jakieś błędy… śmiało piszcie :slight_smile: Hmmm… niewykluczone, że mój poradnik to nie żadne odkrycie tylko banał, którego uczą na pierwszej lekcji o Linuxie :wink:

Pozdrawiam!