Zasilacz po około 10s od włączenia pokazuje 4.2-4.4.5V na linii +5V

Spokojnie, tylko się zapytałem na początku czy zasilacz na śmietnik, czy w nim grzebać. Lutownicą umiem się posługiwać, multimetrem też. Jestem zwyczajnie cięty na trwałość niektórych rzeczy i jak można, to wolę naprawić a nie dołożyć ciegiełkę do elektrośmieci. Wk*rwia mnie masakrycznie, że niektóre rzeczy są specjalnie postarzane, jak np. moja drukarka, która miała “zakodowane” kiedy ma się popsuć, czy trwałość np. kondensatorów.
Z ostatnich rzeczy:
– w rodzinie wysiadł starszy model telewizora LG, elektronika poszła z dymem (skok napięcia). Miałem szczęście, w tym samym mieście kilka dni później ktoś wystawił identyczny model telewizora, który rozwalił w czasie remontu. Na OLX facet wystawił za 50zł i jeszcze jak przyjechałem miał wyrzuty sumienia, że nie oddaje tego za darmo. Wymiana elektroniki zajęła mi z 2 godziny, telewizor działa do dzisiaj i chyba nawet trochę lepiej (“szybciej” działa menu itd.), bo inne REV. płyty głównej.
– wymieniłem ostatnio ogniwo w szczoteczce Oral-B. Tam to już patologia sposób zalania klejem, nitowania itd.
– napałowałem się, żeby wymienić akumulator w Xiaomi Mi5. Patologia jak te baterie są wklejone. Fakt, że kupiłem bardzo dobrą baterię za około 45zł, ale było warto, telefon działa jak od nowości. Po co mi więcej w telefonie? Niby ponad 4 lata już ma, ale 3/64GB, wszysto co mi potrzeba działa płynnie
– ze dwa miesiące “restaurowałem” moją 25-letnią wieżę Technics.

Chyba teraz rozumiesz, czemu zadaję pytanie o takie coś? :wink:

3 polubienia

To zupełnie, co innego :), tylko dodam, że też tak mam, a nawet chwalę, choć w dzisiejszych czasach ludzie na to różnie patrzą, bo niby po co naprawiać telefon, kiedy można kupić nowy…? Często młodzież myśli takimi kategoriami. Można kupić, a następnie do śmieci wyrzucić. Na planecie jeden śmieć więcej, trochę zużytych zasobów, dlatego też zapieram się rękami i nogami, żeby nie kupować śmieci na AliExpress, Allegro…

Hobbystycznie, ostatnio naprawiałem wzmacniacz wyprodukowany na początku lat 80. Miałem roboty przy nim niemiłosiernie dużo, bo kabelki nieporadnie poprowadzone, ale sprzęt naprawiłem. Dużo lutowania, do wymiany było kilka uszkodzonych tranzystorów i wiele kondensatorów, choć nie byłem pewny tego kroku, bo po 40 latach trzymały swoją pojemność, jakby były nowe. Wzmacniacz miał sprawne końcówki mocy i to zmotywowało mnie do naprawy. Zakup nowych, raczej wykluczony, oryginalnych nie ma, można próbować z zamiennikami, ale skutek takiej naprawy może być niesatysfakcjonujący.
Na końcu zadałem sobie pytanie, czy było warto? Tak, choć wzmacniaczy w kolekcji mam kilka.

Mam już trochę lat na karku, do tego zawsze lubiłem grzebać w elektronice, więc jak coś wpadnie w moje ręce, chętniej obejrzę w środku, taki elektroporn. Niestety, nadchodzą czasy urządzeń nienaprawialnych, nietrwałych ze wbudowanymi akumulatorami w środku. Gubię się w tym, nie cierpię nowych telefonów, czy nierozbieralnych laptopów.
Rozumiem Twoją potrzebę naprawy zasilacza, też bym się głowił, choćby dla sportu.
Do naprawy przydałby się schemat, ale może to być niemożliwe do znalezienia. Metodą prób i błędów po ścieżkach na laminacie próbowałbym rozgryźć zagadkę. Pisałeś, że napięcie na wyjściu nie jest stabilne, może jakiś zimny lut? Spróbowałbym przelutować elementy powiązane. Zimny lut nie jest wykluczony, choć pewnie jakiś kondensator.

Pozdrawiam, życzę sukcesu w naprawie.:slightly_smiling_face:

Problem jest w tym, że przy błędzie w naprawie, do elektrośmieci zamiast jednego zasilacza wyrzucisz całego kompa :slight_smile: Też lubię naprawiać sprzęty i używam ich praktycznie do końca, ale akurat z zasilaczem bym się nie bawił.

Jest też wariant pesymistyczny, kiedy niepoprawnie naprawiony zasilacz (albo uszkodzony w miejscu którego nie odkryjesz) spowoduje pożar. I wtedy koszty to już nie są setki czy tysiące złotych.

Bez przesady. Wymiana kondensatorów, czy poprawa lutów niczym nie grozi, a tym bardziej wybuchem pożaru, tam nie ma akumulatora, który może eksplodować i się zapalić, to też nie jest stary lampowy telewizor w drewnianej obudowie.

Ale skąd wiemy, że uszkodzenie leży po stronie kondensatorów czy lutów? Przegrzewający się tranzystor czy zwarcie w innym obwodzie może spowodować wzrost temperatury do tego stopnia, że może zacząć palić się izolacja przewodów. Nie potrzeba eksplozji by wywołać pożar. Prąd może płynąć w granicy tolerancji bezpieczników.

Oczywiście mówimy o przypadku naprawdę dużego pecha, ale nie możemy wykluczyć takiej możliwości. Z mojej perspektywy to ryzyko zupełnie niepotrzebne, a zasilacz po naprawie mógłby służyć co najwyżej za awaryjny lub jakiś warsztatowy do innych projektów.

Trzeba to sprawdzić. Pomierzyć. Uszkodzone tranzystory stosunkowo łatwo zlokalizować. Kondensatory czasem puchną, czasem powodują zwarcie, różnie bywa.
Naprawiłem setki różnych urządzeń, głównie wzmacniaczy i zapewniam Cię, że kabelki nie są łatwopalne, a ryzyko pożaru jest bardzo małe (zasilacz w metalowej obudowie), o wiele niższe niż urządzeń ze wbudowanymi bateriami. Czasem nowe urządzenia ulegają awarii i ryzyko jest identyczne, w sumie ze strachu przed pożarem nie powinno się nic podłączać do gniazdka, włącznie z żarówką.
Przyznać muszę, że źle naprawiony zasilacz może zepsuć inne urządzenia, więc, zanim się do czegokolwiek go podłączy, należy zbadać napięcia, prądy, etc.

Albo tester za 20zł z Aliexpress :wink:

Jaki tester. Te testery z Allegro, nadają się tylko do tego, żeby sprawdzić czy zasilacz odpala, a i to często w mierniku się uruchamia, a normalnie nie. To zasilacz impulsowy, stabilizację wykonuje poprzez sterowanie amplitudą. Miernik i oscyloskop w łapę, do tego obciążenie regulowane na wyjściu.
Wywali po naprawie amplitudę w postaci kosmicznej piły i pomimo prawidłowego wskazania napięcia uwali płytę.

W tym modelu problemem mogą być te układy scalone (jeden przy przewodach wyjścia, drugi chyba na środku płyty) , diody Zenera, chyba ze dwie są, kondensatory, któryś z tych małych tranzystorów.
Może też leżeć chłodzenie dużych tranzystorów. Najłatwiej sprawdzić kamerą termowizyjną, ale zawsze można po prostu zmierzyć czymś, albo schłodzić i sprawdzić czy reaguje na spadek temp.

Baterię w Xiaomi wymienia się bardzo łatwo. Musisz te gumki/klej bardzo powoli wyciągać i cierpliwie czekać. To chwilę trwa, ale pozwala na eleganckie wyjęcie kleju z pod baterii. I koniecznie trzeba wkleić nową, nie zostawiać luźno, bo po upadku wyrwie złącze z płyty.

1 polubienie

Na wstępie - ja tylko zapytałem co mogło się uszkodzić, spokojnie… Rozglądam się po domu, nie wiem gdzie podział się mój oscyloskop, oraz regulowany odbiornik zasilacza :wink:
A tak poważnie - jak coś się wykonuje często, jest to zawodem/hobby ma się dużo zabawek w domu, mimo tego że mam dużo rzeczy oscyloskopu nie mam.

Co do telefonu - uwierz mi, jak się otwiera pierwszy raz Mi5 (przyssawką), albo Redmi 4a (zatrzaski) to jest to wyzwanie. Jak się pierwszy raz lokalizuje ukryte śrubki (pod plombami) - jest to wyzwanie. Jak się pierwszy raz odłącza niektóre taśmy jest to wyzwanie. To samo odklejenie baterii. Drugi raz może bym to zrobił 10 razy szybciej, np. jak teraz jeszcze wymieniałem głośnik rozmów, to rozkręcenie trwało 10 minut a nie godzinę.

Kupiłem Nohun, świetne akumulatorki i zestawy, taśmy bdo przyklejenia były załączone (jedynie przyciąć je musiałem).

Jeśli kolega nie posiada wystarczających umiejętności by samemu próbować naprawiać taki zasilacz to lepiej żeby tego nie robił. Wbrew pozorom zdiagnozowanie zasilacza dla osoby bez doświadczenia i minimalnej wiedzy o elektronice może być trudne. Do tego żeby coś pomierzyć, sprawdzić i wymontować elementy również potrzebny jest sprzęt, wiec trzeba się zastanowić czy to rzeczywiście opłaca się naprawiać. Taki używany, sprawny zasilacz byłby warty max 100-150 zł. Nowe konstrukcje o podobnej lub nawet większej mocy z tym samym certyfikatem dostaniesz w sklepach już od 250 zł. Jakby nie było to prawie 5 letni zasilacz, może już nie warto na siłę inwestować w niego Naszego czasu ani pieniędzy, bo to będzie “skórka za wyprawkę”.

Problemem jest też brak schematu. Wbrew pozorom to bardzo ułatwia. Na schemacie często są punkty pomiarowe i można się szybko zorientować gdzie szukać problemu. Zasilacze impulsowe są dosyć trudne do diagnozowania. Zwłaszcza rozbudowane, wyposażone w zabezpieczenia i filtry. Ale to co podałem wyżej, można sprawdzić nawet w domu.

No dobrze, a z innej beczki, to napięcie na linii 5V, to czym było obciążone podczas pomiaru? Tylko miernik zasilaczy i multimetr, czy coś do niego zostało podpięte? Bo jak luzem, to zanim zaczniesz dalej dłubać daj tam ze 20W i zrób pomiary. No można wpiąć jakieś stare dyski od laptopa.

Bez przesady z trudnością diagnozowania. Doświadczony elektronik w “kilka sekund” znajduje uszkodzone elementy. Problem jest, kiedy producent wyłącznie na własny użytek zamawia określoną partię półprzewodników, których nie można nigdzie dokupić. Takich producentów powinno się z góry traktować, niczym wroga publicznego, niestety problem dotyczy masy taniej chińszczyzny, a awarie się zdarzają nawet najlepszym.
Tak przy okazji jestem właśnie po naprawie płyty indukcyjnej. W sumie, z punktu widzenia elektronika to samo, co zasilacz komputerowy. Naprawa była prosta, bo uległy uszkodzeniu dwa tranzystory IGBT , 10 złotych za sztukę. Nowy moduł u producenta kosztuje prawie tysiąc, a za tyle można już kupić “jakąś” nową płytę indukcyjną, bądź naprawić za 20 złotych + koszty wysyłki.

Sęk w tym, że wcale nie znajdzie w kilka sekund. Czasami nawet doświadczonemu serwisantowi, który specjalizuje się w zasilaczach schodzi się kilka godzin, jak jest coś nieoczywistego.
A co do tranzystorów, często masa podróbek. :wink:

I ja też. :slight_smile:
Wolę naprawić, niż kupić nowe (często wcale nie lepsze). Producenci w dupie mają Ziemię, ochronę środowiska, liczy się tylko zysk tu i teraz. Strasznie mnie to wkurza. Na ten temat można pisać godzinami, więc… na tym poprzestanę.


To jest masakra. Często od oryginałów różnią się jakimś drobnym szczegółem, albo są prawie w ogóle nie do odróżnienia. Oczywiście z zewnątrz, bo po podłączeniu, to często bardzo szybko okazuje się, że to była podróbka. Ech…

Różnie bywa, dlatego napisałem w cudzysłowie kilka sekund.

Z tranzystorami są problemy i kupuję wyłącznie u sprawdzonych dostawców. TME, jak też mam kilku sprawdzonych dostawców i nie handlują podróbkami. Jeżeli czegoś u nich nie ma, to znaczy, że też nie ma w Chinach, dlatego z zasady odpada Allegro, a tym bardziej AliExpress, na którym już nic nie kupuję. Ostatnio szukałem tam czegoś i nie było, innym razem kupiłem jakiś mikroprocesor, po czym okazało się, że to jakiś niby sprawny odrzut produkcyjny, który działał, lecz nie tak jak należy.

Pozdrawiam, dla mnie to temat woda i oderwanie się od pracy.