Końcowym efektem pracy programu jest sprawdzenie w tym wypadku dysku sata 600 i aby móc to poprawnie zrobić program powinien mieć dane dysku i algorytmy takich kontrolerów dysków (samych dysków), ale to moje gdybanie. Program kończy się w 2010 roku, a dysków sata 600 praktycznie jeszcze nie było.
Ale może i masz rację? ja na to patrzę z praktycznego punktu widzenia.
Ja też, choćby z przykładu autora tematu, które raczej wskazuje że dyska sata 600 w tym przypadku, raczej współpracuje dobrze. Inny program np. po skanie może dać inne wyniki i wykazać parę albo więcej badów. Może wynikające od algorytmów jakie są w danym programie, albo innych czynników. W każdym razie stan sektorów na granicy do uznania jako bady jeszcze w takiej ilości jakie są przedstawione. W praktyce równie dobrze można uznać jako bady .I jakby nie patrzyć, stan dysku można uznać za zły, jak już zostało powiedziane. To czy autor zdecyduje się na proponowane zerowanie i pokaże skan po operacji. To zależy od ,decyzji chęci autora czy zarazem właściciela dysku. Nawet w dużym stopniu powodzenie operacji naprawczej. Raczej trzeba uświadomić, że dysk jest podwyższonego ryzyka i liczyć się z pojawieniem się nowych wolnych sektorów czy badów. I nawet udane operacje naprawcze, liczyć się jako z rozwiązaniem tymczasowym i nastawiać się na kupno dysku. A dane ważne, nie trzymać na tym dysku, ale to już chyba było wspomniane.
Reasumując, przyjmując, że odczyty są poprawne, to dysk złom i praktycznie nie do użytku.
Specjaliści którzy zajmują się dyskami, wskazują, że max dopuszczalne, to sektory < 150 ms i to w ograniczonej ilości (10 do 20 sztuk) i to najlepiej jeszcze porozrzucanych po całym dysku (nie sąsiadujących).
Mi dysk WD10EZEX 1 TB, użytkowany na dane, zepsuł się w ciągu jednego dnia bez wcześniejszych oznak, że coś się dzieje źle. Teraz sam bym miał dylemat jaki dysk kupić. Do Seagate nie mam zaufania, a o Toshibie słyszałem różne problemy. Mimo wpadki w moim przypadku, dałbym jeszcze szansę i kupiłbym WD. Na te czasy, wygląda że kupno dysku, to kwestia szczęścia na jaki egzemplarz się trafi. I zostaje jednak, mieć kopię bezpieczeństwa.
Ja zaś powiem tak: nie ma znaczenia jakiej firmy dysk się kupi, nie ma znaczenia pojemność i długość gwarancji. Nawet najlepszy, najbardziej polecany i co tam jeszcze ma prawo się sypać. BA! Przy obecnej technologii i zagęszczeniu danych, nawet nowe dyski nie są wolne od uszkodzonych sektorów, nie wspominając o tym, że mechanika i jej precyzja została doprowadzona do granic możliwości. Tyle, że to wymusza pewną higienę pracy z dyskami HDD: po pierwsze - kopia zapasowa to podstawa, po drugie - zapewnienie dyskowi odpowiednich warunków pracy (i nie chodzi mi tu o temperaturę, ale o takie rzeczy jak wstrząsy czy nawet hałas / dźwięki o wysokim natężeniu), po trzecie - monitorowanie statusu dysku (nie musi być ciągłe - ale regularne).