Szkoła vs praca

Cześć. Pytam was co wolicie szkołę czy pracę? Wiele osób mówi mi “ciesz się, że chodzisz do szkoły, nie musisz się o nic martwić” Ja osobiście wolę pracę. Oczywiście taką do której lubisz chodzić. Bo co jest lepszego niż dostawanie pieniędzy za coś co robi się z pasji? Szkoła to taki przymus chodzenia na zajęcia, które w większości Ci się nie przydadzą. Np. Po co komuś Chemia jeśli będzie pracował jako informatyk? (Mam 4 z chemii więc raczej nie mówię tak tylko dlatego, że nie ogarniam przedmiotu). Jakie jest wasze zdanie? Szkoła vs Praca? Z uzasadnieniem proszę.

 

Czasy szkolne są chyba najbardziej luzackimi latami w życiu człowieka. Generalnie mieszka się z rodzicami, oni pokrywają sporą część funduszy na wszystko, wraca się ze szkoły i ma jeszcze nieco czasu (zależnie od organizacji własnej). W dodatku 2 miesiące wakacji. Fakt, że szkoła to nauka, sprawdziany itd.

 

Czas pracy to już taki etap w życiu człowieka, kiedy względna beztroska zaczyna zmieniać się w brutalną rzeczywistość - pieniędzy zawsze będzie na coś za mało, wiszą nad Tobą rachunki, kredyt za mieszkanie, może rodzina na utrzymaniu, a po drodze zepsuł się jeszcze samochód i musisz zapłacić za mechanika, a małe dziecko się rozchorowało + kombinowanie z urlopem by się nim zająć i kupić jeszcze lekarstwa. W dodatku jak masz własną działalność to masz wieczne boje z klientami i wiszące nad Tobą opłaty, a na etacie u kogoś nigdy nie wiesz kiedy firma zacznie szukać oszczędności… w redukcji pracowników. To który czas wydaje się lepszy - szkoła i high life, czy praca? :slight_smile:

 

 

 

To prawda, ale najpierw trzeba mieć umiejętności aby się do takiej pracy wkręcić. Dodatkowo za oknem jest realny świat - ideały czasem trzeba schować nieco między bajki. Niestety, ale prawdziwą niezależność w robieniu tego, co się chcę i jakimi metodami się chce, to zapewnia tylko własna działalność gospodarcza - a ta również ma swoje minusy (główna zmora to walka z opłatami narzuconymi przez państwo, niezależnie czy zarobiłeś 1gr czy 10.000zł).

 

 

Oczywiście, ale podejdź do tego też nieco inaczej - szkoła pobudza mózg ogólnie. Fakt, że program nauczania jest jaki jest - nie zaprzeczam. Jednak ucząc się tylko wybranych przedmiotów, nie miałbyś pojęcia o reszcie, więc w pewnym aspekcie ma się zawężone pole wiedzy o otaczającym świecie. Traktuj to jako ćwiczenia w podtrzymywaniu mózgu na chodzie :wink:

 

Ty mówisz, że jako informatyk może nie będziesz musiał mieć wiedzy z chemii. Jednak w ławce obok może siedzieć ktoś, kto zostanie potem świetnym chemikiem. Zresztą jedno nie wyklucza drugiego - znam świetnego programistę, który jest szefem działu programistów w korpo. A czy wiesz, kim jest po studiach? Chemikiem :slight_smile:

 

Filtruj nieco wiedzę pod siebie, a prawdziwa nauka to przyjdzie i tak dopiero w życiu. Szkoda uczy pewnego wycinka, czasem abstrakcyjnej teorii - życie dopiero dostarcza realne przykłady zastosowania.

 

Bez szkoły nie ma pracy. By zacząć pracować na jakimkolwiek stanowisku musisz zdobyć wiedzę, choćby podstawową. A im lepszą szkołę skończysz, tym większa szansa znalezienia interesującej pracy - choćby ze względu na umiejętności zdobyte poprzez naukę.

A po co informatykowi chemia ? A po co poloniście matematyka ? (do liczenia ocen może skorzystać z kalkulatora :slight_smile: ) A co zrobisz jak wylejesz na rękę “przez przypadek” jakąś żrącą substancję ? Będziesz szukał po internecie czym to zneutralizować, czy skorzystasz z wiedzy zdobytej na zajęciach ? :smiley:

Jeśli znajdziesz pracę, którą lubisz to tak naprawdę nie jest to praca. Ja osobiście do szkoły nie chciałbym wracać, fajnie powspominać dawne czasy, ale na pewno do szkoły wracać bym nie chciał. Praca jest męcząca i często człowiekowi nic się nie chce, ale jak się do tego już przyzwyczai, to nie myśli się o czasach szkoły.

Ja też za dzieciaka często słyszałem ten tekst. Jak jesteś i będziesz kawalerem, to faktycznie praca może być dla Ciebie lepsza. Jeśli nie planujesz zakładać rodziny, to będziesz miał większą swobodę i o nic nie będziesz musiał się martwić. Jak będziesz miał żonę, to już będziesz musiał liczyć z jej zdaniem i wszystko z nią ustalać, ewentualnie rozwieść się :wink:

No ja bym jednak poszukał na Internecie, bo jak widzisz, w szkole nie uczą, że jak polejesz na siebie, np. NaOH to należy opłukać te miejsce zimną, bieżącą wodą przez około 15 minut i w żadnym wypadku nie należy tego niczym neutralizować i na pewno nie kwasem czy inną substancją neutrlizującą działanie żrącej substancji. Tu akurat wiedza ze szkoły się nie przydaje. Osobiście interesowałem się chemią i uczyłem się w tym kierunku i o takich rzeczach dowiedziałem się dopiero z instrukcji BHP w pracy.

Jak masz pomysł na życie, wiedzę w jakiejś konkretnej dziedzinie i możesz na tym dobrze zarobić - droga wolna. Zanim jednak zmienisz swoje życie sprawdź:

  • ile będziesz z tego wyciągał,

  • jakie są koszta życia (no bo przecież jako osoba zarabiająca nie będziesz już siedział na garnuszku rodziców i ich obciążał? Chyba nie wypada tak zaradnemu człowiekowi być pasożytem),

  • długofalowo, czy nie będzie Ci jednak potrzebny “papierek” i jakaś konkretna wiedza (jak się nudzisz w szkole, możesz dodatkowo się uczyć tych przydatnych rzeczy po lekcjach, lub iść do roboty wieczorami). To brzmi tak prosto, ale rzeczywistość bywa lekko brutalniejsza, jak musisz zapłacić za wynajem mieszkania (lub raty) 2000zł, za jedzenie kilka stów, dojazdy, etc.

Skończ szkołę średnią, zdaj maturę i jak nie widzisz siebie jako naukowaca idź do roboty i w tym samym czasie na studia zaoczne. Studia zawsze można zmienić/rzucić po semestrze.

Hej,

Z tą żona toś ładnie pojechał, ale nie strasz chłopaka, bo zostanie z bojaźni kawalerem. :smiley:

Co do meritum, ją widzę to tak. Będąc w szkole martwisz się co najwyżej o to, by zaliczać sprawdziany, zdobywać dobre oceny i tyle. Dorosłe życie to masa problemów i rzeczy, które trzeba ogarnąć i tego nikt za Ciebie nie zrobi. Nie powiesz, nie chce mi się iść do pracy, bo bardzo szybko wylądujesz na zasiłku. Założenie rodziny i pojawienie się dziecka, to kolejna masa spraw na głowie. Oczywiście również mnóstwo radości i usmiechów. I tutaj nie ma już możliwości pójścia krok wstecz - w życiu od pewnego etapu za każdy nieodpowiedni krok trzeba już zapłacić. Dobra, dość już filozofii. :slight_smile:

Pozdrawiam,

Dimatheus

 

 

 

@Roobal wyraźnie przecież napisał, że ma dość za słonej zupy i woli się rozwieść, niż mieć zawał  :wink:

1 polubienie

Liceum, studia są fajne. Wcześniejsze etapy edukacji mi się specjalnie nie podobały :wink: Praca to wiadomo odpowiedzialność itd. ale szczerze mówiąc wolę się zajmować rzeczami związanymi z pracą niż ze studiami. Tyle, że na studiach można bez wyrzutów sumienia zawsze coś olać, w najgorszym razie dostaniesz 2 jak coś nie pójdzie zgodnie z planem :P Oczywiście niektórzy się bardzo stresują studiami, ale przy zdrowym podejściu można serio fajnie przez to przejść, jeszcze między czasie się wybawić, poznać ciekawych ludzi, rozwijać zainteresowania.

Dla mnie czasy nastoletnie są najlepszymi latami w życiu człowieka. Jestem już przy końcu (17) i dużo dałbym by mieć znowu 12-13. Fakt, człowiek trochę “wariuje” w tym okresie ale właśnie to jest najlepsze, wszelkie akcje które w perspektywie czasu miło się wspomina :smiley: Sam byłem jednym z tych u których to było (w sumie jest :D) najbardziej widoczne.

 

Szkoła czy praca? Praca. Mój ojciec mawia że w Polsce są dwie drogi życia: albo uczciwie harujesz przez całe życie albo kombinujesz by się choć trochę dorobić. I zgadzam się z tym, sam mam pewne plany i nie będzie to harowanie po 8 godzin do końca życia :smiley:

Z nostalgią wracam wspomnieniami do czasow studenckich. Jak przypominam sobie twarze ludzi wszyscy byli weseli i uśmiechnięci, ptorafili cieszyc się każdą minutą zycia. Mimo, że teraz mają pracę i zarabiają to nie widzę już tego beztroskiigo usmiechu na twarzy i tylu radości z życia. Po skończeniu szkoły  wydaje się, że każdy ma już klapki na oczach byle tylko iśc przed siebie i nie ma czasu na inne rzeczy. Wesołe myśli zostały zastąpione przez niepewnośc jutra i świadomosć, że rano trzeba wstać, tylko po to, żeby po 8(+) godzinach wrócić “zniszczonym” do domu. Beztroskę zastąpił przymus wstawania o okreslonej godzinie i harmonogram codziennych zadań domowych…I tak prawie do 70-tki. Mam akurat pracę, ktora jest związana z moim wyksztalceniem, więc nie narzekam, ale jak bym mógł chciałbym przeżyć jeszcze raz czasy np. studiów. Z drugiej strony jedyne czego tak na prawdę brakuje to czas. 26 dni urlopu - cóż to jest w skali roku? Informatyk wbrew obiegowej opinii pań spotykających się w palarni też ciężko pracuje i chiałby odpocząć :slight_smile:

Oczywiście nie miałem na myśli, że ma się słuchać żony i to co ona powie jest święte, bo facet też powinien potrafić postawić na swoim, tylko przy podejmowaniu decyzji brać pod uwagę jej zdanie i podejmować ją wspólnie, zwłaszcza, jeśli to dotyczy obu stron.

@bachus, co za spostrzegawczość i dobry żart sytuacyjny :wink:

@XOR widocznie nie potrafią być wyluzowani. Ja w życiu doświadczyłem różnych mało przyjemnych rzeczy, a i tak zawsze mam banana na mordzie :wink:

Hej,

Jasne, w końcu wspólne życie to sztuka kompromisu dla obu stron.

Pytanie tylko, co na to Banan? :smiley:

Pozdrawiam,

Dimatheus

 

Banan zrobi obliczenia statystyczne i zaraz będzie wykresik w Excelu o zależności pory dnia i godziny, kiedy @roobal ma banana na twarzy :>

Co do kompromisu w małżeństwie:

 

Jeśli mąż chce spędzić wakacje w górach, a żona nad morzem - to kompromis jest wtedy, kiedy cała rodzina jedzie nad morze, ale mąż może wziąć ze sobą narty.

1 polubienie

Mimo, że szkolne czasy pdo względem zabawy i beztroski wspominam dobrze to jest jedna rzecz, ktorej bym już nie zniósł: siedzenie po nocach lub w weekendy w zeszytach, notatkach przed kolkwium albo jakąś pracą domową. Często z pzedmiotu, ktory niekoniecznie musi interesować. Nie zniósłbym już tego swoistego “przymusu”, bo się odzwyczailem. Kiedyś było to na porządku dziennym i traktowalem to jako coś typowego ze względu na szkołę.

 

Z drugiej strony nie pogardziłbym obecnie dwu- lub trzymiesięcznymi wakacjami :slight_smile:

 

 

Lepiej by było gdybyśmy mieli do wyboru kilka przedmiotów. Ale nie do przesady, byłyby też i przedmioty obowiązkowe jak matma i polski czy angielski.

 

 

 

Tego nie uczą w szkołach :slight_smile:

 

 

 

 

Dla mnie to fajnie mieć rodzinę. Nie jesteś sam. Żona będzie Ci pomagać podejmować decyzję aby wyszły na dobre raczej :slight_smile:

 

 

 

Oj nie ładnie, nie ładnie :slight_smile:

 

 

 

To wtedy dzielimy na pół. Trochę tego i trochę tego :slight_smile:

 

To nie kompromis tylko zwykłe wejście “pod pantofel” :slight_smile:

Pracę. Własne pieniadze to coś pięknego.

Teraz sobie dorabiam na poczcie. Przygotowuje listy dla listonoszów i powiem, że wstaje rano na 9 z wielką radością i uśmiechem :slight_smile: Pomyśleć, że jeszcze na dodatek dostaję pieniądze :smiley: Miła atmosfera, luźna praca, 8-9 h dziennie i niedługo uzbieram na wymarzonego iphona 6 :slight_smile:

Zależy gdzie i jako kto się pracuję;D Jak się lubi pracować to pewnie prace. Ja osobiście wolałem szkołę. Mniej odpowiedzialności jest w szkole.

Ja osobiście zawsze mówiłem że nie lubie szkoły. Teraz gdy skończyłem szkołe to chce znów do niej wrócić, zawsze z kolegami codziennie mieliśmy jakąś faze :smiley: . Teraz trzeba się wziąć za robote tylko nie chce mi się robić nawet 6h.