Budowlanka, elektryka. Tu nie potrzeba “kwitka” a ważna jest tylko wiedza i doświadczenie. Zarobisz jak jesteś w tym dobry spokojnie tyle co podrzędny klepacz kodu z 4-5 kilozłotych netto bez żadnego wykształcenia. Jak już chcesz się uczyć to tylko kierunki techniczne aby nie skończyć jako sprzedawca za najniższą krajową.
To zależy, obsługuję firmę gdzie właściciel ma tylko zawodówkę a jeździ RS7 i ma fajną żonę. Mówił, że szkoda mu było czasu na szkołę , wolał rozwijać firmę. Jak zatrudnia ludzi to nie patrzy w CV tylko to co umie.
Dobrze a tak czysto teoretycznie. Lepiej się męczyć te 3/4 lata nauki i zdawać egzamin po egzaminie w szkole. Czy lepiej po prostu jest zapłacić za 1 egzamin z każdego przedmiotu i zdawać przed cke? Wymagane jest 30% z każdego egzaminu by zdać całość.
Nie wiem bo ja nie zdawałem żadnego egzaminu w takim trybie. Przeszedłem przez wszystkie poziomy nauki poczynając od zawodówki, potem zaliczyłem wieczorowe (trzy letnie technikum żeby zrobić maturę) a potem studia. Maturę zdawałem jeszcze w czasach kiedy obowiązkowa nie była matematyka i egzaminy oceniała komisja ale nie na podstawie zdobytych punktów tylko ogólnie oceniając cała pracę napisaną na egzaminie lub odpowiedzi na egzaminie ustnym. System nowych matur na szczęście mnie ominął bo ja osobiście uważam go za trudniejszy od tego system w którym ja zdawałem maturę.
Nie wiem czy autor wątku podjął już naukę czy nie. W każdym razie, ja ze względu na trudną sytuację finansową zdecydowałam się na szkołę zaoczną w weekendy (Cosinus). Na początku sceptycznie do tego wszytskiego podchodziłam. Też nie wiedziałam co dalej zrobić ze swoim życiem a wiedziałam, że chcę pójść na studia…tylko nie wiedziałam w którym kościele dzwoni. W sumie to był dobry wybór, bo w tygodniu zarabiałam, żeby opłacić mieszkanie a weekendy miałam na naukę. Szkoła była darmowa, więc to już był dla mnie znów szok. Zapisałam się na administrację a po roku stwierdziłam, że to nie dla mnie i poszłam na kosmetykę i w sumie po czasie odkryłam, że to jest coś, co chciałabym robić. Poszłam później na studia z wizażu. Nie rozumiem tego hejtu na policealki itd…jak ktoś nie wie co chce robić, albo ma trudną sytuację życiową, lub chce pracować w tygodniu i zarabiać kasę to te szkoly są idealne. Ja polecam, ale to moja opinia
Mój szwagier ma technikum (spawacz) + dorobił później większość kursów rozszerzających jego kwalifikacje i nie ma matury a zarabia w średnim mieście jak informatyk po studiach w Warszawie a nawet 25 lat jeszcze nie ma i planuje zrobić kurs “spawacza-płetwonurka” czyli pod wodą - jak go zrobi to w Trójmieście poniżej 20 kafli na rękę nie zjedzie.
Zależy od czego co się później chce robić - też mam znajomych bez matury, co bardzo dobrze sobie radzą. Fakt jednak, że są dobrzy w tym co robią.
Ja mam w planach skończyć 2 letnie dzienne studium, pomimo że skończyłem dzienne studia magisterskie i mogłem iść na doktorat i o mały włos tego nie zrobiłem… wychowałem się w czasach gdzie w PUP było jedno ogłoszenie o pracę na cały powiat:
-sprzątaczka, wymagania: MATURA czyli wtedy dużo trudniejsza bo tzw. “stara” (miałem ~10 lat czyli ok 1995-97 a pamiętam to jak dziś)
Teraz żałuje - mogłem zamiast papierka zrobić od razu porządny zawód i zamiast iść do LO to do technikum zrobić nową czyli śmiesznie prostą* maturę i styka… ale jeszcze mogę to odkręcić tym studium.
- do zaliczenie wystarczają 3 przedmioty (Polski, język obcy i matematyka) w stopniu podstawowym na 30%, Ja zdawałem 5 przedmiotów w tym 3 rozszerzone (Biologia, Chemia i Fizyka - wszystkie na ponad 90%) więc dałbym radę tą nową maturę zaliczyć.
Cosinus. Fajni ludzie, uczysz się bezpłatnie, masz sporo czasu wolnego bo zajęcia w weekendy, sprawna organizacja, sprawnie wszystko idzie, no fajnie serio