Pomysł na życie

Mam na imię Darek mam 25 lat.

O to moja historia, “Czyli jak zagubić się i odnaleźć cel w życiu”.

Znalazłem swój cel. I to nie byle jaki. Od czasów przedszkola Zawsze interesowałem się technologią, komputerami oraz grami. już w podstawówce, wiedziałem co chcę robić. W domu swój komputer miałem od komunii. I nie był to na owe czasy sprzęt najnowszy. Tylko stary 386 pod DOSem i Norton Commanderem, gdzie jedyną rozrywką był dla mnie Doom II, Duke Nukem 3D i Caesar II i parę innych z id Software. Więc grałem w to co było do znudzenia. Póki nie Dostałem “nowego”. komputera.

A więc w okolicy 2003/2004
Dysponowałem już sprzęt, dużo nowym czyli Pentium 2 32MB RAM i dysk 4GB. pod kontrolą Windowsa 98. Czyli sprzęt, który w działaniu, dorównywał temu co miałem w szkole na lekcji informatyki. Wreszcie dało się co bardziej konkretnego zrobić, a przy okazji internet dało się normalnie obsługiwać.

I wtedy na dobrą sprawę, zaczynałem już na poważni,epo długim męczeniu nauczyciela, dostałem pewne wytyczne, gdzie i czego szukać czego się nauczyć, by realizować swoje pomysły, To był błąd, bo byłem ślepo w niego zapatrzony, był on moim guru. i wierzyłem mu we wszystko co mi wierzył. A rodzimy internet, jeszcze to potwierdzał.

Skończyło się na tym, że zamiast się rozwijać, zaczynałem poznawać przestarzałą technologię i wykonywać działania zupełnie bez celu. W gimnazjum doznałem szoku. Na co mi była znajomość Assemblera, Cobola , w miarę opanowany Basic, jak do tej pory, nic poważnego z tym nie robiłem. Bo mało kto używa tego powszechnie. Masakra kilka straconych lat. No cóż w gimnazjum poznałem podstawy HTML i CSS, a to już czasem mi się przydaje. Jednakże, po gimnazjum znowu zgrzyt.

Końcówka gimnazjum rok 2005.
Pora wybrać kolejną szkołę. Wybór padł, oczywiście technikum informatyczne. Egzamin gimnazjalny zdany, punkty się zgadzają, klasa wybrana. I klapa. Lekarz nie wyraził zgody, na naukę w technikum, Tłumacząc się tym iż to pogorszy mój stan zdrowia. Więc wybrałem liceum. Ale uwierzcie mi szybko pojawiła się de-motywacja. I to taka, że wyleciałem po pierwszym roku nauki. W zasadzie rzadko bywałem w szkole. Jak już dotarłem to było ok. Ale prawdziwa sensacja, na całe liceum. Rok kolejny i ten sam efekt przez brak frekwencji wydalony ze szkoły.

Także jakoś mamy rok 2010, mam 18 lat wszystko mi wolno, pomyślałem… Błąd!!!
Szkoła, a po co mi szkoła, pomyślałem sobie. Także temat odpuściłem na jakiś czas. Ale sytuacja zaczęła się pogarszać, gdy po przyznaniu renty, miałem pewne środki na realizację swoich zachcianek. Zaczęło się imprezowanie, duże zakupy, często ponad możliwości itd. No i tzw “pasożytnictwo”

I tak było przez blisko 6 lat w tym czasie sporo się zmieniło. Chyba zdążyłem się w porę ogarnąć.
Przez ten czas sporo myślałem o przyszłości, starałem się jakoś tam rozwinąć. Z kiepskim skutkiem.
Bo głównie to przez kilka lat siedziałem głównie na necie, i grałem. I stało sie. W zeszłym roku otworzyli coś na kształt klasy informatycznej w LO dla dorosłych. Kurde pomyślałem Sobie kurde w końcu, coś dla mnie, idę. No i było super ekstra…
No w zeszłym roku rozpoczęcie, zapał, do nauki, sympatyczni ludzie nauczycie, po prostu bajka, potwierdzona dobrymi stopniami w nauce. Pierwszy semestr z 6-ciu zaliczony. I mydlana bańka pękła. Urząd miasta zlikwidował/zamknął klasę. Powód, zapisanych słuchaczy 29 uczęszczających 5-7 osób. I znów De-motywacja, i dół. Do pewnego dnia.
Gdy to wybrałem się z wizytą do okulisty. Po krótkim badaniu stwierdzono, to co zawsze czyli pogorszenie wzroku.
W moim przypadku zanik nerwów wzrokowych, więc nie bardzo się przejmuję, bo to nieuniknione. Ale spytałem, lekarza, o opinię, czy praca z komputerem w moim przypadku, była i czy jest szkodliwa.

Odpowiedź, była szokująca.
Do dziś jak sobie przymnę, aż ciśnienie mi podskakuje.
Lekarz ogólny, rodzinny/internista. Nie miał po pierwsza prawa na wydanie takiej opinii.
W moim konkretnym przypadku zmiany zachodzą tak szybko że to, aż tak tak negatywnie, nie wpływa na stan mojego zdrowia, I spokojnie mogłem iść do technikum, i zapewne teraz już nie miałbym takich problemów. Z samorealizacją, realizacją swojego celu.

Z jednej strony, uświadomiłem sobie,że nie wszystko jeszcze stracone, poza czasem. I że teraz mam szansę się w reszcie zabrać za to co lubię. A serio lubiłem programować w w/w językach, mimo marnych efektów ćwiczeń przynosiło mi to satysfakcję. A więc postanowiłem.

Daję sobie 3 lata na osiągnięcie celów, takich jak:

  • wyprowadzka z rodzinnego domu.
  • ustabilizowanie sytuacji zawodowej
  • kontynuacja nauki
  • stworzenie multiplatformowej gry strategiczno-ekonomicznej, gdzie ekonomia, będzie zdynamizowana przez graczy.

Mam sporo czasu, dopiero z końcem września wybieram się na płatny staż. Więc ogarnąłbym sobie języki programowania oraz doszlifował angielski przy okazji. Problem w tym, że wybrałem sobie trzy języki programowania, które chcę opanować C++, C#, Java. A każdy element gry starannie rozpisuję. W zasadzie Wszystkie główne aspekty mam gotowe. Kwestia tylko przeniesienia wszystkiego do świata cyfrowego.

Także cel już mam.
Dlaczego tak się rozpisuję, ponieważ, chcę od was, paru wskazówek. Ale potrzebowałem opisać w miarę możliwości moją sytuację.

Oczekiwałbym wstępnie tylko jednego, czy według was pakować się w Unity3d oraz aplikacje mobilne. Czy tworzyć wszystko od zera, na własnym silniku. I czego poza podstawami powinienem się nauczyć,

Do większości tekstu się nie odniosę, ale twoje cele są trochę nie realne. Opanuj na razie dobrze jeden język to będzie Ci łatwiej opanowac kolejne, jak to mówią lepszy wróbel w garści niż jastrząb, jaskółka, słowik i papuga na dachu. Małymi kroczkami dojdziesz do celu, a zbyt wygórowane cele mogą cię tylko zniechęcić gdy będzie Ci ciężko je zrealizować. W temacie dużych gier polecam obejrzeć krótki filmik traktujący na ten temat. Dodam że mimo wieloletniego stażu jako programista sam wpadłem w błędne koło wielkich gier.