Problem piractwa opisywany na DP

Ostatnio pojawiły sie na forum komentarze dotyczące surowości kar za naruszanie ustawy o PAiPP w porównaniu z zgwałceniem (art 197kk)

Nie można winić prawa za to, że jest zbyt łagodne. Spójrzmy na to, że o surowości kary mówi jej ustawowa, dolna granica. Przy złamaniu prawa autorskiego, którego szerszą problematykę odnajdziemy w UOPAiPP iż dolną, ustawową granicą kary jest grzywna. Mało tego, Media, nawet DP wszędzie piszę, że nawet w tym wypadku dla właściciela firmy grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Mało tego 5 lat maksymalnie grozi za bezprawne rozpowszechnianie dobra chronionego prawem autorskim. W tym przypadku mamy jedynie nielegalne użytkowanie w celach komercyjnych, co w moim mniemanie górną granicą ustawowej kary jest pozbawienie wolności do jednego roku. Odsyłam do artykułu 115 ustęp 3 UOPAiPP.

Nie wiem czemu, ale media uczepiły sie, że za każde złamanie prawa autorskiego grozi 5 lat pozbawienia wolności.

Nie można zrzucać wszystkich do jednego worka;/

Bynajmniej nie. Tak to może wyglądać na pierwszy rzut oka, ale w toku śledztwa może wyjść co innego.

Nie zapominaj, że piractwo komputerowe podlega pod przestępstwo przeciwko mieniu.

Artukuł 278 k.k. & 1 mówi, iż

Natomiast & 2

Nie da się ukryć, iż w tym wypadku sprawca uzyskał cudzy program bez zgody osoby uprawnionej (nie zapłacił za niego i nie nabył legalnej licencji), czyli popełnił kradzież.

Stąd górna granica 5 lat.

Tutaj mała poprawka - pisze tak w tym wypadku Komenda Główna Policji. Inne, jak to nazywasz, media jedynie cytują źródło i nie do nich należy prostowanie czy też interpretacja prawa.

W związku z tym ewentualne zastrzeżenia powinieneś kierować do Komendy Głównej Policji.

Poza tym tego typu dyskusje na tym etapie kompletnie nie mają sensu, ponieważ wysokość (i wymiar) kary zależy od postawionych przez prokuratora zarzutów. Policja prowadzi jedynie czynności wstępne, sprawa potem idzie do prokuratury, gdzie prowadzone jest właściwe postępowanie zakończone skierowaniem aktu oskarżenia do sądu (albo i nie).

Ja dodam do tego jedno słowo.

Do sądu można trafić również z powództwa cywilnego, złożonego przez firmę. Firma, która poniosła straty, może żądać zadość uczynienia. W skrajnych przypadkach można dostać wyrok z kk i z kc.

Wyroki zawsze padają z kk - o ile ustawa nie stanowi inaczej :slight_smile: A UOPAiPP jest jakby lex specialis w stosunku do art z kk.

i właśnie tajkimi serwisami jak dobreprogramy.p mozna próbować zwalczać piractwo ale tylko próbowac bo od zwalczania jest policja która powinna sie wg.mnie wziaść się najpierw za serwisy torrent,warezy oraz sieć p2p, bo jesli ludzie nie będą mieli z kad ściągać piratów to nie będzie sie im chciał płacić za to aby kupić od kogoś piracka wersje programu,filmu,płyty CD.

Po pierwsze, to serwis dp.pl jest raczej od uświadamiania.

Nie każdy torrent jest nielegalny, a właściwie zawartość kryjąca się pod nim. Nie raz ściągałem torrentem dystrybucje linuka. Sama siec p2p jest w porządku. Niektóre komunikatory używają p2p do wysyłania plików między użytkownikami, etc.

powodzenia.

Teraz usiądź, poczytaj coś na temat internetu - jego budowy i działania, przemyśl to jeszcze raz i dojdziesz do wniosku, że jest to awykonalne.

Jak dla mnie, to podstawową rzeczą jest mentalność. Cena ma drugo, a nawet trzeciorzędne znaczenie. Weźmy kraje o wyższej sile nabywczej pieniądza. Tam tez jest piractwo, a ceny są znacznie niższe (chodzi mi cały czas o siłę nabywczą pieniądza a nie wartości bezwzględne).

Drugą przyczyna jest niski poziom kształcenia na lekcjach “informatyki” w szkołach. Informatyka to nie tylko obsługa worda i gadu-gadu, ale wszystko to, co się wiąże ze współczesnym korzystaniem z sieci internetowej jak i oprogramowania. Dopóty nie dotrze to do oficjeli (zmiana programu nauczania, pracownie dwu, trzy systemowe - windows, linuks, etc.) dopóty koszty “walki” znacznie wyższe niż koszty prewencji (edukacja).

Problem piractwa to nie tu i teraz, owszem teraz jest bardzo nagłaśniany i dobrze.

Co do świadmomości ludzi, to mimo wszystko jest bardzo niska albo jej nie ma albo jest tak zwanie “olewana” (jedyne brzydkie słowo przepraszam).

Kto nam pomógł?

Kiedyś lat temu nawet 20 Polskie Radio Programu 2 emitowało audycję o treściach muzycznych, gdzie prezenter “puszczał w eter” całe płyty różnych wykonawców, dając przy tym wskazówki na jaką kasetę się zmieści dana płyta i że podzielił ją tak, że zdążymy odwrócić ją na drugą stronę. Był też puszczany sygnał testowy: prawy kanał lewy …Wtedy nikt nie pytał o licencję a problemu piractwa nie było, bo mało kto wiedział co to jest.

Potem weszły komputery ZX Spectyrum, Arati… i gry każdy je miał ale … piractwo? Kto w ogóle mówił o tym.

Miedzyczasie zmieniło się trochę, o piractwie się mówi i dobrze. Ale świadomość, niby jest ale, właśnie. :x

Niestety mimo mojej walki, rozmów z ludzmi, to dalej jak bym nieraz mówił do ściany.

Domokrążni instalatorzy systemu Windows XP, omijając zabezpieczenia, instalują go na różnych komputerach, bo znajomy potrzebuje, co będziesz płacił jak możesz mieć za darmo. A uczciwość? Nie ma takiego pytania. Próba jakiegoś innego podejścia do sprawy, może darmowy Linux…(nie chcę tu wszczynać niekończącej się dyskusji który lepszy system)

Linux jest beee, bo jest inny, nie chcemy zmian, bo w pracy jest Windows wiec w domu też, nie ważne, że kradziony. Generalnie boimy się Linuxa, bo sobie nie poradzimy z nim, ale z Windowsem też nieraz sobie nie radzimy.

Już chyba nie będę się rozpisywał na temat: “listu do cioci”, który musi być pisany w najnowszym MS Office, a nie można wziąć OpenOffica. W mojej byłej firmie prawie wszystkie komputery miały OO, tylko jeden miał MS Office, ale nikt nie chodził specjalnie do niego, żeby napisać jakiś tekst.

Dobrze, że są miejsca gdzie można przez edukację podnieść świadomość ludzi, tylko czy oni tego chcą?

Problem świadomości, uczciwości, jest bardzo głęboki i kilka słów nie jest w stanie roziązać czy pokazać go. On leży głeboko w nas, w naszym konformiźmie, lenistwie, niechęci, sposobie myślenia… w głowie. Jak to mówią: Ryba psuje się od głowy.

a od kiedy nagrywanie muzyki z radia albo filmów z TV na użytek własny jest nielegalne? jeśli tak by było, raczej magnetowidy czy stacjonarne nagrywarki DVD nie zyskałyby takiej popularności

Z tym się zgadzam. Problemem jest tutaj raczej wykształcenie nauczycieli informatyki, którzy często wiedzą mniej, niż uczniowie.

Chodzi mi bardziej o proces, że wszystko jest za darmo i wszystko wolno. Masz rację Harry.

Tak na własny użytek można, tylko nie wierzę, że nigdy nikt nie przegrał tego utworu komuś tam, tamten komuś i tak idzie dalej. A nikt nie ma rodziny na pół Polski. I wszyscy pewnie słuchają muzyki z słuchawkami na uszach. :slight_smile: A i taksówkarze mieli kiedyś problem bo słuchali muzyki w samochodzie a oprócz nich i klienci.

Ciesz się, że nazwa HarryPotter nie jest znakiem towarowym bo byś miał problem :slight_smile:

Moim zdaniem problem tkwi tez troche gdzie indziej. Umnie w szkole zeby zrobic referat/prezentacje itp. to MUSISZ (podkreslam slowa musisz) miec MS Offica bo OO nie odpala nigdzie. A co robi uczeń któremu nie chce sie wydawać 200 zł na MS offica?? Pożycza od kolegi/ściąga z P2P. A potem to juz nawyk zostaje i wszystko sie sciąga lub pożycza.

Wiadomo co trzeba miec jeszcze żeby MS Office zadział na pc. Windowsa i kolejny pirat.

A jak by nauczyciele pomyśleli troche i naprawde poszli na ręke to by nie trzabyło ściągać offica czy windowsa. A ten przykład to jest odemnie ze szkoły i to byla praca obowiązkowa.

Jeszcze pozostaje aspekt cen. Wielu ludzi poprostu nie stać na naprzyklad ta Winde którą MUSZĄ mieć zeby se zagrać w gre za 20 zł. Nie ważne czy można go aktualizować czy nie. wtedy tez ta winda na 99 % bedezie piarat. Szczególnie to tyczy się składanych kompoterów w własnym zakresie

A jak zapiszesz w formacie MS Office to ci się dzieje??

To już wina producentów gier, programów. Powinni robić wersje na Linucha albo na Widowsa takie, żeby można je było odpalić spod Wine.

Okazuje sie ze sie rozjedza tekst, przestawione sa obrazki itp. usterki

W tym momencie przeginasz, gdyż wydatek 200 zł na pakiet biurowy nie jest aż tak bardzo wygórowanym wydatkiem, a poza tym może skorzystać z darmowego Worksa który jest dostępny z gazetami komputerowymi za 10 zł i jest w pełni kompatybilny z MS Office.

Ale to aż 10 zł a jak se ściągnie to płyta tańsza odpowiedzą ( spotkałem się osobiście z tym stwierdzeniem ) mówi kolega 200 zł licząc że to ma w sobie 3 licencje za 199 zl to wychodzi dokładnie 66,333333333333333333333333333333 zł za jedną licenje ale nic dla ludzi dalej bedzie za drogo już nie bronie microsoftu ale widze jak gówniarze wydają kase i to taką że by mogli nie jedne oprogramowanie kupić sobie do szkoły na głupoty to mnie mało nie trafi … jak póżniej marudzi ze go nie stać :twisted: :twisted:

fiesta a w szkole obslugi jakiego pakietu ucza ?? MS Offica i dla ucznia ktory musi byle szybciej odwalić te robote nie chce sie bawic w worksy. A wogole z tego co wiem to on ma mniejsze mozliwosci niz office.

pysiu 3 licencje . Co ztego jak wykorzystam tylko na jedna ?? To niechaj sprzedaj offica na 1 licencje za te 66,33 zł. To juz cena bardziej do zaakceptowania

Wybacz ale to już jest wygodnictwo, uczeń ma się nauczyć (a nie odwalić) obsługi pakietu biurowego (i wcale nie jest to powiedziane że jest tylko ten jedyny słuszny). W każdym bądź wypadku praca stworzona na Worksie (bez względu czy jest to tekst, arkusz czy baza danych) i zapisana w formacie MS Office bez problemu prawidłowo na nim się odpali.

to by trzabylo albo system nauczania zmienic albo do obowiazkowego referatu niechaj szkola daje offica .

W szkole jest tylko jeden pakiet Office. Jego nauka polega na przerobieniu co ważniejszych funkcji i zapamiętaniu gdzie co mniej więcej jest rozmieszczone, na sprawdzianie dostaje się wydruk tekstu upstrzony tabelami, grafikami i zadanie polega na jego idealnym przepisaniu(bez przesunięć), jak będziesz w czasie sprawdzianu szukał wszystkich funkcji bo jesteś przyzwyczajony do OO to się po prostu nie wyrobisz w czasie, dlatego niektórzy przed sprawdzianem przesiadują w bibliotece i przypominają sobie gdzie co jest.

O Openoffice w szkole zapomnij bo komu by się chciało go instalować.

choćby mi, uczniowi. Kilka lat temu (w podstawówce) instalowałem z kolegą Windowsy na szkolnych komputerach ( bo co tydzień jakiś “znawca” coś zespół), a potem beniamina (nawet hasła znaliśmy :slight_smile: ), ale z opowiadań wiem, że w większości szkół raczej jest inaczej… trudno… Raz mieliśmy zrobić coś w pawerpoincie jako zad. dom. , a ja jako jedyny przyniosłem ją zapisaną w formacie simpress’a i nauczyciel bez gadania zainstalował open office’a na 2 dzień. Do dzisiaj jest na tym komputerze… Open Office- większość ludzi nie wie co to jest… niestety…