Trochę populizmem zapachniało z tym „travel”.
Bo choć właśnie Dragan stawia tezę, że powinno dopuścić się istnienie obserwatorów nadświetlnych, i że nie ma tu sprzeczności z teorią względności, to jednak absolutnie nie oznacza to, że możemy podróżować z takimi prędkościami.
Co powiecie na podróże z prędkościami nadświetlnymi?
A co mozna powiedzieć.
Zamias litra, wypij tylko 0.5. Prędkości będą niższe. Te nadświetlne sa niebezpieczne.
Przecież 90% Polaków wierzy, że to możliwe.
Nie mają innego wyjścia.
@Yakii @wasabi1084 ach, nazwiska Hossenfender i Dragan nic Wam nie mówią? Sabine Hossenfelder zajmuje się fizyką teoretyczną i pracuje nad kwantowaniem grawitacji. Andrzej Dragan zajmuje się fizyką teoretyczną i pracuje nad połączeniem mechaniki kwantowej z teorią względności do czego kluczem są obserwatorzy nadświetlni (nie chodzi o świadomego obserwatora, obserwator to dowolny układ pomiarowy, można powiedzieć, że to linijki i zegary w danym układzie odniesienia, w układzie podświetlanym używamy jednego zegara i trzech linijek bo mamy trzy wymiary przestrzenne i jeden czasowy a w układzie nadświetlnym trzeba używać trzech zegarów i jednej linijki bo przestrzeń i czas zamieniają się miejscami - jeden wymiar przestrzenny i trzy wymiary czasowe).
Powiem więcej, to nawet nie musi być układ pomiarowy, wystarczy aby istniała możliwość obserwacji. „Obserwatorem” może być cokolwiek, co zaburza kwantową superpozycję, np. światło padające na badany układ, dzięki któremu moglibyśmy ustalić gdzie jest.
Tak wychodzi z równań, ale co to oznacza? To, że ja nie mam pojęcia, to oczywiste, ale nawet wspomniani przez Ciebie naukowcy też nie mają pojęcia.
No i co z tego ze pracuja? Hawking tez pracował. Jak na razie bez efektów.
Mechanika kwantowa, teoria wzgledności. Te rzeczy maja już od dawna swoje przełozenie na techniczny rozwój róznych rzeczy. ale mimo to ze sa elektownie jadrowe to takich głupich rakiet z napędem jądrowym czy termojadrowym, nikomu nie udało się zbudować
90% Polaków wierzy, że obserwator jest świadomy, a, nawet jak mu przyjdzie ochota może podróżować szybciej od światła. A nawet w czasie w dowolnym kierunku.
Przecież widzieli na własne oczy w kinie. Sokół Milenium.
Tyle, że nie słyszeli o efekcie Unrucha, nie mają pojęcia ile energii byłoby potrzebne, aby choć zbliżyć się do prędkości światła, o występującym wówczas promieniowaniu (światło widzialne zostałoby przeniesione do zakresu rentgenowskiego), o czasie, który wówczas dla nich płynął by inaczej, czy przestrzeni, która też by się dla nich zmieniła. No i o występującym podczas nagłego przyspieszania gigantycznym przeciążeniu.
Swego rodzaju podróż w czasie dzieje się cały czas, bo czas płynie, a my z nim, choć strzałka czasu zawsze skierowana jest w jednym kierunku (pomijając horyzont zdarzeń). Do tego czas nie jest stały i w różnych układach odniesienia płynie inaczej.
Ale wielu ludzi, widząc „Wehikuł czasu” czy „Powrót do przyszłości” tak właśnie sobie tę podróż wyobraża.
Oczywiście, że możemy. Ja nawet słyszałem o pewnym przemytniku co trasę na Kessel zrobił w 14 … khmm… 12 parseków.
Wystarczą ze dwie zdrowaśki.
Skoro dziś Nobla dostaje się za takie rzeczy, jak badania nad splątaniem kwantowym, które samo w sobie jest zjawiskiem sugerującym, że informacja może podróżować szybciej niż światło (w sumie natychmiastowo, choć to nie takie proste w wykorzystaniu przez tą całą nieoznaczoność i ustalanie stanu dopiero gdy sprawdzamy), to może i da się tak podróżować… pod warunkiem, że pozbędziemy się masy? Tylko czym będzie to coś co wtedy będzie podróżować? Jakąś formą informacji? Może z tej informacji potem da się zrekonstruować masę…?
Nie, absolutnie nie. Splątanie kwantowe czyli, jak nazywał to Einstein „upiorne działanie na odległość” nie jest przesyłaniem informacji. Jest tylko jej ustaleniem. Nie można tym przesłać informacji.
Tłumacząc na prostsze (niezbyt dobrze, bo cząstki splątane inaczej się zachowują, ale to teraz nieistotne), to trochę tak, jakbyśmy wysłali na Marsa zamknięte pudełko z jedną rękawiczką. Następnie otwieramy drugie pudełko na Ziemi i widzimy lewą. I od razu wiemy, że na Marsie jest prawa, mimo że czas potrzebny na przesłanie tej informacji z Marsa jest liczony w minutach. A my wiemy od razu.
Zanim napisałem post, też w ten sposób myślałem i pewnie to jest prawdziwe widzenie tego zjawiska… jedna rzecz mi nie daje spokoju, naukowcy twierdzą, że stan jest nieokreślony i ustala się w momencie obserwowania. Czyli na dobrą sprawę może się okazać, że z pudełka wyjmiesz rękawiczkę lewą a inny obserwator wyjmie prawą? Czy to już nadinterpretacja?
Jeżeli stany ustalają się w momencie splątania, to nie ma w tym zjawisku nic szczególnego… Ale od razu mówię znam zjawisko powierzchownie.
To jest uproszczenie nieokreśloności. Nie splątania. Rozwinięcie modelu, wymaga aby do zobaczenia zawartości paczki, był potrzebny obraz paczki z marsa.
Lepiej, jak obaj wyjmiecie jednocześnie rękawiczki, pozostając w kontakcie to zawsze np. ta ma marsie jest prawa, a na ziemi lewa, ale jak tylko jedno z was to jest lewa, albo prawa, albo obie lewe albo prawe. Np. robili takie eksperymenty, że badali „zaplątane” fotony i jak robili to jednocześnie, tak samo, to były zawsze spolaryzowane przeciwnie, a jak mierzyli osobno to już jak popadnie.
Nie ma czegoś takiego, jak jednoczesność. Dla jednego obserwatora coś może być jednoczesne, dla drugiego już takie nie będzie.
Od razu mówię, że znam się na mechanice kwantowej tak, jak na ciekawego i interesującego się tym tematem, ale jednak laika, przystało, czyli wydaje mi się, że coś tam wiem, ale pewnie w wielu kwestiach się mylę.
Niemniej wydaje mi się, że obie cząstki splątane są w obu (wielu) pozycjach naraz i tylko zaburzenie tej pozycji da jej jednoznaczny obraz. Zawsze jednak skorelowany ze stanem drugiej. Czyli jeśli wyjmiesz lewą (tak naprawdę ta niby „rękawiczka” nigdy wcześniej lewą nie była, była w obu stanach na raz), to ta druga na pewno będzie (stanie się) prawa.
Ale zdaję sobie sprawę, że to tylko bardzo przybliżony obraz i że tak naprawdę, to proste nie jest. A ja tylko próbuję jakoś to ogarnąć. A czy mi to wychodzi, czy nie… Pewnie nie.
Cholerka jak już mi się wydaje że rozumiem to zjawisko to zawsze coś nowego sie pojawia i do tego jeszcze ta teleportacja kwantowa Kwantowa teleportacja. Co już udało nam się osiągnąć?
W splątaniu jest. Ba, splątaniu nie przeszkadza nawet to, że jeden element istnieje w przyszłości a inny w przeszłości. Eksperymentalnie bawiono się z fotonami tzw singled. Sparowano je tak, że mierzone jednocześnie zawsze były spolaryzowane przeciwnie. A mierzone z osobna, przypadkowo.
A z pudełkiem i rękawiczką tak do końca nie jest, bo otwarcie jednej strony wcale nie daje informacji o drugiej. Trzeba znać zawartość obu pudełek aby to odczytać. I to dlatego informacja bez kanału zwrotnego jest nie do odczytu.
To działa tak, że rękawiczki mogą być zarówno dwie prawe, dwie lewe, jak i komplet. W zależności od tego jak i kiedy popatrzymy na rękawiczkę ziemską, będzie się zmieniać ta na Marsie. Ale nie dowiemy się jak, bez kanału zwrotnego.
Jednak splątanie przydaje się do zapewnienia 100% bezpieczeństwa danych. Albo raczej, 100% pewności, że nikt nie wsadził w nie swojego nosa.
W takiej sytuacji nie masz do czynienia z żadnym „splątaniem” tylko z niezależnymi rękawiczkami. Splątanie w tym przypadku oznacza że rękawiczki są do pary.
A skąd bedziesz miał tę pewność?
Istnieje hipoteza, że splątanie kwantowe i tunele czasoprzestrzenne są sobie równoważne (czyli są tym samym zjawiskiem tylko odmiennie opisywanym).