KOSA
Gazda z gaździną jechali furmanką koło autostrady.
Nagle koło nich przemknął motocyklista… ale bez głowy.
Za chwilę przemknął drugi motocyklista… ale bez głowy.
I zowu za chwilę przemknął kolejny motocyklista… ale bez głowy.
- Weźze Hanuś rzuć te kose inacej na wozie- rzekł gazda.
Hydrant
Na ulicy zepsuł się hydrant i leje się z niego woda. Przyszedł fachowiec, który kluczem francuskim zakręca zepsuty zawór. W tym samym czasie z przeciwnej strony ulicy nadchodzi pijaczek mocno zataczając się na boki. Wreszcie podchodzi do fachowca i mówi:
- Panie, przestań pan kręcić tą ulicą, bo nie mogę utrzymać równowagi!
Powódź
Powódź w prowincjonalnym miasteczku. Ewakuacja ludności. Wojsko puka do kaplicy:
-
Proszę księdza, niech ksiądz ucieka! Ksiądz się utopi!
-
Nigdzie nie idę, wierzę w Opatrzność Boską.
Po trzech godzinach ksiądz siedzi na ostatnim piętrze kościoła. Podpływają motorówką:
-
Proszę księdza, niech ksiądz ucieka! Ksiądz się utopi!
-
Nigdzie nie idę, wierzę w Opatrzność Boską.
Minęły kolejne godziny, ksiądz na szczycie dzwonnicy. Podpływają znowu.
-
Proszę księdza, niech ksiądz ucieka! Ksiądz się utopi!
-
Nigdzie nie idę, wierzę w Opatrzność Boską.
Piętnaście minut i ksiądz już u Pana Boga.
Wiedza
-
Co powinien wiedzieć student?
-
Wszystko!
-
Co powinien wiedzieć asystent?
-
Prawie to wszystko, co student.
-
A adiunkt?
-
W jakiej książce jest to, co powinien wiedzieć student.
-
Docent?
-
Gdzie jest ta książka.
-
A co powinien wiedzieć profesor?
-
Gdzie jest docent…
Po II wojnie światowej Stalin ogłosił rozpoczęcie budowy komunizmu w ZSRR. W jednym z kołchozów Uzbekistanu zwołano zebranie partyjne poświęcone komunizmowi, jednak nikt nie wiedział, co znaczy słowo komunizm. Wybrano więc delegata, który po długiej podróży dotarł przed oblicze Stalina i pyta, co znaczy to słowo. Stalin chwilę myśli, w końcu przywołuje delegata do okna.
Delegat wraca do kołchozu. Wszyscy pytają go, co to jest ten komunizm. Delegat podchodzi do okna i mówi:
Samochód. Jedzie facet z żoną. Dopuszczalna prędkość 100 km/h. Facet jedzie mniej więcej z tą prędkością.
Żona rozpoczyna monolog:
- Już cię nie kocham. Po dwunastu latach po ślubie chcę rozwodu.
Samochód przyspiesza do 110 km/h.
- Kocham Kazia, twego najlepszego przyjaciela.
120 km/h.
130 km/h.
140 km/h.
150 km/h.
-
Chcę, żeby wszystkie karty kredytowe i akcje były na moje nazwisko. A czego ty chcesz? Odezwij się wreszcie.
-
Ja już mam wszystko, czego potrzebuję!
200km/h.
- Tak? A co ty takiego masz?!
Mąż, zjeżdżając na przeciwny pas jezdni, cedzi przez zęby:
- Poduszkę powietrzną i zapiente pasy.
Facet przychodzi do huty na rozmowę kwalifikacyjną. Sekretarka podaje mu formularz osobowy do wypełnienia, a on się mu tylko przygląda…
Sekretarka lekko zdziwiona mówi:
Po 5 latach, ten sam facet w najdroższym sklepie jubilerskim, przy najdroższej ulicy w Nowym Jorku kupuje 2 Roleksy, naszyjnik i 3 sygnety.
Ekspedientka podlicza wszystko i wystawia rachunek na 250 tysięcy $.
Facet wyciąga gotówkę i chce płacić, a ekspedinetka pyta:
Bajka
Jedzie Czerwony Kpturek przez las do babci… nagle z krzaków wyskakuje wilk:
No to wilk zabrał rower Czeronego Kapturka i go rozwalil.
Czerwony Kapturek poszedł po niedźwiedzia i niedźwiedź kazał wilkowi pospawać rowerek… Powtarzało się to przez trzy dni i czwartego dnia Czerowny Kapturek jedzie lasem… patrzy, nikogo nie ma, aż dojechała do domku babci.
Podchodzi do łóżka babci i mówi:
Z kwiatami
Czerwony Kapturek widzi wilka pędzącego z bukietem róż.
Tato!
Na lekcję chemii pani przyniosła trzy probówki. Do pierwszej probówki wlała alkohol i wrzuciła robaka, do drugiej włożyła tytoń i wrzuciła robaka a do trzeciej probówki wlała czystą wodę i wrzuciła trzeciego robaka.
W pierwszej probówce robak po chwili zdechł, w drugiej tak samo. Tylko ten robak, który pływał w czystej wodzie przeżył.
Pani pyta:
- Jasiu, jaki z tego wniosek?
Jasio odpowiada:
- Kto pije i pali ten nie ma robali.
Mały Jaś pyta mamę:
-
Mamo skąd się wziąłem?
-
No wiesz… bocian cię przyniósł!
-
Dobrze, rozumiem, bocian jest dystrybutorem, ale kto jest producentem?!?
Pani na lekcji polskiego pyta czy ktoś umie powiedzieć zdanie, w którym występowałby ptak.
Zgłasza się Jasio i mówi:
-
Tata przyszedł do domy nawalony jak szpak.
-
Brawo…, a teraz powiedz zdanie z dwoma ptakami.
-
Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak i wywinął orła w korytarzu.
-
A z trzema ptakami?
-
Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak, wywinął orła w korytarzu i puścił pawia.
-
A z czterema ptakami?
-
Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak, wywinął orła w korytarzu, puścił pawia i z nosa wyleciał mu gil.
-
Z pięcioma ptakami na pewno ci się nie uda - mówi pani.
Jasio jednak próbuje i mówi:
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak, wywinął orła w korytarzu, puścił pawia, z nosa wyleciał mu gil i poszedł dalej pić na sępa!
Jasiu chce popływać i pyta ratownika o zgodę:
Jasiu zaczyna. Robi fikołki, pływa, nurkuje. Wreszcie ratownik pyta:
-
Gdzie ty nauczyłeś się tak pływać?
-
Tata wyrzucał mnie na środek jeziora.
-
To pewnie trudno było dopłynąć do brzegu?
-
Nie - mówi Jasiu. Najtrudniej było wydostać się z worka.
Stary Żyd dawał do gazety nekrolog po swojej żonie i spytał o cenę.
-
Do pięciu wyrazów za darmo.
-
Noo… to niech będzie: “Zmarła Zelda Goldman”.
-
Ma Pan jeszcze dwa słowa do dyspozycji.
-
To niech będzie - “Zmarła Zelda Goldman, sprzedam Opla”.
Jedzie wielka ciężarówka z prędkością 200 km/h. Z naprzeciwka leci wróbelek. Nagle ptaszek uderzył o maskę. Pisk opon, ostre hamowanie, wychodzi zatroskany kierowca. Zabrał rannego ptaszka do domu, kupił mu klatkę, włożył do niej chleb i wodę. Wróbelek budzi się po jakimś czasie, patrzy: kraty, obok niego leży chleb i woda.
Idzie gość przez cmentarz i wpadł do grobu. Był tak pijany, że zasnął.
Budzi się rano i nie może się wydostać. Zaczyna krzyczeć: Ratunku! Pomocy!!
Na cmentarz wchodzi grabarz i słyszy krzyki.
Woła:
Facet odpowiada:
Na to grabarz:
- To dlaczego się odkopałeś?!?
Które zwierzę jest bardziej pracowite: mrówka czy pszczoła?
Mrówka, bo nie traci czasu na bzykanie!
Spotykają się dwaj koledzy. Jeden mówi do drugiego:
-
Wiesz, nie mogę pozbyć się swojej teściowej! Próbuję, próbuję i ciągle nic.
-
Wiesz co? Kup jej samochód, pojeździ wpadnie w poślizg będzie miała wypadek i po niej!
-
No dobra.
Spotykają się kilka dni później:
Spotykają się znów po kilku dniach:
Diabeł wziął Polaka, Anglika, Francuza i Niemca i namawia ich do skoku z urwiska.
Najpierw bierze Anglika i mówi :
-
Skacz!
-
Nie skoczę!
-
Dżentelmen by skoczył!
Anglik skoczył.
Potem bierze Francuza.
Francuz skacze.
Diabeł bierze Niemca.
Niemiec skoczył. Ostatni jest Polak.
Polak skoczył.
Złowił rybak złotą rybkę,a rybka każe mu powiedzieć 3 życzenia.
Rybak mówi pierwsze:
-
Chcę mieć mercedesa.
-
A rybka na to:
-
Za gotówkę czy na raty?
Rybak na to:
- A ty chcesz na oleju czy na masełku?
Blondynka wsiadła do samolotu, usiadła. Podchodzi do niej stewardessa i pyta:
- Przepraszam, napije się pani czegoś?
A blondynka na to:
- Tak, poproszę orange juice, może być jabłkowy.
Czemu blondynka wyjmuje drzwi, gdy idzie się kąpać?
Bo nie chce żeby ktoś ją podglądał przez dziurkę od klucza…
W barze: Kelner spotyka płaczącą blondynkę i pyta:
Ona mu odpowiada:
- Bo wszyscy uważają, że blondynki są głupie.
Na to kelner:
- Ja ci udowodnię że brunetki też
Zawołał koleżankę brunetkę, dał jej klucze od swojego mieszkania i powiedział:
- Pojedź do mnie i zobacz, czy mnie tam nie ma.
Brunetka natychmiast pojechała, a blondynka zaczęła się śmiać. Kelner na to:
-
Dlaczego się śmiejesz?
-
Bo ja bym zadzwoniła
Kiedy blondynka mówi najmniej?
- W lutym, bo to najkrótszy miesiąc.
Dwie blondynki oglądają mecz piłkarski. Rzut karny, wykonuje Ronaldo, klapa. Piłka przeleciała nad bramką. Pokazują powtórkę strzału, a jedna blondynka mówi do drugiej:
- Zobacz, ten to na pewno nie trafi, zobacz jak wolno biegnie do tej piłki.
Dwie blondynki kłócą się, na co pójść do kina:
Wtrąca się brunetka:
- To może pójdziecie na kompromis?!
Blondynki:
Blondynka kupiła sobie sportowy wózek - porshe. Już na pierwszej przejażdżce zajechała drogę wielkiej ciężarówie. Pisk opon… dym spod kół, wziuuu… trzask, prask i naczepa w rowie… Porszak zdążył szczęśliwie wyhamować, za kółkiem siedzi zblazowana blondi typu “no co, przecież nic się nie stało”. Z kabinki scanii wygramolił się mocno zdenerwowany szofer, wyciągnął z kieszeni kawałek kredy i narysował kółko na asfalcie. Następnie wyciągnął blondynkę, postawił w tym kółku i krzyczy: - Stój tu pokrako i nie ruszaj się stąd!
Blondi stanęła posłusznie, a facet zabrał się za demolkę w porszaku. Wyrwał drzwi, przednie fotele wyciepał do rowu, ogląda się za siebie… blondi nic - stoi i się uśmiecha…
- Czekaj no… - pomyślał facet wyciągając majcher.
Spruł dokładnie tapicerkę, podziurawił opony, ogląda się za siebie, blondynka chichoce…
-
Zaraz cię jeszcze bardziej rozbawię… - facet poleciał po kanistrer, oblał porszaka i podpalił grata. Wraca do blondynki, a ta wciąż stoi, tylko buźka jej śmieje:
-
Hihi… haha… hihiii…
-
No i co w tym takiego śmiesznego? - pyta facet.
-
Hihi… a bo jak pan nie patrzył, to ja wyskakiwałam z tego kółka… ---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Blondynka i prawnik siedzą obok siebie w samolocie. Prawnik pyta blondynkę, czy nie zechciałaby zagrać z nim w ciekawą grę. Blondynka mówi, że jest zmęczona, odwraca się do okna i próbuje zasnąć. Ten jednak nalega i wyjaśnia, że “gra” jest bardzo prosta i wesoła. Mianowicie, będą zadawać sobie pytania i jeśli któreś nie zna odpowiedzi - płaci 5$. Blondynka ponownie odmawia i znów próbuje zasnąć, ale prawnik nie daje jej spokoju i proponuje inny układ - jeśli ona nie będzie znała odpowiedzi - płaci 5$, jeśli natomiast on nie będzie znał odpowiedzi - płaci 5000$. To przykuwa jej uwagę, poza tym i tak zdaje sobie sprawę, że on nie da jej spokoju, dopóki nie zagrają w tą grę, więc zgadza się. Prawnik zadaje pierwsze pytanie:
- Jaka jest odległość pomiędzy Ziemią a Księżycem?
Blondynka bez słowa sięga do portfela i wyjmuje banknot 5$.
-
Ok - mówi prawnik. - Twoja kolej…
-
Co to jest, wchodzi na górę na dwóch nogach, a schodzi na trzech?
Prawnik jest zaskoczony, wytęża umysł i nic, dzwoni do znajomych, wysyła maile, przeszukuje internet i nic. Po godzinie poddaje się i wypisuje czek na 5000$, ona przyjmuje, odwraca się i próbuje zasnąć. Prawnik jest jednak ciekaw odpowiedzi i pyta:
- Co to jest, co wchodzi na górę na dwóch nogach, a schodzi na trzech?
Blondynka odwraca się i wyciąga banknot 5$.
Noc. Wielki pożar. Siedem jednostek straży pożarnej walczy z żywiołem. Do kierującego akcja podchodzi jakiś facet:
-
Jak wam idzie? Nikt ze strażaków nie ucierpiał?
-
Niestety - odpowiada strażak - Dwóch naszych ludzi zostało w płomieniach, a sześciu jest ciężko poparzonych, ale za to wynieśliśmy z budynku szesnaście osób.
-
Szesnaście osób!? Przecież tam był tylko ochroniarz!
-
Skąd pan wie!? Kim pan jest?
-
Kierownikiem tego prosektorium.
Policja zorganizowała konkurs “Bezpieczna jazda”. Ten, kto w miejscu, gdzie postawiono ograniczenie prędkości przejedzie przepisowo miał dostać nagrodę 1000 zł. Policjanci stoją w krzakach, mandaty się sypią, aż wreszcie powoli nadjeżdża mercedes. Zatrzymują kierowcę, salutują i mówią:
- Gratulujemy, jechał pan z przepisową prędkością. W nagrodę otrzymuje pan 1000 zł. Co zrobi pan z tymi pieniędzmi?
Facet drapie się po głowie i po chwili mówi:
- Wie pan, chyba wreszcie zrobię kurs prawa jazdy.
Na to odzywa się jego żona:
- Niech panowie nie słuchają, on zawsze takie bzdury gada po pijanemu…
Na to z tylnego siedzenia babcia:
- Mówiłam, że kradzionym daleko nie zajedziemy!
Ktoś puka z bagażnika:
Pani kazała na lekcję przygotować dzieciom historyjki z morałem. Historyjki mieli dzieciom rodzice opowiedzieć. Następnego dnia dzieci po kolei opowiadają, pierwsza jest Małgosia.
-
Moja mamusia i tatuś hodują kury - na mięso. Kiedyś kupiliśmy dużo piskląt, rodzice już liczyli ile zarobią, ale większość umarła.
-
Dobrze Małgosiu a jaki z tego morał?
-
Nie licz pieniędzy z kurczaków zanim nie dorosną - tak powiedzieli rodzice
-
Bardzo ładnie.
Następny Mareczek:
-
Moi rodzice mają wylęgarnie kurcząt. Kiedyś kury zniosły dużo jaj, rodzice już liczyli ile zarobią, ale z większości wykluły się koguty.
-
Dobrze Mareczku a jaki z tego morał?
-
Nie z każdego jajka wylęga się kura - tak powiedzieli rodzice.
-
Bardzo ładnie.
No i wreszcie grande finale czyli prymas Jasio (pani łyka valium):
- Łociec to mnie tak pedział: Kiedyś dziadek Staszek w czasie wojny był cicho ciemnym. No i zrzucali go na spadochronie nad Polską. Miał przy sobie tylko mundur, giwere, sto naboi, nóż i butelkę szkockiej whisky. 50 metrów nad ziemią zauważył, że leci w środek niemieckiego garnizonu. Niemcy już go wypatrzyli, więc dziadek Staszek wychlał całą whisky naraz, żeby się nie stłukła, odpiął spadochron i spadł z 20 metrów w sam środek niemieckiego garnizonu. I tu dawajta ! Pandemonium ! Dziadek Staszek pruje z giwerki ! Niemcy walą się na ziemię jak afgańskie domki! Juchy więcej niż na filnach z gubernatorem Arnoldem. Z 80 ubił i jak skończyły mu się pestki wyjął nóż i kosi niemrów jak Boryna zborze. Na 30 klinga poszłaaaa, pozostałych dziadek za***ał z buta i uciekł…
W klasie konsternacja. Pani, mimo valium - w spazmach, pyta się :
-
Śliczna historyjka dziecko, ale jaki morał ?
-
Też się taty pytałem a on na to: “Nie wk*rwiaj dziadka Staszka jak se popije”