Co jaki czas przeinstalowujecie system?

U mnie wychodzi około pół roku.
Zawsze szukając nowych aplikacji, poleceń czy po prostu bawiąc się systemem coś zepsuję i wtedy gdy już stracę nadzieję że to naprawię to w sensownym czasie, przychodzi czas na reinstalację.
Wszystkie dane mam poupychane na innych dyskach i dlatego nigdy z przywracaniem ustawień nie mam problemów.

Czyli tak świadomie psujesz system co 6 miesięcy i robisz reinstalacje. To fajnie, że się tym pochwaliłeś.

Dla mnie reinstalacja systemu nie jest niczym strasznym więc się uczę się go,instaluje nowe programy, zmieniam różne ustawienia no i po pewnym czasie taki system jest strasznie zamulony, więc co mam robić jak nie reinstalację?

Przywrócić z kopii zapasowej.

To chyba niczego się nie nauczyłeś, skoro zawsze kończy się instalacją na nowo?

3 polubienia

Ja instaluję system 2 razy do roku z okazji wydania najnowszych wersji systemu Windows 10. Nastepnie wgrywam wszystkie aktualizacje i robię kopie zapasową programem AOMEI Backupper. Następnie co miesiąc a okazji comiesięcznych aktualizacji robię przywracanie systemu do ostatniej zainstalowanej wersji doinstalowuję najnowsze aktualizacje i znów robię punkt przywracania systemu. W każdej chwili mam dostęp do możliwie najnowszej wersji gdy się cuś spie…uli :stuck_out_tongue:

Właśnie nauczyłem się wystarczająco aby wiedzieć co robić i jak, by nie zepsuć nie swojego komputera.A mój system na pewno nie ma za złe że na nim eksperymentuję.

Ja też mocno eksperymentuję na moim komputerze (także, by sprawdzić własne rady na tym forum!), ale stosuję AOMEI One Key Recovery i w razie draki przywracam PEŁNĄ kopię partycji systemowej i po krzyku. Trwa to 15 minut. Od czasu Windows’a 10 (2015) nie wykonuję reinstalacji na podstawowym komputerze. Wyłącznie upgrade do nowszej wersji.

Z dychą jak przedobrzę - statystycznie raz w roku, a z Mintem od tego roku 3 razy, ostatnio, bo z niewyjaśnionych powodów się sypnął po próbie odinstalowania zbioru pasjansów.

Kiedyś robiłem raz do roku. Dziś po odkryciu wirtualnych maszyn jak się coś naprawdę mocno spie… popsuje. Generalnie ze względu na to, że dość mocno pod siebie konfiguruję niektóre programy zwłaszcza środowiska developerskie to format nie jest kwestią 2/3 godzin, a 2/3 dni. Dużo czasu zajmuje mi skonfigurowanie wszystkich aplikacji, nawet gdy mam skopiowane workspacy, bo nie zawsze jest to kwestia wklejenia. Czasami zdarza się, że ścieżki instalacyjne programów się zmieniają i konfigurację trzeba zaktualizować.

Generalnie, za nim cokolwiek zainstaluje na sowim komputerze, nawet jak wiem, że muszę to zainstalować na 100% to i tak w pierwszej kolejności instaluję to na wirulentnej maszynie. Pozwala to zorientować się czy program nie wymaga jakiś dodatkowych zależności i czy w ogóle działa jak się spodziewałem.
Podobnie gdy potrzebuję przetestować aplikację lub potrzebna mi jest na krótko - do jednego projektu, w tedy również wolę instalować na wirtualnej maszynie. Nawet jeśli trochę gorzej się z aplikacją pracuje to jeśli jest to tylko jednorazowa akcja to jakoś mi to nie przeszkadza. Zwłaszcza jak sobie pomyśle o formacie.

ja codziennie format win7 win10

1 polubienie

Kiedyś lubiałem się bawić, pewnie co pół roku (ale to było daaaawno temu). Teraz praktycznie co zmianę komputera, ew. zmianę OS (np. z W7 do W10). Odpowidając wprost - nie ‘zepsułem’ Windowsa od czasów Windowsa 95. U rodziny zdarzyło się po awarii dysku twardego.

Ja też instaluje system do nowego sprzętu, czyli na kilka lat. Nie chciałoby mi się wszystkie instalować ustawiać itd.

Mój, ten “najmojszy”*? :wink: W zasadzie nigdy. Tylko z okazji przejścia na zupełnie nowy system.

Skupię się tylko na gałęzi NT.
Windowsa 2000 zainstalowałem raz. Działał chyba z 5 lat, potem, w okolicach 2006 roku zainstalowałem Windowsa XP. Działał aż do końca wsparcia w 2014 roku i jeszcze kilka miesięcy. Czyli około 8 lat.
Ostatnią pełną instalacją była ta z Windows 7, chyba w 2011 roku. Miałem wtedy przez kilka lat 2 systemy; Windows XP i Windows 7.
Potem ta siódemka została uaktualniona do Windows 10, która jest regularnie (tylko) uaktualniana do najnowszych wersji. Ale to cały czas ta sama instalacja z 2011 roku.
W międzyczasie zmieniały się bebechy komputera, wymianie ulegało praktycznie wszystko, ale zainstalowany system to przetrzymywał bez problemów. Wymiana dysku systemowego polegała na klonowaniu partycji systemowej z zainstalowanym systemem na nowy dysk.

Laptop - nie było potrzeby przeinstalowania. Już dziewiąty rok idzie na pierwszej instalacji.
PC - co trzy lata idzie czysta instalacja z mojej winy, albo z winy dobreprogramy, gdy po usunięciu wirusa opery (z agenta) - system miał fanaberie.

U mnie raz na 7-9 miesięcy. Przeważnie wiąże się to z pełnym czyszczeniem kompa z kurzu a w systemie - z pozostałości multum plików i folderów po grach z recenzji :slight_smile:

Na serwerach, to w sumie nie pamiętam kiedy robiłem ostatnio reinstalację… tylko upgrade, po wcześniejszym przejściu procesu na wirtualce. Na desktopie, to w przypadku Windows 10, przy pierwszej aktualizacji musiałem zreinstalować system, bo VirtualBox sfiksował i narobił trochę burdelu w interfejsach sieciowych. Także nauczka na przyszłość, że przed każdą większą aktualizacją VB robi wypad z dysku.

Co do innych wersji Windows, to różnie z tym bywa. W pracy zazwyczaj instaluję raz i do wymiany sprzętu jest ta sama kopia. Chyba, że komuś dysk padnie, to wiadomo… idzie nowa instalacja.

Reinstaluje wtedy, kiedy trzeba i nie robię tego ot tak.

Raz na rok staram się, czasem trzeba częściej. Sam proces czystej instalacji polubiłem :wink:

To najmądrzejsze. Robię backupy ustawień moich programów, dokumentów i obrazów, Treści audio i wideo przerzucam na meganz.
Czysta instalacja daje mi komfort usunięcia partycji, utworzenia systemowej i sformatowania. Instaluję. Dopiero po zainstalowaniu tworzę następne partycje. Przynajmniej mam pliki rozruchowe tylko na systemowej.

1 polubienie