Praca w UK, student. Pośrednik pracy vs szukanie na własną rękę

Cześć, cześć

Prawie już widać wiosnę. Za kilka tygodnie będzie już lato i większość studentów będzie mieć wolne w tym Ja :D.

Ostatnio zaczynam myśleć, co ze sobą zrobić w wakacje. I wydaje mi się, że opcja wyjazdu do UK na te 3 miesiące była słuszną decyzją.

W Internecie można znaleźć pośredników pracy głównie skierowane do studentów, typu praca w hotelarstwie. Pośrednik zapewnia zakwaterowanie etc. Pomoc agencji to koszt ok 2 tyś zł niby nie mało ale wydaje się, że można jechać na pewniaka i nie martwić się o lokum czy o inne formalne sprawy.

Ponoć szukanie pracy na własną rękę nie za bardzo się opłaca… trzeba pomyśleć o zakwaterowaniu i po przeliczeniu na zł wcale kolorowo nie jest.

Ja jestem świeży w temacie i przydały by się komentarze osób które były i mogą się wypowiedzieć na ten temat.

 

Czekam na wasze odpowiedzi :slight_smile:

 

Zacznijmy prosto:

 

2000zł = 350f

 

Płaca minimalna minus ubezpieczenie podatku nie liczymy bo w 3 miesiące zmieścisz się w minimum nie opodatkowanym - tak około 900-1000f na rękę.

 

Przyjmujemy wariant, że za jedzenie płacisz (wiele hoteli karmi: np Hillton) oraz, że płacisz za spanie.

 

Tygodniowo:

Jedzenie - 30-50f

Łóżko - 80-160

Dojazd do pracy i inna komunikacja - 20f

 

Aby było łatwiej liczyć, przyjmujemy miesiąc = 4 tyg. I średnią ze stałych opłat.

Jedzenie - 160f miesiecznie

Łóżko - 400f miesięcznie

dojazdy - 60f miesięcznie

 

RAZEM: 620f

 

Tak prawdę mówiąc w pierwszym miesiącu pracy wyjdziesz na ZERO (bo pośrednik zabrał 2k) o ile nie na minus bo trzeba jakoś się dostać tam a to też kosztuje.

Kolejny miesiąc wyjdziesz tak około 2000 na +.

Miesiąc powrotu nie całkiem na 2000 na + bo trzeba zapłacić za powrót.

Oczywiście kwoty kosztów mogą być ciut mniejsze bo te liczone w/g Londynu.

 

p.s ‘Nie licz tam na pomoc polaków’, pomoc językowa 20-50f, pomoc w jakims wypełnieniu kwitów - 50-100f. Choć trafiają się wyjatki. I nigdy nie pożyczaj tam komuś kasy, bo masz 90% pewności, że nie odzyskasz.

Za łózko i komunikację płaci się z góry. Tobie płacą co tydzień czasem jest co 2 tyg. W większości wymagane jest konto w angielskim banku, jedne są za free inne trzeba coś płacić.

Nie reaguj na “please please let the pound” - w większości to polacy zbierający na piwo :stuck_out_tongue:

 

 

Poczytać możesz: http://londynek.net/ - w ogłoszeniach są realne ceny tygodniowo (chyba, że wyraźnie napisane inaczej)

Zacznijmy od tego gdzie jedziesz? To ma ogromne znaczenie bo Wielka Brytania nie jest jednolita cenowo.

Najdrożej jest w Londynie, Glasgow, Bristolu, Brighton, taniej ale i trudniej o pracę jest w Walii, Kornwalii, Edynburgu, Portsmouth. 

Odradzam wyprawy do Manchesteru i Liverpoolu.

 

Jak się wybierasz w w/w drogie rejony to nawet nie szukaj pracy za £1000.

Pracy nie ma co szukać przez pośredników, to samo z mieszkaniem. Jak znasz język to szybko znajdziesz pracę na własną rękę w Job Center, sporo ogłoszeń jest wywieszanym na tablicach lub w witrynach sklepowych, pomocna może okazać się prasa polska i forum, jeśli szukasz pracy w gastronomii to musisz pochodzić po restauracjach. 

W pierwszej umowie warto zastrzec aby pensja była wypłacana co tydzień, unikniesz w ten sposób oszustów i braku kasy.

 

Warto mieć rower jeśli do pracy masz 6-10KM lub blisko mieszkanie, dojazdy zjedzą cię finansowo.

 

Nie wiem jak jest z pracą tymczasową, ale chyba będziesz potrzebował numer NIN(National Unsurance Number), bez tego ani rusz. https://www.gov.uk/apply-national-insurance-number

Może zamiast UK rozważ Holandię. Tam pośrednicy już po odliczeniu swojej prowizji wypłacają Ci tyle ile dostaniesz na rękę i głównie płacą pośrednicy. Ja jak jechałem do NL, to pośrednik załatwiał mi pracę, pracodawca płacił pośrednikowi, a ja miałem określoną stawkę godzinową netto. Odliczali mi za lokum, chyba 5 euro za dobę i 2 euro za obiady. Dojazd na koszt pośrednika. Musisz tylko wybrać odpowiednią agencję, bo słyszałem, że wielu nie wypłacało kasy, albo nie było pracy i niektórzy siedzieli po 2 tygodnie bez pracy i wracali do domu. Ja akurat dobrze trafiłem, choć nie wiem jak jest teraz. Później z pracodawcą się dogadałem, że będę pracował u niego bez pośrednika. Tyle, że ja jechałem tam na 4 lata, a nie tylko na wakacje :slight_smile: Z dojazdem też jest łatwo, bo jest sporo przewoźników i biorą tak średnio po 50 euro. W Holandii raczej nie trafisz na pracę w Hotelu, bardziej do fabryki czy w rolnictwie lub na budowę, jeśli coś potrafisz. Można powiedzieć, że tam trafisz na bardziej fizyczne prace.

 

Jeśli chodzi o nr BSN (dwnie So-Fi), odpowiednik naszego NIP, to pośrednik jedzie z Tobą do skarbówki i wszystko za Ciebie załatwia. Bez tego nie mógłbyś podjąć pracy, ani rozliczyć się z podatku.

Właśnie ciężko jest trafić na dobrego pośrednika… Może pamiętasz nazwę swojej byłej agencji?

Roobal ile taki świerzak może wyciągnąć miesięcznie? Czy nie lepiej takiemu zrobić praktyki w zawodzie w kraju i mieć kwit niż poharować na wyjeździe i przehulać w kraju?

Mogę Ci wysłać na PW, bo nie chcę tu robić reklamy, ale nie wiem jak jest tam jest obecnie, bo ja w Holandii byłem ostatnio 4 lata temu, a usług tej agencji korzystałem 6 lat temu, więc wiele mogło się pozmieniać, a być może i sama agencja może nie istnieć (w mojej miejscowości zlikwidowali biuro).

Jeśli ktoś ma taką możliwość, to wiadomo, że lepiej tu pracować w zawodzie. Wiesz ja tam kokosów może nie zarobiłem, ale też nie przechulałem. To tak naprawdę zależy od człowieka i celu w jakim się jedzie za granicę. Są osoby które jadą, aby szybko zarobić na samochód czy kupić mieszkanie albo wybudować dom, a są osoby, które jak poczują trochę pieniędzy to je po prostu przewalą na byle co. Część osób mieszka też za granicą z rodzinami na stałe, bo tam się żyje łatwiej. Tak poza tym to właśnie u nas się haruje, a tam się pracuje i żyje jak człowiek. W Polsce żyje się, żeby pracować, na zachodzie pracuje się, żeby żyć.

Szukaj sam. Masz większą szansę na lepszą kasę.

Zacznijmy od tego że w Anglii zarabia się tygodniówki a nie miesięczne pensje, więc te twoje obliczenia są niezrozumiałe nie tylko dla mnie ale nawet dla anglików.

  1. Żeby pracować na wyspach musisz mieć insurance number (taki polski NIP) Wyrabia się go tylko w głównych miastach hrabstw (jobcentre) bez niego możesz pracować maksymalnie do 3 tygodni, wtedy dostaniesz upomnienie pisemne z informacją że od poniedziałku twój podatek będzie maksymalnie duży według ustawy (czyli zamiast minimalnych 250 F dostaniesz jakieś 140).

  2. W 70% firm zaczynasz rekrutacje od testu z języka angielskiego

  3. minimalna tygodniówka to 250 Funtów na czysto, nie wiem jak obecne przepisy ale ja mam do 9500 funtów zwolnienie z podatków dożywotnio, póki co zarobiłem jedynie 3000 i jestem obecnie w Polsce.

  4. Wynajęcie pokoju to kosz od 50 funtów do 140 za tydzień (kto normalny liczy cokolwiek tam w miesiącach?, jak ktoś np. chce kupić iphone to liczy ile dni pracy mu potrzeba a nie ile miesięcy, to nie polska)

  5. Lepsze są angielskie agencje, lepsze pensje i korzyści, wbrew pozorom to dalej firmy pokroju polskich Otto, impel i innych syfów ale w przeciwieństwie do nich bardzo się starają.

  6. I najważniejsze miejsce, nie licz że Londyn= rynek pracy polaków tam znajdziesz owszem, zaskoczę cię na wyspach owczych też na farmie mieszkają polacy podobnie jak w każdym mieście Anglii, Londyn polecałbym fachowcom jeżeli jesteś elektrykiem, programistą, masz licencje itp to śmiało, jeżeli jesteś polaczkiem z ukończoną maturą a jedyne czym się możesz pochwalić to prawo jazdy na rower i samochód to idź przez pośredników i najlepiej do mniejszych miast które kwitną, podpowiem że całe wschodnie wybrzeże to bezrobocie środek anglii, południe i zachodnie wybrzeże są najbogatsze

Zakładasz że tak samo jak ty, wszyscy Anglicy nie potrafią przeliczyć tygodniówek na miesięczne zarobki, albo roczne(o zgrozo) - nie sądź innych podług siebie :wink: