Czyściłem swój tygodniowy monitor pianką. Pech chciał, że odrobina spłynęła w okolice elektroniki monitora(włącznik, opcje, itp.).
Matryca działa świeci nie ma przebarwień jest cała, ale żaden z przycisków nie działa poprawnie nie da się go wyłączyć, do opcji nie wejdzie, a jak już wyskoczy to opcje samoczynnie się przełączają. Co mogę zrobić?
I nie jestem spokojny. Szuszyłem i nic. Włącza się nie za każdym razem. Można go używać, ale nic z przycisków nie ruszy. A i teraz czasem obraz przygasa.
Pianka w stanie ciekłym spłynęła po matrycy w szczelinę gdzie znajduje się elektronika sterująca monitorem. Więc co mi to niby da?
Teraz doszło do tego stanu, że przyciski nie działają wcale, ani dioda sygnalizująca pracę nie świeci. Monitor jako tako działa, uruchamia się wykrywa poprawnie sygnał. Ale zdarza mu się, że resetuje się bez powodu. Czy od takiej pianki będą zacieki? Bo chyba zaryzykuję i wyślę na gwarancję. A jak mi wykryją to, żeby naprawa nie kosztowała więcej jak 300zł w końcu matryca cała, a ona kosztuje najwięcej. Tyle, że w serwisie lubią wymieniać co popadnie …
Hmm nie wiem ile Cię wyniesie naprawa wiem, że spróbowałbym sam to naprawić. Decyzja należy do Ciebie czy warte będzie to 300zł wolałbym sprzedać monitor jako uszkodzony (pewnie za 300zł pójdzie jak sprawna matryca) i drugie tyle dołożyć do nowego ale wybór należ do Ciebie chyba, że masz jakiś serwis na miejscu i zrobi Ci to za kilka złotych. Nie wiem jak kwestia gwarancji w takim wypadku na pewno nie obejmie tej naprawy ale czy będzie nadal obejmowała resztę podzespołów może napisz gdzieś do supportu Iiyama.
Dzwoniłem do supportu IIyama. I dowiedziałem się, że na pewno gwarancji już nie mam (to już było pewne) oraz, że mogę im wysłać do naprawy na zasadzie serwisu pogwarancyjnego gdzie zgłaszam im monitor do naprawy. Wysyłam na własny koszt ~20zł, oni wyceniają koszt naprawy zgłaszają to mnie na e-mail. Po czym sam "keyboard’ jak to nazwał kosztuje coś koło 90zł+robocizna. Więc powinienem się zamknąć w cenie. Później go chyba sprzedam bez gwarancji.
Podejrzewam, że umiejętność obsługi lutownicy w przypadku takiej naprawy może być zbędna. Wystarczy umiejętność obsługi i dostęp do odpowiedniego wkrętaka.
Właśnie w nim jest do bani to, że jest raptem jedna śrubka, a reszta na zatrzaskach także łatwo można to spieprzyć. A to, że wymienić cały moduł to wydaje mi się konieczne nawet, ponieważ po zalaniu pracował 4 dni. I już chyba nic tam sprawnego nie zostało …
Nie płacisz za samą naprawę tylko za wiedzę co naprawić. PS nie zdziwiłbym się gdyby wystarczyło zalać te przełączniki jakimkolwiek środkiem do czyszczenia styków.