Więc warto może zastanowić się nad laserową skoro już wymieniasz? Nie będziesz miał żadnych problemów z wysychającym atramentem, zasychającymi dyszkami, zabawą w płukanie i czyszczenie głowic. Wszystkie twoje problemy się skończą. Ja nie wyobrażam sobie powrotu do atramentowej drukarki.
Co z tego że się zużywa jak kosztuje w przypadku mojego Brothera 2,99 za szt.
Nie zasycha, mój potrafi stać nie ruszany miesiącami, nigdy nie zaschło nic od dobrych sześciu lat.
Brother raz na dobę sam się odpala i czyści.
Jak się chcesz pieprzyć z czyszczeniem i zasychającym tuszem to twoja sprawa. Ja podziękuję. Nigdy nikomu (jeżeli budżet będzie na to pozwalał) nie polecę atramentowej drukarki.
W nowszych jeśli drukujesz chociaż raz, czy dwa w miesiącu, to zwykle jest w miarę ok. no, zużycie tuszu, jeśli się czyszczą głowice. Ale jak rzadziej to często zasychają, zwłaszcza jak z prądu wyłączysz. Zwykle kończy się złomowaniem, bo tańszych modeli nie opłaca się naprawiać. Dosyć częsty problem w przypadku plujek. Chociaż od czasu do czasu trafiały się fajne modele w eksploatacji.
Z w miarę tanich jest tylko chyba DCP-T310. Tyle, że też musi być stale włączony do prądu bo się czyści co jakiś czas. Chyba wszystkie atramentowe Brothery tak mają. Jak odłączysz od prądu, to zasycha niestety.
Atrament nie zasycha jak się regularnie używa i konserwuje zgodnie z instrukcją. Dodatkowo trzeba kupować lepsze tusze. W każdym razie… ja do atramentowej nie wracam. Za rzadko używam i nie mam głowy do tych wszystkich czynności konserwacyjnych.
Jak się używa koloru i regularnie drukuje, dba o dobre tusze to powinno działać jak należy. ( w sumie to włączona drukarka potrafi chyba sama zadbać o to zeby atrament nie zasychał?)
Pierwsze zadane pytanie w temacie powinno dotyczyć ilości druku w roku/miesiącu i ilość druku w kolorze faktycznie potrzebnym.
Przy dużej ilości i słabej wymaganej jakości opłaca się plujka. Inaczej laser kolorowy, ale w większości wypadków wystarczy bezobsługowy i tani laser czarnobiały.
Jeśli potrzebujemy coś kolorowego w dobrej jakości, to w najbliższej drukarni zrobią to za kilka groszy, ale w zdecydowanej większości posiadanie kolorowej drukarki to jest tylko bajer, z którego się korzysta “bo można”, a wcale kolor wymagany nie jest.
Drukarki plujki moim zdaniem to jest ślepa droga rozwoju domowej elektroniki.
Tak. Ludzie odłączają drukarki bo oszczędzają prąd, boją się że im się spali, padnie itp. bo tak są nauczeni. Bo przecież jak drukarki się nie używa to się pakuje do kartonika albo zamyka w szafce.
Za stówkę kupuje się urządzenie które potrafią być tańsze od tuszu. Droższe modele atramentu są w okolicach 4000zł, więc 2000zł -1500zł to taka wyższa półka. A patrząc na ofertę Brothera widać, że idą na droższym sprzęcie i tańszych tuszach a nie odwrotnie. Zatem w ich ofercie to tani model.
Tak wiem że są ludzie którzy kupują auto aby trzymać pod kocem.
Pierniczenie się z wyciąganiem drukarki, podłączaniem jej itd to niepotrzebna strata czasu.
Prąd?
Ile on rocznie na czuwaniu zużyje?
Za piątaka?
Faktycznie jest co oszczędzać, kiepska wycena własnego czasu.
Oszczędzanie sprzętu też raczej głupie, to jak legendarne chowanie baterii od laptopa do lodówki.
Tak, to prawda, HP z dronki jest tańsza od kompletu tuszy do niej.
Człowiek który kupuje taką drukarkę drukuje raz w miesiącu max, raczej nie zwrócą mu się koszty oszczędzone na tuszach.
Trwałość takiej drukarki też nie będzie problemem, za stówę ma wytrzymać dwa lata gwarancji, najczęściej wytrzymują tyle na oryginalnych tuszach.