Witam wszystkich
Jakiś czas temu zaczął mi szwankować zasilacz (niestety nieoryginalny, jednak pozwólcie, że biczowania dokonam we własnym zakresie Mądry Polak po szkodzie… )do Macbooka Pro (staruszek A1278, ale wciąż spełniający swoją rolę). Zaczęło się od fochów w postaci ładowania w zależności od humoru (raz ładował, raz nie), a gdy zdecydowałem się zakupić nowy zasilacz, to Macbook stwierdził, że nie ma ochoty na dalszą współpracę. Aktualnie każda próba podłączenia jakiegokolwiek kompatybilnego zasilacza kończy się brakiem jakiejkolwiek reakcji ze strony notebooka.
Przycisk zasilania był już maltretowany we wszelakich kombinacjach resetujących NVRam/PRAM, SMC, najbliższą stację kosmiczną i wodomierze w spółdzielniach mieszkaniowych dwie wioski dalej, ale wszelkie podobne próby reanimacji kończą się fiaskiem.
Jedynym podzespołem, który reaguje na podłączenie zasilacza jest bateria - wskaźnik poziomu naładowania mruga po każdym odłączeniu ładowarki od laptopa. Po tej reakcji wnioskuję, że zasilanie mimo wszystko gdzieś dochodzi.
Czy ktoś z Was spotkał się z podobnym problemem? Czy taki stan rzeczy wróży rychłą wymianę płyty głównej, czy może to być uszkodzona dioda lub inny element elektroniczny w torze zasilania?