Prowadzę badanie ankietowe na temat wykorzystania metod Design Thinking w pracy zespołów zarządzanych w sposób “zwinny”.
Ankieta jest krótka (10 pytań) i anonimowa.
Zapraszam programistów różnego szczebla (członków zespołów, Team Leaderów, Project Managerów, Product Ownerów) do wypełnienia ankiety.
Bardzo lubię tę nowomowę i lubię tych co sami nic nie zrobili, ale chętnie mi powiedzą jak to powinienem zrobić. Bo przecież bez “Design & Thinking” i szkolenia o tym koła by nie było.
Wysoka samoocena nie jest wadą, zwłaszcza jak motywuje nas do pozytywnego działania, gorzej jak przysłania nam cel. To było ogólnie do tematu, co mi do ciebie. Ważniejsza jest puenta, która w filmie pada na końcu wybranego fragment około 39:32. Cały wybrany fragment trwa około cztery i pół minuty.
Miłego dnia życzę. Może nie z wybitnym, ale przyjemnym starym filmem.
Zaczyna mnie zastanawiać dlaczego korpomowa jest tak… pogmatfana i bezużyteczna. skoro mamy członków zespołu, to dlaczego nie mamy, szefa zespołu, menedżera projektu czy właściciela projektu? Czemu nagminne jest używanie angielskich sformułowań i dowalanie polskich końcówek? Nagminne jest używanie angielskich sformułowań dla stanowisk wyższej rangi jak właśnie szef/lider zespołu, a członek to już polski członek, a nie team member. Jakoś gorszy jest ten członek? Nagle magiczny “Team Work” nie obowiązuje? Korpomowa jest przesiąknięta couchingiem i innymi bzdetami i ważniejsze jest pisanie maili w polglishu niż faktyczna praca nad projektem czy jakimś innym zadaniem… O nałogu pisania maili zamiast rozmowy i spotkań w cztery i więcej oczu już nie wspomnę… Nawet telefony są passe. Ile to już razy miałem sytuację, że coś się przeciągnęło, bo nie dostałem informacji telefonicznie tylko mailowo, a akurat nie miałem czasu/dostępu do skrzynki i potem wielkie pretensje, że zamiast czekać na jakieś dane 5-10 min, ktoś czekał 2-3 godziny. Przecież dostałem maila…
A potem wszyscy zdziwieni, że dochodzi do nieporozumień i wyśmiewania tej “nowoczesności”. Mam kontakt z klientami z zagranicy i korpomowa jest dla nich totalną abstrakcją w polskim wykonaniu.
Bo wiele z tych określeń pochodzi bezpośrednio z danej metodyki która została zdefiniowana w języku angielskim. Stąd określenie “Product Owner” jest jednoznaczne, a “właściciel projektu” nie bo nie wiesz czy ktoś mówi o roli w metodyce czy opisuje np klienta.
To akurat oczywiste: rozmów nie nagrywasz. Słowa pisanego ciężko się wyprzeć. Ja w ten sposób “rozmawiam” z jednym z dyrektorów w mojej korpo. Nie raz i nie dwa zdarzyło się, że usłyszałem “ja tak nie powiedziałem”. Teraz mam czarno na białym.