Temat może kontrowersyjny tudzież obraźliwy, ale ostatnio po wypadku jestem zmuszony trochę być w jednym miejscu i dużo obserwuję.
Czemu ludzie prowadzą takie nudne życie, praca-dom-praca, wakacje 2 tygodnie w roku. Matki chodzące z wózkami w godzinach południowych, po pracy widzę ojcowie przejmują pałeczkę z wózkiem.
Większość z Was kupuje mieszkanie na kredyt (to jest w ogóle absurd), pracują w tym samym mieście, i tak toczy się ich żywot na ziemii. Mieszkam aktualnie w Warszawie i nie mogę patrzeć jak dużo z nich po prostu marnuje życie.
Byłem na defiladzie wojskowej, gdzie było dużo rodzin z dziećmi i nie powiesz mi, że to szczęsliwe małżeństwa. W sposób jaki ojcowie (30+ lat) odnoszą się do swoich żon, czy dzieci wywołuje u mnie salwę śmiechu. To przykre, że z 80% ludzi nigdy nie powinno być razem.
A nie lepiej j*bnąć tym wszystkim i wyjechać w Bieszczady? No, serio pytam. Chodzi mi o fakt, że ludzie mają mnóstwo możliwości, a mimo to ich wybory są durne.
Albo te dziewczyny pracujące w banku, wypalające co 30 minut papierosa, bo stres zżera, taka praca…
I nie powiesz mi, że to zycie jest lepsze od singla z workiem pieniędzy, mieszkający w każdym miejscu po trochu, bo większość z was chciałaby mieć po prostu spokój.
Och ludzie ludzie, dokąd wy zmierzacie?