Prawa nauczycieli wobec złego zachowania/ przekleństw

Witam.

Chciałbym trochę na ten temat podyskutować. Ja sobie interpretuję nauczyciela jako osobę która powinna uczyć i nie zwracać uwagi na to czy na to. I gdzieś powinna mieć czyjeś zachowanie. Ale jest trochę inaczej dajmy na to, że ostatnio na lekcji chemi komuś z mojej klasy zadzwonił-a komórka “sms” oczywiście nikt się nie przyznał #-o wszyscy zrzucali winę na jednego kolesia ja nie twierdzę, że to jego komórka zadzwoniła i tak czy siak nie ma dowodów. Dziś znowu mieliśmy lekcję chemi i pani zapytała się czy ma wyłączoną komórkę, ten stanowczo odpowiedział nie dodała, jeszcze że może mu ponownie zadzwonić on powiedział, że to nie jego zadzowniła. Zamurował mnie text nauczycielki " i co udajesz znowu idiotę". Takie sytuacje często się powtarzają. Mógłbym podać nawet przykład na sobie. Jeśli uczeń dajmy na to gada i przeszkadza to nauczyciel powinien mu kazać wyjść z klasy lub poprostu to olać, ale musi poupominać lub dać uwage. A na następnej lekcji jest to samo. Wielu nauczycieli “zawyża” swoje prawa

Prowadziłeś może jakąś lekcje? Pamiętam jak każdy z nas w klasie miał przez 45 minut prowadzić lekcje aby uświadomić nam czym jest dla nauczyciela zapanowanie nad grupką ludzi. Podziwiam nauczycieli którzy zachowują stoicki spokój podczas gdy “banda” dzieci krzyczy wniebogłosy i zachowuje się wulgarnie. Choć faktycznie niektórzy nauczyciele przesadzają i mogą się “znęcać” nad niektórymi,niekoniecznie winnymi uczniami. Każdy nauczyciel jest inny i do jednych klas mają większe sympatie tak jak i do osób ale działa to też w drugą stronę.

Jest coś takiego jak odpowiednie zachowanie.

I tak ostatnio nauczyciele są pobłażliwi, dawno temu zdzielił taki linijką po łapach i klasa była spokojna. Ale wtedy do szkoły szły dzieci szlachty oraz bogatych mieszczan, a pospólstwo czytać i pisać nie musiało umieć, byleby pańszczyznę w polu odrabiali. Kary cielesne były stosowane jeszcze 30-40 lat temu, choć wtedy uczył się kto chciał, a kto nie chciał (albo miał głupich rodziców) to mógł zakończyć edukację po podstawówce.

Problemy zaczęły się, gdy wprowadzono obowiązkową naukę do 18-go roku życia (chyba kilkanaście lat temu). I takiego idiotę ze szkoły wyrzucić nie można, bo ma prawo do nauki.

Widzisz, obecnie do szkół trafiają ludzie z różnych środowisk, i ci, co mają rodziców na poziomie, i z patologicznych rodzin. Ci drudzy nie rozumieją, że pewnych rzeczy nie powinno się robić, znaczy się po prostu są chamscy. Nauczycielom to przeszkadza, bo to bądź co bądź inteligentni ludzie, jakieś szkoły skończyli i parę w życiu książek przeczytali.

Jak pójdziesz na studia, to zobaczysz, że tam w budynku uczelni nikt głupkowato się nie zachowuje. Z jednej strony studentami zostają nieco inteligentniejsi ludzie, którzy poszli na nie bo chcą, a z drugiej za większe przewinienia, nawet poza budynkiem uczelni, to wyrzucą ze studiów i nie będą się patyczkować.

No to dlaczego zachowują spokój. Nie chodzi mi o to, że mają wyzywać. Ale ten ich stoicki spokój*** idzie na darmo. Wyrzucić z klasy lub iść do dyrektora, a nie słuchać i jedynie upominać. Sam nie rozumiem osób co tak gadają na lekcjach, ok rozmawiać i zostać upomnionym, ale kilka upomnien i dalej gadać. czasem aż mnie bierze, żeby wstać i spuścić łomot takiej osobie.

Są pewne elementarne podstawy dobrego wychowania.

Jak takie, że nie gada się na lekcjach, w kościele, w kinie i teatrze, a wchodząc tam wyłącza się dzwonek w telefonie.

Żeby lepiej to wyjaśnić

Nauyczyciele zachowują duży spokój i nic nie robią praktycznie by uciszyć jakąś tam osobe lub zachowują się chamsko i jednak przesadzają.

Dobijają mnie teksty przestań gadać albo pujdziemy do dyrektora…

Nauczyciel powinien umieć panować nad bandą rozwydrzonych bachorów, są nauczyciele u których jest cisza na lekcjach a u innych jest syf wszystko przez to że nauczyciel nie potrafi “ustawić” dzieciaków. To co Ty proponujesz to totalna głupota jak nauczyciel nie powie że dzieciak ma siedzieć cicho to wszyscy mu na łeb wejdą. Potrzebne jest odpowiednie przygotowanie przyszłych pedagogów.

Nauczyciel powinien mieć odpowiedni posłuch wśród uczniów, a z Twojego posta wynika że chciałbyś żeby każdy mógł robić wszystko co mu się żywnie podoba. Nie tędy droga za parę lat stwierdzisz że mam rację.

Ty chyba nie wiesz o czym piszesz właśnie to dzieci z tzw. dobrych domów gdzie rodzice są prawnikami czy lekarzami zachowują się dużo gorzej niż dzieci z biednych rodzin. Nie mówię tu o patologii ale prawa jest taka że jeśli ma się dobre podejście to wszystkich da się uspokoić. Rodzice na poziomie nie gwarantują tego że dzieci są na poziomie w szkole a zwykle jest wręcz przeciwnie.

Mieliśmy fajną panią od chemii. Wszystkich rozsadzala wg kolejności dziennika. Pytala po 2 osoby co lekcja (a było ich 3h w tygodniu). Co tydzień kartkówka. Zastanawiasz się dłużej - pała. Gadasz na lekcji -pała. Pani od chemii miała stoicki spokój, ale była bardzo mściwa.

Poziom wychowania uczniów obecnie jest denny.

Wszystko zależy od nauczyciela, od tego, jakie ma podejście do swojego zawodu. Jeśli idzie do tej szkoły bo musi, żeby przeżyć do 10, no to sorry, ale taki nie wychowa normalnych ludzi. Rozumiem nauczycieli, którym czasami nerwy puszczają, kiedy jeden z drugim gada całą lekcję, i nie że przeszkadza nauczycielowi, bo on może mieć to gdzieś, głęboko gdzieś. Ale zależy mu na tych jednostkach, które chcą się czegoś nauczyć, chodzą do szkoły bo chcą, a nie bo muszą (jak to znakomita większość obecnie wyznaje).

Z tym się zgodzę, ale też nie w 100%, bo to zależy też od stosunków w domu. Jeśli taki chłopak czy dziewczyna dostaje na tydzień 100 zł na to, żeby po lekcjach poszedł sobie na obiad gdzieś, czy też dostaje wszystko, czego tylko dusza zapragnie, no to przepraszam bardzo, ale taki człowiek dużo nie wyniesie z domu. Ale, jeśli nawet rodzice będą bogaci (pojęcie względne), ale przy tym będą spędzali czas z dzieckiem, wleją mu do głowy trochę oleju, no to taki wyrośnie na kogoś.

Wg mnie kary cielesne nie są odpowiednim rozwiązaniem, lepsze już byłoby wysłanie do ośrodka szkolno-wychowawczego, ale najpierw tam trzeba by wytrenować nauczycieli, żeby nie dali takim jełopom wejść sobie na głowę. Coś na styl poprawczaka, tyle że nie ze skazaniem sądu. Tylko że nasza kochana oświata nie wpadnie na pomysł jak tu ułatwić pracę nauczycielom i naukę dzieciom, tylko jak tu kasy zaoszczędzić na tym wszystkim albo utrudniać życie obecnym pokoleniom uczącym się (patrz poprawki do nowej matury, które wejdą w najbliższą wiosnę, m. in. usunięcie klucza odpowiedzi, podwójna matura, jeśli będzie się chciało zdawać jakiś przedmiot z podstawy jako rozszerzenie).