Witam.
Do spółki z trzema kolegami gramy w sieci w grę(w jaką to chyba nie ważne).
By mieć te same ustawienia uaktualniliśmy grę tym samym patchem,którego mieliśmy na “penie”.
U kolegów w momęcie włożenia do usb odrazu wyskoczył alarm,że dyskjest zawirusowany trojanem “win32 trojan-gen other” (używają oni avasta),natomiast u mnie nie było żadnego komunikatu o zagrożeniu a ja używam “norton internet security”.
Moje pytanko: -czy Norton poprostu nie widzi tego wirusa i go wpuścił,czy jest tak dobry,że zablokował go odrazu nie dając znać o jego istnieniu na penie?
P.s:pytam,bo komp ma ostatnio problemy z otwieraniem różnych stron,t.zn. często muszę nacisnąć odswież by "umiał"otworzyć jakąś stronę bo za pierwszym razem wyświetla mi się że nie można otworzyć strony…