Dziś padł mi dysk Western Diital. Komp był włączony, dysk chodził normalnie. Wyłączyłem go a jakieś kilkanascie minut później po ponownym włączeniu dysk już nie ruszył. Przy WD-kach słychać takie charakterystyczne rozpędzanie dysku gdy włącza się kompa. U mnie już nie ma nic. Nie wykrywa go w biosie, zero reakcji. NIc nie zaśmierdziało więc może się nie spalił. Nie jest to też wina wtyczki od zasilacza bo drugi dysk (Seagate) chodzi normalnie. Dodatkowo kiedy włączam kompa i mam podpięte oba dyski to komp włącza się ale zaraz po pokazaniu się loga windowsa z tym przelatującym paskiem, komp sie resetuje. Ktoś wie o co może chodzić? I czy dysk ten będzie się jeszcze nadawał do użytku?
Serwis i powiedzą?
Dla świętgo spokoju zerknij na kondensatory elektrolityczne
na płycie i w zasilaczu :o